Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

17 lutego 2012 r.
12:59
Edytuj ten wpis

Jerzy Rogalski: Od "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" do "Róży"

Jerzy Rogalski (Wojciech Nieśpiałowski)
Jerzy Rogalski (Wojciech Nieśpiałowski)

"Róża” jest bardzo trudnym filmem o miłości, który rozrywa serce. – Ten film oczyszcza, pozwala zrozumieć miłość – mówi Jerzy Rogalski, który w najnowszym filmie Smarzowskiego gra Fryzjera.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
• Przez ostatni weekend można było w telewizji zobaczyć Jerzego Rogalskiego aż 28 razy. Od roli w "Chłopach”, przez "Kogel-Mogel”, "07 zgłoś się” po "Plebanię”.

– Aż tyle? Nie wierzę. Dziwię się, bo ja nie jestem aktorem filmowym. Zgadza się, zagrałem kilkadziesiąt epizodów, były nawet większe role, ale ja jestem tylko aktorem epizodu. I w filmie, i w teatrze. Kiedy byłem w szkole to mój wykładowca, Witold Zatorski, który robił z nami dyplomowe przedstawienie "Wiele hałasu o nic” Szekspira zamiast obsadzić mnie w jednej z głównych ról (co sobie wymarzyłem) – wyczytał na pierwszej próbie: "Strażnik II – Jerzy Rogalski”.

• Co ty na to?

– Byłem wściekły. Tak się zdenerwowałem, że wybiegłem z próby w ataku histerii, schowałem się na strychu, poobgryzałem palce ze złości. Ktoś mnie znalazł, sprowadził na próbę.. Odbyły się próby, premiera. Po premierze miałem więcej wyrazów sympatii publiczności, niż koledzy, którzy zagrali główne role. Reżyser to zauważył, podszedł, trącił mnie łokciem i mówi: "No i co?”. Wyszło na to, że jako pedagog bardzo mądrze postąpił.

• Dlaczego?

– Ponieważ wiedział, że mam warunki takie, jakie mam. Nie nadawałem się na amanta czy herosa, ale do charakterystycznych ról. Dziś wiem, że epizod jest trudnym zadaniem. Dostajesz swoje 10 minut i musisz zaistnieć. Czasem epizod potrzebuje większego wkładu pracy niż duża rola.

• Pierwszy epizod zagrałeś w filmie "Jak rozpętałem drugą wojnę światową”?

– Byłem wtedy na drugim roku studiów. Andrzej Wohl, który był asystentem reżysera Tadeusza Chmielewskiego, wypatrzył mnie i zaangażował do małego epizodu. Zagrałem pastucha. Potem wystąpiłem w jego kolejnym filmie "Wiosna panie sierżancie”. Zauważyli mnie kierownicy produkcji, zacząłem grać, dzięki temu znalazłem się w "Chłopach” Reymonta.

• Poopowiadaj o doświadczeniach podczas pracy na planie "Chłopów”?

– Po pierwsze spotkałem tam plejadę polskich aktorów. Borynę grał Władysław Hańcza, moją matką była Jadwiga Chojnacka, Mieczysław Czechowicz był moim bratem, Emilka Krakowska zagrała Jagnę, Gogolewski grał Antka. Trochę ich podglądałem. Film kręciliśmy w Lipcach Reymontowskich, zaprzyjaźniliśmy się z całą wsią.

• Po roli w "Chłopach” ludzie zaczęli cię rozpoznawać?

– Nie, skądże. Ale nigdy nie zapomnę wspólnej pracy z największymi polskimi aktorami. Na przykład zdarzyło mi się pracować z Gustawem Holoubkiem.

• W jakim filmie?

– W "Pejzażu z bohaterem”. Byłem na czwartym roku, grałem ucznia Holoubka. Byłem krnąbrny, w jednej ze scen łapał mnie za frak i siłą wyrzucał na bok. Ponieważ nie miał tyle siły, żeby usunąć mnie z furtki (nie chciałem wpuścić go do swojego domu), pokazywał mi jak to trzeba zagrać. I poleciałem na cztery metry, a on się nie naszarpał. Pamiętam, że zaczęliśmy się wtrącać do scenariusza, chcieliśmy zmieniać tekst, podszedł do nas, pokiwał głową i powiedział "Oj wy młodzi, wy wszystko wiecie”. I zamknął dyskusję. Był mistrzem. Dawał nam taki kontakt, że rola sama się grała. Nie czułem grania. To było coś fantastycznego, zdarzało mi się to bardzo rzadko.
• Na panie filmu "Wiosna panie sierżancie” miałeś narzeczoną?

