Do tej niecodziennej sytuacji doszło dziś około godziny 7 rano
Oficer dyżurny I komisariatu Policji w Lublinie odebrał telefon od mężczyzny, który stwierdził, że "chce się zabić". Powodem miał być zawód miłosny.
- Nie byłoby w tym nic dziwnego, takie telefony policyjni dyżurni miewają, jednak w tym przypadku, mężczyzna żądał od policjanta, aby to on rozwiązał jego miłosne problemy - informuje Andrzej Fijołek z lubelskiej policji.
29-latek zagroził, że popełni samobójstwo, jeśli funkcjonariusz nie zadzwoni do matki jego dziewczyny i nie przekona jej, by ta pozwoliła mu na kontakty z córką. Desperat podał numer telefonu do matki dziewczyny i czekał na efekty. Nie podał swoich danych, ani gdzie jest. Nie spodziewał się, że policja tak szybko rozwiąże jego problem.
Dyżurny skontaktował się z kobietą. - Okazało się, że 29-latek faktycznie nie może się pogodzić z rozstaniem z jej córką. Co więcej nęka ją telefonami. Po ustaleniu jego personaliów okazało się, że nie ma go w miejscu zamieszkania - dodaje Fijołek.
Był w... Bieszczadach w towarzystwie innej dziewczyny.
Kiedy odwiedzili go policjanci, stwierdził, że już mu minęły myśli samobójcze. Mimo wszystko policjanci zapewnili mu pomoc medyczną i wezwali na miejsce załogę karetki pogotowia.