Do śmiechu nie było małżeństwu spod Chodla, które dało się namówić oszustce na dmuchanie kurze w dziób, ani nauczycielowi z Zakrzówka przyłapanemu przez własnych uczniów na jeździe po pijanemu.
Małżeństwo z Chodla łatwowierność kosztowała prawie pięć tys. zł.
Dmuchajcie w dziób
Pod pretekstem skupowania staroci, odwiedziła je nieznajoma kobieta.
Gospodarze wdali się z gościem w pogawędkę i – jak to w takich sytuacjach bywa – poskarżyli się na choroby.
Kobieta obiecała małżonkom, że może przegnać choroby. Do "kuracji' potrzebowała kury. Mając już rzeczone zwierzę, otworzyła kurze dziób i kazała małżonkom z całej siły w niego dmuchać. Potem "uzdrowicielka” spuściła z ptaka krew.
Następnie gospodyni na jej polecenie przyniosła oszczędności. "Uzdrowicielka” włożyła je do chustki. Udawała się, że się nad nim modli. Potem oddała ją właścicielom i szybko wyszła z mieszkania. Małżonkowie zajrzeli do zawiniątka z pieniędzmi. Z 6 tysięcy złotych zostało jednie 1,3 tys. Zawiadomili policję.
Po pijanemu za kierownicą
Jazda po pijanemu budzi oburzenie. Ale emocje mogą być inne. Policjanci zostawili radiowóz przed posterunkiem w Annopolu. Kierowca zostawił kluczyli w zamku. Radiowozem zainteresował się 23-letni Rafał S. i… policjanci tylko usłyszeli odgłosy odjeżdżającej astry. Nie mogli od razu ruszyć w pościg, bo drugi radiowóz stał w garażu.
Tymczasem, Rafał S. przejechał kilkadziesiąt kilometrów. Patrol zauważył go w Kurowie. Kierowca próbował jeszcze uciekać, ale po kilkuset metrach zrezygnował. Miał blisko 1,3 promila alkoholu i sądowy zakaz prowadzenia pojazdów do 2010 roku.
Pokazówka nauczyciela
Na jeździe po pijanemu wpadł też nauczyciel i przewodniczący Rady Gminy w Zakrzówku. Policjanci najpierw opowiadali jego uczniom w szkole o bezpieczeństwie na drodze. Po pogadance razem wyszli na ulice. To była dalsza część zajęć.
Funkcjonariusze zatrzymywali samochody i sprawdzali, czy ich kierowcy są trzeźwi. Dzieci przygotowały transparenty z hasłami "Jedź trzeźwo”. W drugim aucie zatrzymanym do kontroli siedział ich pan od wf. Miał nieco ponad 1,4 promila alkoholu w organizmie.
Niemal tak samo pijany był kursant, który zgłosił się na egzamin na prawo jazdy. Przeszedł testy i zaczął manewrować na placu. Egzaminator wyczuł alkohol. Policjantom tłumaczył, że poprzedniego dnia obchodził 20-ste urodziny.
Alkohol namieszał
Alkohol potrafi namieszać w głowie. 23-letni mieszkaniec Lublina zaczął podawać się za policjanta. Wylegitymował jadących autobusem młodych mężczyzn. Powiedział, że są podejrzani o fałszerstwo dokumentów. Pasażerowie zorientowali się, że coś jest nie tak, bo od "funkcjonariusza” wyczuli alkohol. Wezwali prawdziwych policjantów.
18-letni mieszkaniec Lublina po wypiciu kilku piw zapragnął pogodzić się z narzeczoną. Kwiaciarnie były już jednak zamknięte. Włamał się z kolegą do kilku straganów. Kwiaty znalazł dopiero w czwartym. Wychodzących z naręczami kwiatów włamywaczy zauważył patrol.
Nieźle w czubie miał też mężczyzna, który wpadł do punktu kasowego w banku przy ul. Warszawskiej w Radzyniu Podlaskim. Na twarzy miał chustkę. Pracownica go bez trudu rozpoznała.
– Grzesiu to ty? Co ty robisz? – zapytała. Napastnik ściągnął chustkę. Wyznał, że chciał obrabować bank, ale w takiej sytuacji musi sobie to odpuścić. Pokazał nawet pojemnik z gazem. Potem wyszedł. Pracownica zawiadomiła policję. 30-letni Grzegorz K. wkrótce znalazł się za kratkami.
Weselni włamywacze
Kiedy nowożeńcy bawili się na swych weselach, w tym czasie w ich rodzinnych domach buszowali włamywacze. Tak pod Kraśnikiem działała szajka, która specjalizowała się w okradaniu domów nowożeńców.
Złodzieje dobrze wiedzieli, do którego domu mogą się włamać. Znakiem dla nich były weselne baloniki przytwierdzone do ogrodzeń. Złodzieje objeźdżali pdkraśnickie wioski i zabierali pieniądze, prezenty weselne, biżuterię.
Policjanci zorientowali się, że zawsze w pobliżu okradzionych domów był widziany ten sam samochód. Udało się ustalić jego numery i właściciela. Okazał się nim 39 letni Jacek Ł., mieszkaniec Katowic. Policjanci zatrzymali go w jego mieszkaniu przed miesiącem. W mieszkaniu miał biżuterię, sprzęt elektroniczny i inne łupy z włamań.
"Obsługa hotelowa”
Sposób na wygodne życie wymyśliło sobie trzech mieszkańców Lublina. Jedli, pili, przez kilka dni mieszkali w komfortowych hotelach, a gdy przychodziło do płacenia… znikali, zabierając drobne hotelowe akcesoria. Łukasz R. i Michał M. w ten sposób od miesięcy żyli sobie na koszt lubelskich hotelarzy. Środowisko hotelarzy przekazywało sobie informacje o oszustach, dzięki czemu mężczyźni w końcu wpadli.
Wymyślone porwanie
Bardziej irytację niż rozbawienie budzi postępek 17-letniej mieszkanki gminy Wojciechów. Dziewczyna powiedziała policjantom, że została porwana przez nieznajomego mężczyznę. Porywacz miał ją wciągnąć do samochodu i przetrzymywać przez noc w mieszkaniu. Plątała się w wyjaśnieniach.
W końcu przyznała, że porwanie zmyśliła. W rzeczywistości była u koleżanki, a bajeczkę o porwaniu wymyśliła, żeby uniknąć kary w domu.
Szukacie mnie?
– Dobry-wieczór. Poszukujecie mnie – taki telefon dostałw poniedziałek około godz. 19 dyżurny kraśnickiej komendy. Rozmówca oznajmił, że jest poszukiwany przez sąd i chce zostać jak najszybciej zatrzymany. Mężczyzna chętnie podał swoje dane oraz adres zamieszkania, prosząc o szybki przyjazd policji.
Stróże prawa poważnie potraktowali to niecodzienne zgłoszenie i zgodnie z prośbą na miejsce wskazane przez rozmówcę został wysłany patrol.
Tu policjanci zastali czekającego na nich 37-letniego Piotra G. Mężczyzna chętnie oddał się w ręce stróżów prawa. Powiedział, że ma tylko do odsiadki jeden miesiąc. Mocno się jednak zdziwił, kiedy okazało się, że nie miesiąc, a cały rok ma do odsiadki.
Mężczyzna nagle zmienił zdanie. Oświadczył, że w takim razie nie chce teraz odbywać kary, a zgłosi się dopiero po Nowym Roku. Było już za późno…