O zorganizowanie gali, na której prezydent Lublina mógłby głośno pochwalić się podwładnymi apeluje Fundacja Wolności. Tłumaczy, że nagrody dla urzędników – pochłonęły one 1,3 mln zł – wypadałoby dawać publicznie, a nie w zaciszu gabinetów
Fundacja proponuje, by miejscy urzędnicy byli nagradzani publicznie – tak jak sportowcy, których miasto uhonorowało podczas styczniowej gali w Lubelskim Centrum Konferencyjnym.
– Nie widzimy powodu, aby nie chwalić się sukcesami i osiągnięciami pracowników urzędu, którzy szczególnie wyróżnili się swoją pracą w minionym roku. Dlatego wnioskujemy o zorganizowanie gali z odznaczeniem najbardziej wyróżniających się pracowników urzędu – podkreśla Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolności. – Wydarzenie mogłoby się odbyć np. przed najbliższą sesją Rady Miasta lub w trakcie przerwy w obradach.
– Prezydent nie widzi potrzeby organizowania specjalnej gali, która odrywałaby pracowników od realizowanych zajęć, utrudniała obsługę interesantów, czy generowała dodatkowe koszty – odpowiada Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. – Traktujemy te kwestie jako sprawy związane ze stosunkiem pracy, wynikające z relacji pomiędzy pracownikiem a pracodawcą.
W zeszłym roku na nagrody dla pracowników Urząd Miasta wydał 1,28 mln zł. Do kogo konkretnie trafiły te pieniądze? Takiej informacji oczekuje Fundacja Wolności, która chce, aby na stronie internetowej Urzędu Miasta opublikowana została lista wszystkich pracowników nagrodzonych za pracę w zeszłym roku.
– Wraz z podaniem uzasadnienia i kwoty – podkreśla Jakubowski, który wystąpił już do prezydenta o udostępnienie takich informacji. – Takie same wnioski wysłaliśmy również do marszałka województwa lubelskiego oraz wojewody.
Podobne wnioski Fundacja składa co rok, a Ratusz co rok nie pokazuje pełnej listy nagrodzonych. Ujawniana jest tylko jej część obejmująca urzędników pełniących funkcje publiczne. Czyli tych, którzy zostali upoważnieni przez prezydenta miasta do wydawania w jego imieniu decyzji administracyjnych.
O innych nagrodzonych urzędnikach jest cicho, chociaż to do nich trafia większość wypłaconych nagród.
Ostatni wykaz ujawniony przez Ratusz dotyczył nagród za rok 2016, gdy wydano na nie 1,2 mln zł, jednak na liście z nazwiskami wymienione zostały tylko nagrody sumujące się do niespełna 260 tys. zł. Tyle trafiło do osób upoważnionych do wydawania decyzji.
Najhojniej nagrodzona została skarbnik miasta, Irena Szumlak. Dostała łącznie 27 tys. zł, m.in. za „wzorowe wykonywanie obowiązków służbowych” i pilotowanie spraw finansowych związanych z wdrożeniem rządowego programu Rodzina 500 Plus. Po 22 tys. zł dostało dwoje zastępców prezydenta: Artur Szymczyk odpowiedzialny za inwestycje i fundusze unijne oraz Monika Lipińska zajmująca się sprawami społecznymi. 20 tys. zł dostał zastępca prezydenta Krzysztof Komorski, który odpowiada za sport i kulturę. Tyle samo otrzymał sekretarz miasta, Andrzej Wojewódzki.
Wykaz za zeszły rok jeszcze powstaje, bo urzędnicy oddzielają nagrody, które ujawnią, od tych, które przemilczą. – Jesteśmy w trakcie analizy tych informacji – tłumaczy Krzyżanowska.
Tak nagradzali inni
Jak informuje Elżbieta Grzęda, skarbnik miasta Puławy, na premie i nagrody dla pracowników Urzędu Miasta w 2017 roku wydano łącznie 608 tys. złotych brutto (424 tys. netto). Pieniądze z tej puli trafiły do 161 urzędników. Średnia wysokość nagrody „na czysto” wyniosła ponad 2,6 tys. zł.
Chełmscy urzędnicy mogą tylko pomarzyć o takich stawkach. W ubiegłym roku Urząd Miasta przeznaczył na nagrody około 140 tys. zł. Z okazji Dnia Samorządowca wszyscy otrzymali średnio po 500 zł. Niewielkie różnice wynikały m.in. ze stażu pracy. Innych nagród nie było.
Nie szalał z nagrodami także Urząd Miasta w Białej Podlaskiej, który dla swoich pracowników przeznaczył w 2017 r. niecałe 82 tys. zł.
(rs, bar, eb)