Toksyczne rośliny, które powodują silne reakcje alergiczne na skórze, mogą pomagać pacjentom z padaczką. Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie mają już wstępne pozytywne wyniki badań na rybkach z gatunku danio pręgowany
Gatunkiem ryb, który hoduje Ośrodek Medycyny Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, interesuje się coraz więcej naukowców. Dotychczas były wykorzystywane do badań m.in. okulistycznych (nadal są prowadzone), a teraz również neurologicznych. Naukowcy testują na nich działanie między innymi substancji roślinnych, które w dużych dawkach powodują silne reakcje fotoalergiczne na skórze, ale w mniejszych mogą pomagać pacjentom z padaczką.
– W naszym projekcie badamy działanie wyciągów z różnych roślin, m.in. powszechnie znanych barszczy, które ze względu na duże stężenie furanokumaryn są silnie toksyczne. Jak się jednak okazuje, te same związki podawane w mniejszych dawkach mogą między innymi zmniejszać częstotliwość drgawek u pacjentów z padaczką – tłumaczy mgr farm. Ewelina Kozioł z Zakładu Farmakognozji z Pracownią Roślin Leczniczych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, która prowadzi badania na rybkach danio pod kierunkiem dr hab. n. farm. Krystyny Skalickiej-Woźniak.
– Jeśli nawet leki na bazie wyciągów z takich roślin nie miałyby tak silnego działania, jak klasyczne leki przeciwpadaczkowe, to podawane razem z nimi mogą zmniejszać ryzyko wystąpienia działań niepożądanych.
Klasyczne leki mogą powodować wiele działań ubocznych m.in. senność, zaburzenia koordynacji ruchowej czy problemy z pamięcią. – Wykorzystując w takiej terapii leki na bazie roślin można zmniejszyć dawkę klasycznych preparatów, przez co ich efekty uboczne będą mniejsze – mówi Kozioł. – Ponadto takie rośliny bardzo łatwo pozyskać. Wiadomo, że ze względu na swoje toksyczne działanie są masowo wycinane. Prowadzimy więc pewnego rodzaju recykling naukowy. Dzięki temu koszt wytworzenia leku nie byłby wysoki, co jest istotną zaletą.
Jak tłumaczą naukowcy, badania prowadzone na rybach mają też inne korzyści. – Chodzi o wymiar etyczny, bo ryba, która ma pięć dni, ma mniejszą świadomość i w związku z tym cierpi mniej niż dorosły gryzoń. Dlatego do badań na gryzoniach przechodzimy dopiero, gdy mamy już wstępne pozytywne wyniki – zaznacza Kozioł. – Oszczędzamy w ten sposób zwierzęta, ale również czas i zmniejszamy koszt badań. Rybom możemy podać znacznie mniejszą ilość badanego związku lub ekstraktu niż gryzoniowi, który jest znacznie większy. Dzięki temu cały proces przebiega sprawniej.
Małe, a takie pomocne
Ryby z gatunku danio pręgowany są stosunkowo małe, przez co idealnie nadają się do badań przesiewowych. Ponadto aż 70 procent ich genów ma odpowiedniki w genach ludzkich. Dzięki temu wyniki badań można z dużym prawdopodobieństwem przełożyć na człowieka – tłumaczy Agnieszka Jakubaszek z Ośrodka Medycyny Doświadczalnej. – Do piątego dnia od zapłodnienia można prowadzić badania bez uzyskania pozwoleń, które musimy mieć na późniejszym etapie, na przykład zgody lokalnej komisji etycznej.
To bardzo ułatwia naukowcom cały proces, bo do tego czasu mogą wykonać bardzo dużo takich badań. – Obserwując ryby jeszcze w stadium larwy pod mikroskopem, można zobaczyć przepływającą krew, rozwój ucha wewnętrznego czy bijące serce. W związku tym możemy obserwować, jakie w nich zachodzą procesy – mówi Jakubaszek.