O czym rozmawiano w Łukowie? - posłuchaj skrótu:
Pobierz nagranie nagranie.mp3 (rozmiar 490 kB)
Związkowcy z lubelskiej "Solidarności”, zamiast posypać głowy popiołem, skarżą się do prokuratury. Chcą wiedzieć, skąd Dziennik ma nagranie ze słowami: Trzeba go wypier..., bo to komuch. Tak jeden z działaczy mówił o szefie łukowskiego Zrembu.
Stępniewski nie wyparł się rozmowy. Ale tłumaczył, że wulgaryzmu nie mógł użyć, bo go nie zna. Związkowca najbardziej oburzyło to, że bez jego zgody nagrano rozmowę. Wzburzony był również jego rozmówca, Krzysztof Choina, sekretarz Zarządu Regionu Środkowowschodniego "S” w Lublinie. Związek zawiadomił prokuraturę o tym, że ktoś podsłuchał i nagrał rozmowę.
Działaczy z Lublina nie interesuje jednak sposób, w jaki sekretarz mazowieckiej "S” chciał uprawiać politykę personalną na swoim terenie. - Zostawmy treść rozmowy. Może Stępniewski poczuł się bezsilny, zapędził w nerwach, chciał się wygadać. To mnie nie obchodzi - mówi Marian Król, szef "S” w Lublinie. - Dla nas najważniejsze jest, kto i dlaczego nagrał rozmowę. Chcemy, żeby prokuratura i policja to sprawdziły, bo jesteśmy organizacją zaufania publicznego, a rozmowa nie odbyła się w prywatnym mieszkaniu.
Przypomnijmy skąd mamy nagranie. Rankiem 29 listopada fotoreporter Dziennika odebrał telefon (numer był zastrzeżony, więc się nie wyświetlił). W słuchawce usłyszał, jak kilka osób spekuluje, kto zostanie wojewodą. Dziennikarz włączył nagrywanie w telefonie. W pewnym momencie jeden z rozmówców zadzwonił do lubelskiej "S”. Przedstawił się jako Witold Stępniewski. Poprosił o rozmowę z Marianem (Królem, szefem lubelskiego związku, był nieobecny - red.), później z Krzysiem (Choiną, sekretarzem zarządu regionu).
- No wiesz, tutaj mam problemy w Zrembie, tam jest zarząd komisaryczny. I tam, rozumiesz, siedzi komuch w tym zarządzie. I trzeba go wypier... z tego zarządu i tam kogoś innego trzeba dać - klarował związkowiec. Nie dowiedział się, kto jest kandydatem na wojewodę i rozmowę zakończył. Po chwili tajemniczy telefon rozłączył się.
Stępniewski przyznał, że telefonicznej rozmowie przysłuchiwały się trzy osoby: jedna z "Solidarności” i dwie z PSL. Nazwisk nie podał. Prokuratura nakazała policji czynności sprawdzające. Nasz fotoreporter opowiedział wczoraj w I Komisariacie w Lublinie o tym, jak nagrał rozmowę.
- Nie czuję się komuchem, mam 36 lat - mówi tymczasem Artur Przybyś, zarządca komisaryczny w Zrembie, mianowany w 2003 roku przez ówczesnego wojewodę Andrzeja Kurowskiego (SLD). - Firma szykowana jest do prywatyzacji. Od dwóch lat ma dodatni wynik, spłacamy wierzycieli.
Przybyś przyznaje, że jest w SLD, ale prócz partyjnej legitymacji ma dwa dyplomy z zarządzania. - Jestem zdziwiony rozmową związkowców. Kierowanie firmą, którą trzeba ratować, nie jest łakomym kąskiem.