W środę ma rozpocząć się proces Artura S., oskarżonego o brutalne zabójstwo przy ul. 1 Maja. Mężczyzna udusił swoją dziewczynę i przez miesiąc mieszkał z jej zwłokami, ukrytymi w wersalce.
47-letni Artur S. po raz pierwszy trafił za kraty już w 1994 r. Pod koniec ubiegłego roku wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za zabójstwo. Wynajął mieszkanie przy ul. 1 Maja w Lublinie. Miesiąc później, w pobliskim barze, poznał Angelikę K. Z akt sprawy wynika, że kobieta była uzależniona od narkotyków i alkoholu. Miała napady agresji.
Po imprezie w barze kobieta przenocowała u Artura S. Rano oboje postanowili, że ze sobą zamieszkają. Śledczy ustalili, że już tydzień później zaczęło dochodzić między nimi do awantur, które miała wszczynać Angelika S.
Pod koniec stycznia, po kolejnej awanturze, kobieta wyprowadziła się. Wróciła jednak w środku nocy, przepraszając i dobijając się do drzwi. Artur S. wpuścił swoją partnerkę do domu, ale rano doszło do kolejnej, tym razem tragicznej w skutkach awantury. Angelika oświadczyła, że wychodzi kupić narkotyki. Kiedy Artur S. próbował ją powstrzymać, oboje zaczęli się szarpać. Mężczyzna chwycił swoją partnerkę za szyję i udusił. Później zacisnął jej jeszcze na szyi kabel od żelazka. Wreszcie podłożył pod głowę zmarłej poduszkę i przykrył ją kocem. Sam przeniósł się do kuchni, gdzie spał na podłodze. Żelazko oddał zbieraczowi złomu.
Po paru dniach Artur S. ukrył ciało dziewczyny w wersalce, a mebel posypał proszkiem do prania. Mężczyzna wpadł w kłopoty finansowe. Właściciel mieszkania postanowił nie czekać na zaległy czynsz. Miesiąc po zabójstwie przyjechał, żeby wysprzątać mieszkanie dla nowego lokatora. Kiedy odkurzał wersalkę, otworzył ją na moment i wtedy zauważył nogę kobiety z pomalowanymi na czerwono paznokciami u stóp.
Artur S. przyznał się do zabójstwa i składał wyjaśnienia zgodne z ustaleniami prokuratury. Chciał dobrowolnie poddać się karze dożywocia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Ze względów formalnych wniosek ten nie został uwzględniony.