Stwarzali problemy, za co mieli zostać przeniesieni do innej klasy, a nawet szkoły. Próby zmiany otoczenia trzem 10-latkom zakończyły się jednak fiaskiem. Kuratorium twierdzi, że szkoła działała niezgodnie z prawem
– To nieprawda – odpowiada Danuta Nowakowska-Bartłomiejczyk, dyrektorka szkoły przy ul. Czwartaków. – Już w ubiegłym roku o nieprawidłowym zachowaniu chłopca informowaliśmy jego rodziców na piśmie.
Sprawa dotyczy trzech uczniów jednej z klas czwartych SP nr 6. 14 listopada rada pedagogiczna przyjęła uchwały opiniujące w sprawie przeniesienia dwóch uczniów, w tym syna pani Ewy – "ze względu na szczególne indywidualne potrzeby rozwojowe i edukacyjne” – do innej klasy i to już 2 grudnia. Trzeci chłopiec miał zmienić szkołę.
Według Nowakowskiej-Bartłomiejczyk, wszystko po to, aby uczniom pomóc. – To nie była kara, bo osoba, której to dotyczy, musi być tego świadoma, a to są 10-letnie dzieci – tłumaczy dyrektorka. – 16 rodziców na 24 podpisało pismo, że oczekują od nas radykalnych działań i przeniesienia niektórych uczniów z tej klasy. Chcieliśmy, aby mogli funkcjonować w innej grupie.
Czym naraził się pedagogom syn pani Ewy? – W przypadku syna tej pani chodziło o dokuczanie innemu uczniowi, którego również musimy chronić – mówi dyrektorka.
Sprawa nabrała jednak rozgłosu. Matka 10-latka interweniowała w Ratuszu i kuratorium, które wysłało kontrolę do szkoły. Wizytator stwierdził nieprawidłowości. W statucie szkoły nie było określonych przypadków, w których można dokonać przeniesienia ucznia do innej klasy czy szkoły. Nie było na to również zgody rodziców.
Ostatecznie w wyniku podjętych mediacji uczniowie zostali w klasie. Sprawa się jednak nie kończy. – W uchwale zamieszczonej w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej dotyczące przeniesienia syna do innej klasy zostały ujawnione jego dane osobowe – wskazuje matka 10-latka i dodaje: Zastanawiamy się nad złożeniem zawiadomienia do prokuratury.
– To nie powinno się wydarzyć – przeprasza za informację w BIP dyr. Nowakowska-Bartłomiejczyk.