Długa, wysuwana drabina, z której korzystają świdniccy strażacy, ma już ponad 25 lat. W tym roku mieli dostać nową, ale dotacja na ten cel została cofnięta.
I tłumaczy, że tego typu specjalistyczny sprzęt nie jest używany tylko w przypadku pożarów. Straż potrzebuje rozsuwanej drabiny na samochodzie także do usuwania skutków nawałnicy czy do odcinania niebezpiecznych konarów drzew.
Jednak z powodu kryzysu, wbrew wcześniejszym planom, świdniccy strażacy nie dostaną dotacji państwowych na wymianę drabiny. A podnośnik kosztuje 1-1,2 mln zł.
- Mimo to zbieramy pieniądze na ten cel do naszej skarbonki i liczymy na cud. Chociaż wiemy, że szanse są niewielkie - przyznaje Bazyluk.
Wysuwana drabina na wysięgniku to nie jedyna potrzeba komendy w Świdniku. Jednostka planowała też zakup w tym roku ciężkiego samochodu gaśniczego za około 1 mln zł. - W tym przypadku wkład własny mamy, czekamy jedynie na ogłoszenie naboru na te wnioski i może uda się zdobyć pieniądze unijne - podkreśla komendant.
Kryzys nie zamroził, na szczęście, wszystkich zakupów. Uda się kupić m.in. motopompę i sprzęt hydrauliczny. Pomoże w tym dotacja (po 40 tys. zł) od miasta i powiatu. Ale na modernizację komendy już nie wystarczy. Pieniędzy nie było w ub. roku i nie ma ich teraz. Tymczasem konieczny jest remont boksów garażowych i elewacji, ocieplenie głównego budynku warsztatowego i magazynowego, budowa ogrodzenia, remont placu, lepszy dojazd.
- Na dodatek, wiele osób chciało odejść na wcześniejsze emerytury. Kilka udało mi się odwieść od tego pomysłu, ale 5 strażaków się zdecydowało i pieniędzy na ich odprawy nie mamy. Musieliśmy szukać kolejnych oszczędności - przyznaje Bazyluk.