– Moją narzeczoną grała Małgosia Pritulak, żona Zdziśka Wardejna. Oni byli wtedy młodym małżeństwem, ja w wolnych chwilach woziłem ją na łódce po Wiśle. Wardejn był chyba zazdrosny... Jak się spotykaliśmy po latach w Nadrzeczu koło Biłgoraja, Małgosia mówi "O mój narzeczony!”. Na planie tego filmu poznałem Tadeusza Fijewskiego, który bardzo się nami młodymi opiekował, dbał o zakwaterowanie, dobre gaże, dopytywał, czy jest nam dobrze.

• W "Lalce” Prusa zagrałeś studenta medycyny.

– Bronisław Pawlik uczył mnie, jak mam mdleć. – Niech pan się kiwa na lewo, na prawo, nie do kamery. Wtedy będzie bardziej wyraziste – mówił. Praca w "Lalce” była moim pierwszym spotkaniem z Rysiem Berem.

• W "Lalce” zasłynąłeś ze sceny, w której ruszałeś uchem?

– Kiedy przeczytałem o tym w scenariuszu, zacząłem kombinować, co tu zrobić. Trenowałem, trenowałem, nic z tego nie wychodziło. Ucho trochę się ruszało, do dziś potrafię nim ruszać, ale to było wszystko za mało. Któregoś dnia siadłem przed lustrem, przykleiłem sobie do ucha plaster, pod nim był sznurek, poprowadziłem go pod kołnierzem, rękawem, ucho się ruszało. Pojechałem na plan, a tu charakteryzator wyciąga koński włos, chce przekłuwać mi ucho. Pokazałem im ucho na sznurku, dodali mi szalik, poszło. Ale ucho to jeszcze nie wszystko.

• Co po uchu?

– Miałem scenę, w której przewracałem oczy udając trupa. Na plan przyjechała lekarz okulista, zakropiła mi oczy, wsadziła sztuczne bielmo. Grałem normalnie, na przebitce miałem bielmo. Było to kłopotliwe, ponieważ przez trzy godziny musiałem mieć oczy zamknięte.

• W "Lalce” doszło do niebezpiecznych scen?

– Z krzesłami. Spuszczali mnie na krzesełku z trzeciego piętra. A ja mam lęk wysokości. Jak ja się bałem… Udało się przez przypadek. Poprzedniego dnia miałem w Lublinie wesele. Wypiłem ze cztery kieliszki wódki. Rano nie czułem się pewnie. Pojechałem na zdjęcia. Czekamy na te zdjęcia, czekamy, minęła druga, przyszedł kierownik i mówi, że dziś już zdjęć z krzesełkiem nie będziemy robić. A, że siedzieliśmy w kawiarence, która była obok kamienicy, w której mieli mnie spuszczać, to zamówiliśmy ze Zdziśkiem Wardejnem, Piotrkiem Skargą i Jurkiem Bończakiem po kieliszeczku koniaczku. Potem po następnym, a tu przychodzi kierownik i mówi: Panowie, zdążymy jeszcze zrobić. Założyli mi alpinistyczne szelki, siadłem na krześle, spokojnie zjechałem w dół, po drodze jeszcze zacząłem się czesać. Na pełnym luzie. Aż Ber krzyczał: "Uspokój się, nic nie graj, tylko siedź”. Ale następnego dnia trzeba było zrobić te same zdjęcia z drugiej strony. Tylko że ja już zupełnie wytrzeźwiałem. I zaczęły się schody. Nie dali rady skręcić, miałem obłęd w oczach. Nie do opanowania. Poprosiłem o pauzę, skoczyłem do kawiarni, wypiłem kieliszeczek koniaczku, opanowałem strach i zagrałem. Zaraz potem krzesełko się rozpadło. Pytam: "Panowie, no jak?”. "Byłeś zamocowany, byś nie spadł” – odpowiedzieli mi kaskaderzy.

• Kolejne epizody?

– Następnie zagrałem w serialu "Popielec” wyreżyserowanym przez Ryszarda Bera.

