100 tys. zł podczas internetowej zbiórki zebrać chce lubelska restauracja „Stół i wół”. Pieniądze przeznaczone mają być na przygotowanie bezpłatnych posiłków dla pracowników służby zdrowia. Część internautów posądza jednak właścicieli o nie do końca czyste intencje.
- W miarę swoich możliwości będziemy przygotowywać i dostarczać darmowe posiłki dla lekarzy i innych pracowników służby zdrowia. Zdajemy sobie sprawę z braku czasu, ogromu pracy i wycieńczenia, jakie im towarzyszy. Pełni wdzięczności za tę ciężką i niebezpieczną pracę pragniemy w ten symboliczny sposób wspierać tych, którzy nam pomagają – piszą właściciele restauracji. W ramach swojej akcji w ciągu 30 dni zebrać chcą 100 tys. zł. Dzisiaj o godzinie 18.00 było niespełna 600 zł.
Niewielkie zainteresowanie akcją może wynikać z faktu, że internauci są nią podzieleni.
- Steka nie skosztuję, ale niech zjedzą go ci, co walczą za to, żebym mógł go w przyszłości spróbować - komentuje jedna z osób, które wsparły akcję.
- Podobne akcje organizuje wiele restauracji, ale żadna nie prosi o pieniądze na ten cel – mówi wprost mieszkanka Lublina, która zainteresowała nas tematem. – Skoro restauracja pisze na swoim fanpage’u, że grozi jej bankructwo, a kilka godzin później ogłasza taką akcję, to rodzi się pytanie o szczerość intencji takiego działania.
- Takie opinie dotknęły nas dosyć mocno – przyznaje Piotr Makosz, wspólnik spółki. I tłumaczy, że restauracja praktycznie z dnia na dzień została pozbawiona dochodów.
Nie było klientów, ale w lokalu wciąż były zapasy żywności. Stąd pomysł, by we wtorek przygotować ponad 30 posiłków i przekazać je pracownikom szpitali przy al. Kraśnickiej, al. Racławickich i na ul. Jaczewskiego.
- Okazało się, że zainteresowanie taką formą wsparcia jest ogromne, bo w szpitalach przestały funkcjonować barki, w których dotychczas stołował się personel – opowiada Makosz. - Jednocześnie skontaktowali się z nami stali klienci, pytając, czy można u nas zamówić „posiłek dla medyka”. Tak powstał pomysł zbiórki.
Zbiórki, bo właściciele „Stołu i wołu” nie ukrywają, że nie stać ich na samodzielne przygotowywanie takich posiłków.
- Z dnia na dzień zostaliśmy bez przychodów. Ostatnich klientów mieliśmy w środę. Jeśli taka sytuacja będzie się przedłużać, będziemy musieli zamknąć restaurację. Zbankrutujemy – przyznaje Makosz, podkreślając, że niecierpliwie czeka na wytyczne rządu dotyczące wsparcia przedsiębiorców. - Na dziś nie jesteśmy w stanie uregulować żadnych bieżących płatności: podatków, składek ZUS, pensji. Rozmawialiśmy już z pracownikami, prosząc ich o cierpliwość i danie nam możliwości rozliczenia się z nimi, gdy minie okres zagrożenia pandemią i restauracja ponownie zacznie funkcjonować. Nasi pracownicy rozumieją, że jest to dla nas wszystkich trudna sytuacja.
Kucharze „Stołu i wołu” wciąż, mimo że bez wynagrodzenia, przychodzą jednak do pracy. Są gotowi, by przygotować dania, które będą doręczane do domu zamawiającego. Gotują też bezpłatne posiłki, które wczoraj zawieziono do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie i lubelskich szpitali.
- Przygotowaliśmy je własnym sumptem. Pieniądze ze zbiórki będziemy mogli wypłacić dopiero, gdy zebrana kwota przekroczy 4 tys. zł. Obliczyliśmy, że gdyby udało się zebrać całą kwotę to moglibyśmy przez dwa miesiące wydawać ok. 200 posiłków dziennie. Koszt ich przygotowania to 8-12 zł, czyli nie tyle ile cena z menu. Chcemy pomagać bez żadnego zysku – podkreśla Piotr Makosz. - Wierzymy, że jak będziemy się wzajemnie wspierać i każdy da coś od siebie, to będzie nam wszystkim łatwiej przetrwać ten trudny czas.