Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

7 lutego 2002 r.
19:50
Edytuj ten wpis

Mam tu dobrze

0 0 A A
Piotr Giszczak, pracownik Emausa, rozmawia ze „Starym”
Piotr Giszczak, pracownik Emausa, rozmawia ze „Starym”

Zaczyna się od małej wódki z ciekawości, później więcej, częściej, a potem chciałoby się codziennie. Wreszcie pojawiają się kłopoty. Traci się pracę, dom, przyjaciół - taki jest życiorys większości bezdomnych, których spotkaliśmy na lubelskim dworcu

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Godzina 20. Przed dworcem PKP w Lublinie wicher zamiata zeszłoroczne liście i pozrywane gałęzie. Nylonowe worki kłębią się na jezdni, coraz któryś przechodzień biegnie za kapeluszem. Przenikliwe zimno wdziera się pod kurtki i płaszcze. Zaczyna siąpić deszcz. Zarośnięty i zaniedbany mężczyzna o lasce, z jedną nogą owiniętą żółtą reklamówką, powoli człapie po schodach i chroni się w dworcowym wnętrzu.

Gdzie jest Anglik?

Z białego samochodu wysiada ich czterech. Trzej "mężczyźni po przejściach”, dziś wolontariusze - Ry­-
szard, Robert i Andrzej. I Piotr Giszczak - pracownik Fundacji "Emaus”.
- Właśnie dostaliśmy wiadomość, że na poczcie przy dworcu jest jakiś bezdomny Anglik - mówi zaaferowany Piotr. - Pójdę tam się rozejrzeć.
Idziemy z nim.
Na poczcie poruszenie. Był młody człowiek, podawał się za Anglika. Bez grosza, chciał gdzieś zadzwonić, ale jak się z nim dogadać, jak on polskiego nie zna? Pracownice powiadomiły Emaus.
- Może chociaż przenocuje bezpiecznie - mówi jedna z nich. Ale Anglik przed chwilą gdzieś sobie poszedł. Chyba na dworzec? Ubrany był w sweter z frędzlami, miał czerwony plecak...
Wracamy. Przez pusty o tej porze główny hol idziemy do poczekalni. W jej jasno oświetlonym wnętrzu panuje nienaturalny spokój. Na ławkach śpią podróżni. Albo udają, że śpią. W większości mają na sobie dziwnie dobrane ciuchy sprzed wielu lat, mężczyźni z reguły nieogoleni. Dwie bardzo rozczochrane kobiety, skośnooki przybysz z Dalekiego Wschodu tępo patrzą przed siebie udając, że ich nie ma.
Robert wyjmuje z plecaka olbrzymi termos i jednorazowe kubeczki, stawia na parapet. Głośno mówi:
- Wszyscy bezdomni mogą się napić kawy. Proszę bardzo, kto chce...
Zapanowało ożywienie. Wokół termosu zakłębił się tłumek tych, którzy jeszcze przed chwilą głęboko spali.
- Jak nie macie gdzie przenocować, zabierzemy do noclegowni w Krężnicy. Mamy samochód. Ale wiecie, jaki jest warunek... - dodaje Robert nie kończąc zdania.
Głośny pomruk towarzyszy jego słowom. Dezaprobata, ironia, irytacja, lekceważenie. Rzadziej zainteresowanie.
Wychodzę na peron z Ryśkiem. Ostry wiatr uderza w twarz i łomocze folią rozciągniętą wzdłuż remontowanych budynków.
- Zobaczymy, czy tam dalej jest ktoś jeszcze - mówi Rysiek, który wiele wieczorów spędził na dworcu. Najpierw jako jeden z bezdomnych lumpów, dziś jako wolontariusz Emausa. To on i jego koledzy mają największą szansę przekonać swoich byłych kumpli, że warto żyć inaczej.
- Wiem, że ludzie są nieufni, znam to. Dlaczego to robię? Kiedyś ktoś mi pomógł, teraz ja komuś - wyjaśnia najprościej jak umie. Zbieramy ich z dworca do noclegowni, ale jest warunek: muszą być trzeźwi.
- A są?
- Nie, przeważnie nie są - uśmiecha się lekko Rysiek. - Czy mają problem? No, później to tak. Najpierw zaczyna się od małej wódki z ciekawości, później więcej, częściej, a potem chciałoby się codziennie. Wreszcie pojawiają się kłopoty. Traci się pracę, dom, przyjaciół i trafia choćby tu. Bezdomność psychiczna i fizyczna.
Zaglądamy w ciemne zaułki i zakamarki opustoszałego peronu. Nikogo. Aż raptem zza filara wyłania się dziwna postać. Jest...