• Prawdziwą popularność przyniosła ci rola porucznika Jaszczuka w serialu "07 zgłoś się”?

– Wtedy występowałem w kabarecie "Loża 44”. Z pracy w serialu zrezygnował Zdzisław Kozień, ponieważ nie chciano zwolnić go do telewizyjnego spektaklu "Emigranci” Mrożka. Reżyser Krzysztof Szmagier znał mnie, zauważył mnie w Loży, wymyślił, że zagram nierozgarniętego politruka. Pojechałem na plan, chcieli mi zrobić bliznę, skrzywić nos, powiedziałem, że jestem wystarczająco charakterystyczny. Zapytałem, jak mam grać? – Tak masz grać, żeby ci sąsiad na wycieraczkę narobił – usłyszałem. To były czasy, w których Zomo i Milicja Obywatelska była wrogiem numer 1. Zagrałem ostro, grubą kreską, w kontraście do świetnego Borewicza, u którego na posterunku wisiał plakat Kojaka. W jednym z odcinków mieli nas spuszczać z helikoptera. Na początku miał być kaskader, ale Sławek zdecydował, że zagramy bez kaskadera. Wsiadł i zjechał, ja się bałem, wywiązała się scenka, która weszła do filmu.
• Pierwsze reakcje ludzi na rolę Jaszczuka?

– Wrogie. Kiedy spowszedniałem, było lżej. Przestałem być "Pikusiem” z kabaretu Loża. Po latach jechałem w Lublinie autobusem i jedna dziewczyna mówi do drugiej: Popatrz, to ten porucznik Jaszczuk. Który? No ten, w brązowej, skórzanej kurtce. Nie, to nie Jaszczuk. Tamten był młodszy.

• Jak porucznik Jaszczuk trafił na "Plebanię”?

– To miał być epizod, z którego zrobiła się duża rola Pana Tośka, którą grałem przez 10 lat. Ludzie mi bardzo kibicowali. Idę któregoś dnia ulicą Braci Wieniawskich, przechodzę przez przejście z rowerkiem, napada mnie jakiś facet i krzyczy: Panie, co pan wyprawiasz? Pytam, o co mu chodzi? Panie, ja oglądam "Plebanię”, co pan wyprawiasz? Ale o co chodzi? Panie, pan mi się nie podobasz. Pan nie jesteś mężczyzną. Ta Potocka to bardzo ładna kobita, czego się pan z nią nie żenisz? Panie, rozkładaj pan warsztat, rób pan dziecko i już. Po kolejnych odcinkach ktoś rzucił mi na ulicy: Panie, graj pan tę rolę jak najdłużej, bo tu u nas na Czechowie to same Tośki mieszkają. Takie same jak pan.

• Ważna rola?

– Tak. Jestem z niej zadowolony. Któregoś dnia wracałem z Warszawy pociągiem, całą podróż przegadałem z młodą kobietą. Nawet dała mi wizytówkę, nie spojrzałem, dopiero w domu wziąłem okulary i czytam: Grażyna Tosiek – jasnowidz.

• Co dalej?

– Z "Plebanii” Wojtek Smarzowski wyciągnął mnie do swojego "Wesela”, gdzie zagrałem duży epizod. Zagrałem weterynarza Mundka. Potem Wojtek przysłał mi pierwszą wersję scenariusza do swojego kolejnego filmu "Dom zły”. Spodobał mi się. Miałem grać jednego z policjantów, po zmianie scenariusza zagrałem weterynarza.

• Mówiłeś już o mistrzach. Czego nauczyłeś się od Smarzowskiego?

– Fantastyczny człowiek. Kontaktowy. Wrażliwy. Świetnie pracujący z aktorem. Delikatny, naprowadzający. Przed zdjęciami były rozmowy, próba tworzenia postaci, wymyślanie scen. Jego scenariusze są dobrze pomyślane, bardzo precyzyjne, w dodatku Wojtek bardzo trafnie obsadza aktorów. Ma dobrego nosa i talent do animowania aktorów. I dar współpracowania z całą ekipą. Świetny reżyser. Przerasta innych o głowę.

• Zagrałeś w "Róży”, bo?

