Kończy się śledztwo w sprawie głośnego morderstwa przy ul. Wyżynnej w Lublinie. Najnowsza opinia biegłych ostatecznie pogrąża podejrzanego. Aktu oskarżenia przeciwko Maksymilianowi B. można się spodziewać w najbliższych dniach.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Ekspertyza DNA wykazała, że materiał genetyczny ofiary znajduje się na nożu, który podejrzany wskazał jako narzędzie zbrodni – mówi Katarzyna Czekaj, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe. – To ostatnia opinia, jaką wywołaliśmy w tej sprawie. W ciągu kilku dni powinniśmy zakończyć śledztwo aktem oskarżenia.
29-letni Maksymilian B. stanął przed prokuratorem w lutym tego roku. Usłyszał zarzuty dotyczące zamordowania swojego rówieśnika. Śledczy ustalili, że zadał Damianowi dwa ciosy nożem, w bark i brzuch. – Damian biegł do mnie. Przestraszyłem się, że mnie pobije – wyjaśnił Maksymilian B. Drugi z ciosów okazał się śmiertelny. Ostrze o długości 19 cm przebiło trzustkę, powodując krwotok wewnętrzny.
W czasie śledztwa Maksymilian B. przyznał, że uderzał w brzuch. Zaprzeczał jednak, by chciał zamordować kolegę. Prokurator uznał jednak, że mężczyzna działał z zamiarem pozbawienia życia.
Do tragicznej w skutkach bójki doszło na początku lutego, przed blokiem przy ul. Wyżynnej 20 na lubelskich Czubach. Na miejscu szybko pojawiło się pogotowie, ale 29-letniego Damiana nie udało się uratować. Zmarł podczas operacji.
Następnego dnia policjanci zatrzymali podejrzanego o zabójstwo Maksymiliana B. Mężczyzna był już karany za przestępstwa przeciwko mieniu, życiu i zdrowiu. Pracował w Holandii na budowie. Niedługo przed zabójstwem przyjechał do Lublina odwiedzić rodzinę. Po tym jak zaatakował Damiana wsiadł w busa i ruszył w drogę powrotną. Nóż wyrzucił na przystanku autobusowym przy ul. Filaretów. Później wskazał to miejsce policjantom.
Z jego późniejszych relacji wynikało, że po drodze dowiedział się z Facebooka, że ugodzony nożem mężczyzna nie żyje. Maksymilian B. przerwał podróż. Jak twierdzi, poszedł się wyspowiadać, a następnie zgłosił się do najbliższej jednostki policji.
Jak później tłumaczył, do awantury z Damianem doszło bez wyraźnej przyczyny. Maksymilian B. przechodził obok bloku przy ul. Wyżynnej. Na balkonie mieszkania na parterze stał Damian z kolegą. Nie przepadali za 29-latkiem. Mieli więc grozić Maksymilianowi B. Po krótkiej wymianie zdań wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Maksymilian B. musi się teraz liczyć nawet z karą dożywotniego pozbawienia wolności.