Jesteśmy we wspólnej Europie?

Młody człowiek w wełnianej, wysokiej czapce na głowie. Spod szaliczków i chusteczek, którymi owinął szyję, ostentacyjnie wyciągnął na wierzch duży, srebrny krzyż. Ubrany dość oryginalnie. Lekki płaszczyk przypominający napoleoński surdut ze srebrnymi guzikami, sweter obszyty frędzlami, kilka warstw kolorowych podkoszulek. Czerwony plecak nie bardzo wypchany.
Anglik uśmiecha się ufnie do każdego. Chce zadzwonić. Gdzie i po co? Do Krakowa do ciotki, która go zaprosiła. Ona załatwiła mu pracę. Na razie nie ma nawet na telefon. Anglik przyjeżdża do nas do pracy! Jesteśmy już w unii?
Szybko wokół rozmawiających po angielsku zbiera się tłumek. Z poczekalni wychodzi Józek. Ubrany w zielony skafander, z papierosem, tyleż elokwentny co zawiany, funduje mi grabę. Wtrąca się do rozmowy, z której i tak nic nie rozumie. Zaraz zjawia się w sztywnym bereciku, chwiejący się na nogach Mietek. Szarmancko wyciąga rękę i głośno cmoka mnie w dłoń.
Anglika zabiera nasz fotoreporter Maciej Kaczanowski do dyżurnej ruchu.
- Józku, znasz ludzi, co z kanałów wychodzą? Chłopaki mówili, że tydzień temu ich widzieli - pyta Rysiek.
Józek szczerzy szczerbate zęby i kręci przecząco głową.
- Józku, chodzicie na obiady do Alberta na Zieloną?
- Tak, na obiady tak - Józek kiwa głową i sam się kiwa. - Jest problem. Jest problem, że nie możemy tu kimać - zaciąga się papierosem. - Pałami nap... - wyjaśnia w moją stronę, mając na myśli sokistów.
Obok nas pojawia się młody chłopak - Adam.
- Skąd jesteś, piłeś? Jak nie, to weźmiemy cię na Garbarską, prześpisz się - mówi Rysiek.
Młody jest zadziorny i pewny siebie.
- Dwa tygodnie tu jestem. A wcześniej? Byłem na Panny Marii. Powiedzieli, że piłem i wyrzucili mnie. Nieprawda - zarzeka się gwałtownie. - K...!, nieprawda. Pokłóciłem się ze starymi, powiedzieli, że nie będą mnie utrzymywać. Nie, to, k...!, nie - klnie co drugie zdanie. - Czy szukałem roboty? Jasne, że szukałem. I co? I, k...!, nic.
- Pogódź się młody ze starymi i wracaj do domu - łagodnie radzi Rysiek. - A dzisiaj, jak nie piłeś, to pojedziesz z nami.
- Nie, dziś nie pojadę - decyduje młody. - Tam alkomatem sprawdzają, to może jeszcze z wczoraj coś zostało.
Usiłuje nam wmówić, że dziś na pewno nie spożywał.
- Tu lepiej - dodaje Józek.
- Tak, wolę się tu przespać - decyduje młody. - Na Garbarskiej są same stare zgredy. Oni się, k...!, nie myją, śmierdzą, że wytrzymać nie można. Ja to mówię otwarcie... - zaperza się.
Korzystając z zamieszania Mietek wyrywa papierosa Józkowi.
- Czekaj, Józku, zaciągnę się raz...
Nie cieszy się długo dymkiem. Już zabiera mu peta młody. Trwa krótka szamotanina, wyśliniony papieros przechodzi z rąk do rąk, a raczej z ust do ust. W końcu Józek nie wytrzymuje:
- Zaraz dam w mordę! - oznajmia i odbiera peta. I za chwilę stwierdza filozoficznie: - Takie jest życie na gigancie. Niestety...