– Grałem w jego wcześniejszych filmach, zaprzyjaźniliśmy się. Zagrałem fryzjera, który wyszedł z obozu koncentracyjnego, tam się nauczył strzyc ludzi. Wraca na Mazury po wojnie, umie tylko strzyc, zostaje fryzjerem. Musiałem nauczyć się golić ludzi brzytwą. Kiedyś w filmie Bera "Droga” według Myśliwskiego brzytwą golił mnie Jurek Radziwiłowicz. Teraz ja musiałem golić brzytwą brody. To była początkowa scena filmu.

• Obejrzałeś film?

– Wojtek to jest majster, najlepszy polski reżyser. Zrobił bardzo ważny film.

• To jest film o miłości?

– Są w filmie sceny brutalne, przerażające. Między bohaterem a Różą rodzi się miłość. To jest piękny film o miłości. Porażający. Skromny, prosty, prawie bez muzyki. Film, po którym człowiek odnajduje swoje miejsce. Zresztą, ja ten film przeżyłem bardzo osobiście.

• Dlaczego?
– Jak przeczytałem scenariusz, pomyślałem o moich rodzicach. Jak się zaczęła wojna mieli po 18 lat. Zostali wywiezieni na roboty do Niemiec. Uciekali sześć razy z więzień. Nie byli wówczas małżeństwem, udawali je, żeby przetrwać. Łączono ich zawsze razem, bo wydawało się Niemcom, że będą łatwiejsi do upilnowania.. W końcu po " szkoleniowym obozie” wywieziono ich na roboty do Niemiec. Po wojnie zostali na ziemiach odzyskanych. W takich warunkach rodziła się ich miłość. Pamiętałem opowieści rodziców o wzajemnym ratowaniu się przed głodem czy śmiercią. To piękny film o prawdziwej miłości.

Pozostałe informacje

Lubelskie hospicjum wyróżnione na ogólnopolskiej gali

Lubelskie hospicjum wyróżnione na ogólnopolskiej gali

Podczas uroczystej gali w Warszawie wręczono Nagrody BohaterON 2025 im. Powstańców Warszawskich – jedno z najważniejszych wyróżnień za działania na rzecz pamięci historycznej i współczesnego patriotyzmu. Wśród laureatów znalazło się Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia, które zdobyło Złotego BohaterONa w kategorii Organizacja Non-Profit oraz nagrodę publiczności.

„Klasa” kontra „szpont”. Młodzież decyduje, kto będzie językowym „GOAT-em”
MŁODZIEŻOWE SŁOWO ROKU 2025
galeria

„Klasa” kontra „szpont”. Młodzież decyduje, kto będzie językowym „GOAT-em”

Poznaliśmy finałową piętnastkę plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku 2025. Boomersi mogą już szukać tłumaczeń i głosować na swoich faworytów. Organizatorem konkursu, który w tym roku odbywa się po raz dziesiąty, jest Wydawnictwo Naukowe PWN.

Akademicy z Białej Podlaskiej pokonali na wyjeździe SMS ZPRP I Kielce

AZS AWF Biała Podlaska z kolejną wygraną w lidze

W zaległym spotkaniu szóstej kolejki AZS AWF Biała Podlaska pokonał na wyjeździe SMS ZPRP I Kielce

Lubelscy onkolodzy z nowoczesnym sprzętem. Pomogą jeszcze skuteczniej walczyć z rakiem

Lubelscy onkolodzy z nowoczesnym sprzętem. Pomogą jeszcze skuteczniej walczyć z rakiem

Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. św. Jana z Dukli zakończyło modernizację pracowni brachyterapii, jednej z najnowocześniejszych tego typu w kraju. Inwestycja warta blisko 8,6 mln zł obejmowała zakup specjalistycznego sprzętu, w tym tomografu i aparatu USG, oraz kompleksowy remont pomieszczeń.

Psy służbowe wywęszyły przemyt papierosów z Białorusi

Psy służbowe wywęszyły przemyt papierosów z Białorusi

Ponad 1,9 tysiąca paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy wykryli funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej w Koroszczynie. Do odkrycia przemytu przyczyniły się służbowe labradory Vigo i Zora, wyszkolone do wykrywania wyrobów tytoniowych.

