Za nakłanianie do podrabiania etykiet i zmieniania terminów ważności odpowie dwoje byłych kierowników lubelskiego oddziału firmy ze Śląska. Rok temu w jej magazynie śledczy zabezpieczyli 100 ton mrożonek.
Tyle, że do inspekcji trafił anonimowy donos, że magazyn wciąż jest czynny. Inspektorzy sprawdzili sygnał – potwierdził się. Zawiadomili więc policję i prokuraturę.
Śledczy zabezpieczyli w magazynie 100 ton mrożonych ryb, puste opakowania, etykiety i metkownice. Przesłuchali też dwoje świadków pracujących w magazynie – kobietę, która pakowała ryby i mężczyznę, który pracował jako magazynier.
Z ich zeznań wynikało, że ryby mogły być przeterminowane nawet o kilka lat. Powiedzieli, że sami nie wiedzieli, o ile. Wielokrotnie pakowali mrożonki, których termin przydatności do spożycia już dawno minął.
Powiedzieli śledczym, że zgłaszali ten fakt przełożonym, ale nikt nie reagował. A przeterminowane mrożone ryby trafiały na rynek. Produkty były pakowane w nowe opakowania, na które naklejano nowe etykiety z kolejnym, rocznym terminem ważności.
Śledztwo ma dwa wątki. Pierwszy dotyczy podrabiania etykiet. Właśnie w tej sprawie lubelska prokuratura postawiła dwóm osobom zarzuty. To dwoje byłych kierowników lubelskiej filii zakładu.
– Zbigniew S. i Magdalena Sz. odpowiedzą za nakłanianie pracowników do usuwania i przerabiania oznaczeń dotyczących dat przydatności do spożycia – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Mówiąc w skrócie, nakazywali przerabiać etykiety tak, żeby przedłużyć termin ważności ryb.
Grozi im za to do 3 lat więzienia. Oboje nie przyznali się do winy i złożyli obszerne wyjaśnienia. Pojawiają się w nich nowe wątki, które teraz śledczy muszą zbadać.
Drugi wątek dotyczy ewentualnego narażenia konsumentów na niebezpieczeństwo. Tu sprawa jest nie jest tak oczywista. Z opinii biegłych wynika, że ryby – choć przeterminowane – nie musiały zagrażać ludzkiemu zdrowiu i życiu.