Andrzej P., lekarz oskarżony o wydanie zgody na przeszczepienie pacjentom organów wewnętrznych z komórkami rakowymi, będzie miał nowy proces.
Już w momencie pobierania organów lekarze znaleźli u Grzegorza G. dziwną tkankę. Następnego dnia poddano ją analizom w szpitalnym laboratorium.
– Lekarz, który ją badał, przekazał mi, że nie ma cech nowotworu złośliwego – utrzymywał podczas swojego procesu oskarżony lekarz. – Pytałem, czy nie widzi tam nic podejrzanego. Odpowiedział, że nie.
Prokuratura uważała, że Andrzej P. poznał wyniki badań, z których wynikało, że dawca może mieć raka. Tak twierdził lekarz, z którym transplantolog rozmawiał przed dokonaniem przeszczepu. Andrzej P. został oskarżony m.in. o nieumyślne spowodowanie śmierci.
W środę Sąd Okręgowy w Lublinie wyrok uchylił. Wytknął, że w Sądzie Rejonowym zostały niewłaściwie ocenione dowody. Rozpatrując sprawę jeszcze raz, trzeba będzie wnikliwiej ocenić rozmowę pomiędzy Andrzejem P. a lekarzem, który przekazywał mu wyniki badań tkanki pobranej od mieszkańca Ryk. Każdy z nich mówi co innego. Ma też dokładniej przyjrzeć się opinii biegłego, który oceniał postępowanie oskarżonego lekarza.