Moda, ekologia i działania społeczne w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lublinie
17 listopada 2025, 13:00

Moda, ekologia i działania społeczne w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lublinie

Już w najbliższym tygodniu w dniach 17–21 listopada Miejska Biblioteka Publiczna w Lublinie (filie nr 6 i 27) stanie się miejscem spotkań mody, ekologii i społecznego zaangażowania. Biblioteka, we współpracy z Fundacją Mody Cyrkularnej, organizuje wydarzenie ,,Biblioteka w Obiegu’’, które połączy ze sobą pokolenia poprzez ciekawe wykłady, kreatywne zajęcia oraz stylowe pokazy mody. Uczestników czekają lekcje gotowania i rękodzieła oraz przestrzeń do wymiany ubrań i akcesoriów.

Kolejny przegrany proces Warbusa. Sąd apelacyjny po stronie Lublina

Kolejny przegrany proces Warbusa. Sąd apelacyjny po stronie Lublina

Spółka Warbus ponownie przegrała w sądzie z Gminą Lublin. Sąd Apelacyjny w Lublinie oddalił apelację przewoźnika i podtrzymał wcześniejszy, korzystny dla miasta wyrok dotyczący wielomilionowych roszczeń. To już kolejna sprawa zakończona na korzyść lubelskiego Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego (dawniej ZTM).

Fragment środowych zawodów

PGE Start Lublin pokonał Rilski Sportist w FIBA Europe Cup

Biorąc pod uwagę serię ostatnich porażek, to mecz z Rilskim Sportis był bardzo ważny. Mistrz Bułgarii to drużyna absolutnie w zasięgu lubelskiej ekipy i to było widać od pierwszych akcji w hali Globus.

Bogdanka LUK Lublin przegrała z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 2:3

W meczu na szczycie Bogdanka LUK Lublin przegrała z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 2:3

W spotkaniu 13. kolejki rozegranym awansem Bogdanka LUK Lublin przegrała z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 2:3

Zgubili się podczas grzybobrania

Zgubili się podczas grzybobrania

Dziadek z wnukami wybrał się na grzybobranie, jednak w pewnym momencie zgubili się w lubartowskich lasach. Pomogła szybka reakcja lokalnego dzielnicowego.

Gigant meblowy planuje około 800 zwolnień do końca przyszłego roku

Gigant meblowy planuje około 800 zwolnień do końca przyszłego roku

Spółka Black Red White planuje przeprowadzenie dużych zwolnień grupowych. Jak poinformował Powiatowy Urząd Pracy w Biłgoraju, do końca 2026 roku pracę może stracić około 800 osób zatrudnionych w różnych lokalizacjach firmy w całym kraju.

Amerykańska giełda miała przynieść zysk. Przyniosła 900 tys. zł straty

Amerykańska giełda miała przynieść zysk. Przyniosła 900 tys. zł straty

46-letni mieszkaniec powiatu lubelskiego liczył na ogromny zysk na amerykańskiej giełdzie. Wizja zysku okazała się zwykłym oszustwem. Mężczyzna stracił 900 tys. zł.

Przemysław Czarnek i przedstawiciele PiS pod Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie

Kłótnia o stan szpitali. Czarnek atakuje, NFZ się broni

Przemysław Czarnek, wspierany przez grupę przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, stanął przed Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie i ogłosił, że sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest dramatyczna. Padły słowa o tragedii pacjentów, przekładanych operacjach onkologicznych i setkach milionów złotych niewypłaconych szpitalom przez NFZ. Ten wszystkiemu zaprzecza.

Śmiertelny strzał podczas polowania. Nie żyje 68-latek

Śmiertelny strzał podczas polowania. Nie żyje 68-latek

Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności tragedii, do której doszło podczas polowania w Milejowie. Śmierć poniósł 68-letni mężczyzna. Zatrzymano innego uczestnika polowania – 50-latka.

Dolnośląskie Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie otwarte
film

Dolnośląskie Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie otwarte

Od jakiegoś czasu obserwujemy, że nasze dzieci izolują się i mają trudności w radzeniu sobie z emocjami, ale dopiero pandemia z 2020 roku ujawniła, z jak dużymi problemami psychicznymi się mierzą i jak bardzo potrzebują pomocy - powiedział Robert Raczyński, prezydent Lubina podczas uroczystego otwarcia Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie. Dodał, że miasto za 130 mln zł zbudowało miejsce kompleksowego wsparcia dla dzieci i ich rodziców.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium