Rozmowa z dr hab. Norbertem Maliszewskim, specjalistą ds. marketingu politycznego, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego
- To sukces wizerunkowy, a także możliwość realnej kontroli tego, co dzieje się w Europie. Mam na myśli przede wszystkim konflikt na Ukrainie, ale też podział Europy na dwie prędkości, czy sprawy związane z unią energetyczną. Donald Tusk nie będzie miał decydującego wpływu, ale będzie pełnił rolę koordynatora wypracowującego wiele kompromisów.
• Jak doszło do tego, że to akurat polski premier został wybrany na to stanowisko?
- Podczas poprzedniego szczytu poważną kandydatką wydawała się być włoska minister spraw zagranicznych Federica Mogherini. Na tym sukcesie zależało zwłaszcza premierowi Włoch, ale tę kandydaturę mocno blokowali politycy z krajów Europy środkowo-wschodniej. Widać było, że wszystkie poważnie rozpatrywane kandydatury pochodziły właśnie z tej części kontynentu. Donald Tusk wydawał się być najlepszym wyborem. Ma doświadczenie, zna najważniejszych liderów europejskich i trochę rozumie Władimira Putina.
• Kto go zastąpi na stanowisku premiera?
- Najwyraźniej widać, że będzie to marszałek Ewa Kopacz, której największą zaletą jest dobre rozumienie potrzeb Polaków i poparcie nie tylko wśród wyborców, ale i wewnątrz partii. Jednak brak jej czasem profesjonalizmu, więc bardzo możliwe, że będzie tworzyć duet z Elżbietą Bieńkowską. Innych wymienianych kandydatur raczej bym nie brał pod uwagę, choć Donald Tusk może też chcieć nas zaskoczyć. Jednak te osoby, które pasowałyby mu na to stanowisku, mogą się nie zgodzić na jego objecie. Mam tu na myśli Jana Krzysztofa Bieleckiego czy Janusza Lewandowskiego.
• Czy ta nominacja przyniesie korzyści Platformie Obywatelskiej?
- Możemy mieć do czynienia z "efektem Tuska”, który na fali zwycięstwa może dać impuls, który przełamie kryzys wizerunkowy Platformy. Niewykluczona jest dymisja rządu we wrześniu i przedterminowe wybory przeprowadzone wspólnie z wyborami samorządowymi. To byłoby optymalne dla PO, która mogłaby sporo ugrać na dumie Polaków z sukcesu Tuska. Jeśli to się nie uda, to możliwe, że wybory parlamentarne zostaną połączone z prezydenckimi, które odbędą się wiosną przyszłego roku.