Trwa strajk w szpitalu przy Jaczewskiego. Dyrekcja nadal nie podjęła decyzji o ewakuacji pacjentów ale stopniowo ogranicza ich liczbę ze względu na braki wśród pielęgniarek.
- Mamy w tym momencie ok. 250 pacjentów. Ci, u których zakończył się proces leczenia są wypisywani do domu. Z kolei pacjenci, którzy wymagają hospitalizacji są przenoszeni do innych szpitali bo zależy nam, żeby świadczenia były udzielane w bezpiecznych warunkach - informuje Kamil Golema, radca prawny SPSK4 w Lublinie. - Szpital nadal pracuje w ograniczonym zakresie. Zabiegi planowe nadal są przesuwane, natomiast udzielamy świadczeń pacjentom w stanie zagrożenia życia.
Dodaje, że w piątek protestowało 170 pielęgniarek, a ok. 60 było na zwolnieniach lekarskich.
W piątek strony miały przedstawić swoje propozycje porozumienia na piśmie. To jednak nie przyniosło żadnych efektów.
- Ze strony dyrekcji nie ma nadal woli porozumienia. Dyrektor poza włączeniem dodatku zembalowego do zasadniczego wynagrodzenia proponuje nam jedynie powrót do rozmów w czerwcu przyszłego roku. To dla nas żadne rozwiązanie, bo nad czym tu dyskutować, ewentualnie nad godziną spotkania - komentuje Dorota Ronek, sekretarz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPSK4. - My natomiast poszłyśmy na ustępstwo i jesteśmy gotowe do renegocjacji warunków porozumienia w nadzwyczajnej sytuacji - dodaje.
- To nieprawda, że dyrektor nie idzie na żadne ustępstwa. Zagwarantował podwyżki w przyszłym roku, ale ich kwotę uzależnia od sytuacji finansowej szpitala w przyszłym roku i w kolejnych latach - zaznacza Golema. - Kontrakt z NFZ mamy do września. Nie możemy więc zagwarantować podwyżki w wysokości tysiąca złotych brutto do 2020 roku, ktorego żądają pielęgniarki, bo nie mamy pojęcia jakimi pieniędzmi będziemy dysponować.
Dodaje, że pielęgniarki mają też nowy postulat dotyczący warunków zatrudnienia, na który dyrekcja też nie może się zgodzić. - Chcą, żeby nowe pielęgniarki nie były zatrudniane na kontrakty tylko na umowy. Nie może być tak, że jedna grupa zawodowa dyktuje dyrekcji warunki, na jakich ma zatrudniać - zaznacza Golema. - Poza tym w takim przypadku, jeśli ktoś chciałby pracować na kontrakcie to dyrektor musiałby mu odmówić. To kuriozalne.
Jak informuje Golema, dyrekcja złożyła kolejne zawiadomienie do prokuratury, tym razem dotyczące legalności strajku (wcześniej chodziło o masowe zwolnienia lekarskie pielęgniarek, które dezorganizując pracę szpitala mogły narazić pacjentów - red.).
- Złożenie tego zawiadomienia, podobnie jak w poprzednim przypadku, było naszym obowiązkiem, bo chodzi o bezpieczeństwo pacjentów. To nie jest zastraszanie, jak twierdzą pielęgniarki - tłumaczy Golema. - Chodzi nam m.in. o brak wspólpracy z drugą stroną, co utrudniało nam udzielanie świadczeń.
W poniedziałek ma się odbyć kolejne spotkanie pielęgniarek z dyrektorem, w którym ma też wziąć udział wojewoda i rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.