Ratownicy z pogotowia ratunkowego w Lublinie nie zabrali do szpitala mężczyzny zatrutego alkoholem. Odpowiedzą za to przed sądem, bo ich "pacjent” napił się glikolu i – zdaniem biegłego –mógł umrzeć.
I choć przeżył, śledztwo zakończyło się postawieniem zarzutu dwóm członkom zespołu ratownictwa medycznego, a prokuratura kończy akt oskarżenia w tej sprawie.
– Są podejrzani o to, że nie udzieli pomocy medycznej oraz odmówili przewiezienia do szpitala mężczyzny, któremu groziło niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi Dorota Kawa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
W nocy z 8 na 9 marca karetka pogotowia bez lekarza przyjechała do mieszkania przy ul. Łęczyńskiej w Lublinie. Pomoc wezwano do mężczyzny, od którego ratownicy wyczuli alkohol.
"Pacjent”, przesłuchiwany później w prokuraturze, niewiele pamiętał z tamtego dnia. Twierdził, że dał znajomemu 10 zł na alkohol. Myślał, że kupił ruski spirytus. Po opróżnieniu butelki położył się spać. Bardzo źle się poczuł. Ocknął się po dwóch dniach w szpitalu.
Członkowie jego rodziny twierdzą, że ratownicy medyczni z karetki odmówili zabrania zatrutego mężczyzny do szpitala. Dali mu do podpisania oświadczenie, że się nie zgadza na hospitalizację. Potem odjechali.
Stan mężczyzny był na tyle niepokojący, że rodzina znowu zadzwoniła po pogotowie. Tym razem przyjechał lekarz. Zdecydował o zabraniu nieprzytomnego już człowieka do szpitala. Na oddziale toksykologii pacjent doszedł do siebie.
Ratownicy nie przyznają się do winy. Jeden z nich tłumaczy, że mężczyzna, do którego przyjechali, był przytomny i odmówił przewiezienia do szpitala. Ratownikom grozi do trzech lat więzienia.
Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe SP ZOZ w Lublinie otrzymuje na dobę nawet po kilkanaście wezwań do nietrzeźwych.
– Sam stan związany ze spożyciem alkoholu nie wymaga interwencji – mówi Zdzisław Kulesza, dyrektor pogotowia. –Nietrzeźwego pacjenta zabiera się na oddział toksykologii, jeśli są podejrzenia, że spożył alkohol niespożywczy lub gdy z innych przyczyn wymaga tego jego stan.
Popularna trucizna
Tylko w pierwszym półroczu tego roku na toksykologię przy ul. Biernackiego w Lublinie trafiło 15 pacjentów po wypiciu alkoholu niespożywczego, głównie glikolu.
Tymczasem, nawet niewielka dawka takiej substancji może być śmiertelna. – Około 50 mililitrów powoduje zgon – mówi dr Marek Niewiedzioł z Regionalnego Ośrodka Toksykologii Klinicznej w Lublinie.
Alkohol spożywczy może jednak pomóc uratować pacjenta. – Działa jako odtrutka i spowalnia działanie glikolu. Wtedy można zastosować inne metody terapii, ratujące życie – tłumaczy Niewiedzioł. (izi)