Na gigancie

Z zimnego peronu całą grupką wtaczamy się do poczekalni. Za chwilę znika gdzieś młody i Mietek idzie do kąta, gdzie czeka kilku posiniałych koleżków. Z ławek podrywają się dwie rozczochrane kobiety i szybkim truchtem wychodzą.
Obok pustego już termosu stoi Robert i Andrzej. Czekają. Może ktoś jednak jest i trzeźwy, i zechce pojechać do noclegowni?
Wciśnięty między parapet a ścianę siedzi starszy mężczyzna, pobrużdżony i zarośnięty.
- O, to jest stary gigant - pokazuje go palcem Józek.
Stary podrywa się z ławki.
- No, mów, jakie życie masz, jaki problem - judzi Józek. Awantura wisi w powietrzu.
- Jak mam problem, to swój! - krzyczy stary i niezdarnie szykuje się z pięściami.
Ale, widać, hierarchia obowiązuje. A może strach? Józek śmieje się nieprzyjemnie i kpiąco, i odwraca się tyłem, a stary cichnie i siada na ławce.
Siadam obok i słucham zwierzeń pokrętnych, jak wszystkie tutaj. Odór wczorajszej, a może niedawnej wódki osiada mi w nosie, oddech starego na mojej twarzy staje się nieznośny.
- Wie pani, ja wszystko mam od zakonnic - szepcze konfidencjonalnie. - Ja nie potrzebuję tej ich kawy. O, tu mam herbatę - pokazuje na tobołek obok siebie. - Wie pani, mam chore nogi, o, pani patrzy - podwija nogawki obszarpanych spodni, żeby pokazać jątrzące się rany. - Wzięliby mnie do szpitala, żebym, wie pani, podsypał - ruch palcami znaczy liczenie pieniędzy. - Ja mam pieniądze. Szukam mieszkania, takiego za dwieście złotych. Byłem wczoraj z takim jednym na Mickiewicza. Cały dom pusty stoi - mówi stary - i myślę, że ten dom niedługo będzie pusty.
- Do domu opieki? A broń Boże! Ja lubię z ludźmi żyć. Mam tu dobrze. Miałem jeszcze więcej pieniędzy, ale kumpel mnie okradł. Potem poszedł, napił się z Ruskimi denaturatu i umarł - chichocze stary.
Robert z Andrzejem stoją jeszcze, czekają - może jednak ktoś zechce do noclegowni? Potem powoli pakują termos po kawie.
Stary trzyma mnie za rękaw i zaskakuje pytaniem:
- A co pani myśli o tym handlu "skórami”?
Mój Boże! Sam już wygląda jak skóra, ale chwali sobie egzystencję na dworcowej ławce.
Wraca Maciej Kaczanowski.
- Anglik dostanie bilet do Krakowa - oznajmia. - Na miejscu zapłaci za niego rodzina.
Zbieramy się do wyjścia.
- Szkoda - mówi Piotr Giszczak. - Dziś nikt się nie zdecydował, ale będziemy tu przyjeżdżać. Może czyjeś życie się odmieni?

Pozostałe informacje

Z lewej prof. Sabina Bober z KUL, z prawej wicestarosta puławski, Piotr Rzetelski z PSL-u
Puławy

Problem z żydowską tablicą od marszałka. Zabrakło miejsca na pamięć

W przedwojennych Puławach żyło 3600 Żydów. Podczas wojny cała ta społeczność została z miasta wygnana przez Niemców, a żydowska dzielnica zniszczona. Dzisiaj lokalne władze miasta i powiatu puławskiego mają problem ze znalezieniem miejsca na tablicę poświęconą ich pamięci.

Kto dokończy puławską elektrociepłownię? Polimex zrywa kontrakt
Puławy

Kto dokończy puławską elektrociepłownię? Polimex zrywa kontrakt

Największa i jedna z bardziej pechowych inwestycji energetycznych na Lubelszczyźnie, nowy blok węglowy w Puławach, ma kolejny problem. Jej główny wykonawca - Polimex-Mostostal oświadczył, że odstępuje od kontraktu. Chodzi o zadanie warte 1,2 mld zł.

Aluron CMC Warta Zawiercie górą w Lublinie, Bogdanka LUK z drugą porażką u siebie
ZDJĘCIA
galeria

Aluron CMC Warta Zawiercie górą w Lublinie, Bogdanka LUK z drugą porażką u siebie

Znakomita atmosfera, ogromne emocje, pięć setów i jedyne czego zabrakło to wygrana. Po świetnym meczu Bogdanka LUK Lublin przegrała w hali Globus im. Tomasza Wojtowicza z Aluron CMC Wartą Zawiercie w hicie 16. kolejki.

Mikołajkowy półmetek
foto
galeria

Mikołajkowy półmetek

W nowo otwartym Klubie Paradox pojawił się Mikołaj ze śnieżynkami i rozkręcili grubą imprezę. Miał dużo prezentów muzycznych w klimacie latino i polskich hitów. Zobaczcie jak się bawi Lublin.

