- Ten guz, to tzw. potworniak wrodzony. Nowotwór będący mieszaniną różnych tkanek - mówi prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie. - Wyrastał z miednicy chłopca. Wyglądało to tak, jakby dziecko siedziało na wielkim globusie. Zabieg trwał od jedenastej do piętnastej. Był skomplikowany. Musieliśmy umieścić na swoich miejscach mięśnie i pęcherz moczowy, które na skutek guza poprzesuwały się.
Chłopiec jest w dobrym stanie. Wczoraj po południu lekarze powiedzieli nam, że zaczął ruszać nóżkami. Szczęśliwi rodzice i dziadkowie nie odstępowali na krok od jego łóżeczka.