Nigdy nie podniosłem na matkę ręki – deklarował w czwartek w sądzie Grzegorz Cz., syn emerytowanej nauczycielki, oskarżony o zamordowanie matki. Zmasakrowane ciało 77-latki znaleziono w połowie marca 2011 roku w mieszkaniu przy ul. Wojciechowskiej w Lublinie.
Bezrobotny wówczas 54-letni nauczyciel wf. mieszkał z matką przy ul. Wojciechowskiej w Lublinie. Stanisławie Cz. – kobiecie z zasadami – nie podobało się to, że jej syn nie ma stałej posady.
– Zdarzały się kłótnie, ale nasze stosunki były dobre – opowiadał Grzegorz Cz. w Sądzie Okręgowym w Lublinie, na pierwszej rozprawie. – Kochałem mamę, zawsze mieliśmy sobie wiele do powiedzenia.
Prokuratura oskarża mężczyznę o to, że 12 marca 2011 roku rzucił się na matkę z pięściami i zakatował ją na śmierć. Zwłoki kobiety odkryto dopiero po kilku dniach. Jej córka – zaniepokojona tym, że Stanisława Cz. nie odbiera telefonów – postanowiła pojechać na miejsce i sprawdzić co się dzieje. Nie mogła dostać się do mieszkania, wezwała straż. Strażak zauważył przez okno, ze starsza pani leży na podłodze.
12 marca Grzegorz Cz. obchodził swoje imieniny. Odwiedził go kolega Tomasz F. Najpierw mężczyźni pili wódkę. Co zaszło potem? Grzegorz Cz. utrzymuje, że tego nie wie, bo ma lukę w pamięci. Pewny był tylko tego, że matki nie zabił. Według niego zrobił to ktoś, kto w nocy dostał się do mieszkania.
– Przesadziłem z alkoholem i potem nie wiem co się działo – wyznał sędziom. Gdy się ocknął następnego dnia, matka już nie żyła. Próbował popełnić samobójstwo ale zerwała się linka. Potem przez kilka dni błąkał się po Lublinie i okolicach. Aż przeczytał w gazecie o znalezieniu zwłok matki. Zadzwonił do krewnej, a ta zawiadomiła policję.
Początek awantury w mieszkaniu widział tylko Tomasz F. Na jego oczach Grzegorz Cz. zaatakował matkę, kobieta odpychała go rękami.
– Dwa razy uderzył ją "z liścia” – opowiadał Tomasz F. Próbował odciągnąć Grzegorza Cz. od matki. Potem uznał, że napastnik ochłonął. Wyszedł z mieszkania zostawiając w nim Stanisławę Cz. z synem.
– W najczarniejszych myślach nie przewidywałem, że może się to tak tragicznie skończyć – mówił w sądzie. Też zasiada na ławie oskarżonych. Prokuratura zarzuca mu to, że nie pomógł bitej staruszce.
Następna rozprawa w przyszłym tygodniu.