„Nie zabijaj”, „Pomyliłem z dzikiem żubra”, „Myśliwi precz od parków narodowych”. Z takimi hasłami, przy dźwiękach bębnów, protestowali w piątek w Lublinie przeciwnicy polowań. Głos zabrali również myśliwi, którzy mieli pikietujących pod oknami swojej siedziby
Pikietę zorganizowała grupa Lublin Przeciw Myśliwym, która jest m.in. organizatorem spacerów po lesie podczas zbiorowych polowań w województwie lubelskim. Ich piątkowy protest miał miejsce przed siedzibą oddziału Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie i miał związek ze zmianą prawa łowieckiego.
– To nie jest dobra ustawa – podkreślał w trakcie protestu Grzegorz Nowicki, jeden z uczestników dzisiejszej pikiety. – Jest ustawą niejasną. Daje za duże kompetencje i możliwości grupie prywatnych osób, bez żadnego nadzoru. Myśliwi czują się bezkarni. Czują się panami lasu.
Nowela weszła w życie w miniony wtorek. Zgodnie z jej zapisami osoba, która umyślne utrudniania lub uniemożliwiania wykonywanie polowania podlega karze grzywny. – Poprawka jak poprawka, tyle że nie określono, kto jest tym umyślnym „utrudniaczem” – zauważa Nowicki.
Organizatorzy protestu wskazywali też na niebezpieczne ich zdaniem rozszerzaniem polowań na tereny parków narodowych. Uczestnicy pikiety nie zgadzają się też na udział w polowaniach dzieci i chcą aby tego zakazano.
Myśliwi odpowiadają
Myśliwi na zarzuty odpowiadali podczas zwołanej konferencji prasowej. Zdaniem Andrzeja Łacica, okręgowego łowczego w Lublinie to jednak nie Polski Związek Łowiecki powinien być adresatem postulatów zgłaszanych przez pikietujących a rząd bądź Sejm.
Według niego bez polowań zbiorowych trudno wyobrazić sobie chociażby odstrzał sanitarny dzików, prowadzony w związku z rozprzestrzeniającym się afrykańskim pomorem świń. Jego zdaniem, by ocenić polowanie najpierw trzeba w nim uczestniczyć. – To nie jest dzicz w postaci myśliwych i naganki – podkreślał Łacic.
Polemizował też z aktywistami, którzy mimo początkowego sprzeciwu myśliwych uczestniczyli w konferencji prasowej w budynku PZŁ. Łacic przekonywał, że rodzice mają prawo decydować, czy dzieci mogą brać udział w polowaniach. Nie zgadzał się z zarzutem aktywistów, że zabieranie dzieci na polowanie ma niekorzystny wpływ na ich wychowanie i późniejsze życie. – Czy są badania, które wprost dotyczą dzieci, których rodzice polują? – dociekał Łacic. I zastanawiał się, czy kultem przemocy nie są niektóre kreskówki, oglądane przez dzieci.
Łacic zapewniał też, że myśliwi panami lasu nie są i tylko w przypadku podejrzenia umyślnego utrudniania lub uniemożliwiania polowań myśliwi będą powiadamiać policję.