Imponujący powrót, czyli opinie po meczu Start Lublin - Zastal Zielona Góra
galeria

Imponujący powrót, czyli opinie po meczu Start Lublin - Zastal Zielona Góra

Start Lublin słabo zaczął, ale dużo lepiej zakończył piątkowy mecz z Zastalem Zielona Góra. Jak spotkanie oceniają gospodarze?

Obecnie w Lublinie Ruch zlikwidował wszystkie swoje kioski. W przeszłości takich punktów było łącznie 12.
MAGAZYN

Kioski Ruchu: to już koniec

Kiedyś były praktycznie na każdej ulicy, na każdym osiedlu. Dzisiaj w Lublinie nie ma już ani jednego.

Znęcał się nad rodzicami i groził im nożem. To nie pierwsza taka sytuacja

Znęcał się nad rodzicami i groził im nożem. To nie pierwsza taka sytuacja

Wyzywał, poniżał, popychał, nie pozwalał spać – schorowani rodzice 34-letniego mężczyzny nie mieli łatwego życia. O losie ich syna zdecyduje teraz sąd.

Camilla Herrem

ME piłkarek ręcznych: Norwegia i Dania zagrają w finale

Za nami pierwsze kluczowe rozstrzygnięcia trwających od 28 listopada mistrzostw Europy w piłce ręcznej kobiet. W piątkowych półfinałach rozegranych w Wiedniu triumfowały reprezentacje Norwegii i Danii, które w niedzielę zagrają o złoty medal. O najniższe stopień podium powalczą Francuzki i Węgierki.

Ptasia grypa zaczyna nowy sezon. Czy jest się czego obawiać?
ROZMOWA Z EKSPERTEM

Ptasia grypa zaczyna nowy sezon. Czy jest się czego obawiać?

Co roku zabija w Polsce miliony ptaków hodowlanych uderzając w rodzimy przemysł drobiarski. O ile zeszły sezon był pod względem spokojny, ten zaczął się o wiele gorzej. Na Lubelszczyźnie mamy już cztery ogniska: trzy w powiecie lubartowskim i jedno w ryckim. O tym skąd się wziął wirus H5N1, gdzie występuje najczęściej i czy może być groźny dla ludzi, rozmawiamy z prof. KrzysztofemŚmietanką z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.

Mikołajki w Helium
foto
galeria

Mikołajki w Helium

Jeśli chcecie zobaczyć, jak się bawiliście na ostatniej imprezie w Helium Club, to zapraszamy do naszej fotogalerii. Tym razem fotki z cotygodniowego Ladies Night w Mikołajkowym wydaniu. Tak się bawi Lublin!

Zgubił narkotyki w sklepie. Wszystko nagrały kamery

Zgubił narkotyki w sklepie. Wszystko nagrały kamery

Do nietypowej sytuacji doszło w jednym ze sklepów spożywczych na terenie Świdnika. 20-latkowi wypadł woreczek strunowy, który szybko trafił wraz z właścicielem w ręce policji.

Wyprzedzanie zakończone tragedią. Nie żyje 39-latka

Wyprzedzanie zakończone tragedią. Nie żyje 39-latka

Kobieta próbowała wyprzedzić kilka samochodów na raz, ale jej jazda zakończyła się kraksą na drzewie. Razem z nią podróżowało dziecko.

Siała baba mak, nie wiedziała jak… więc zrobiła struclę makową!
DZIENNIK ZE SMAKIEM
film

Siała baba mak, nie wiedziała jak… więc zrobiła struclę makową!

Gdy zakwas na barszcz gotowy, a śledzie się marynują, warto pomyśleć o czymś słodkim na świąteczny stół.

The Analogs w Zgrzycie
koncert
14 grudnia 2024, 19:00

The Analogs w Zgrzycie

Dziś w Fabryce Kultury Zgrzyt będzie głośno i skocznie ponieważ wystąpi jeden z najbardziej znanych polskich zespołów street punkowych – The Analogs, którego koncerty są bardzo żywiołowe. Jako support zaprezentuje się Offensywa.

Jutro zrobimy zakupy. A jak będzie w następnym roku?
ZMIANY

Jutro zrobimy zakupy. A jak będzie w następnym roku?

Przed nami dwie niedziele handlowe. W następnym roku może być ich więcej, ale wszystko zależy od decyzji prezydenta.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium