Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

8 grudnia 2005 r.
17:12
Edytuj ten wpis

Polsko-ukraińska Granica absurdu

Bałagan, zastraszanie i łapówki - to polsko-ukraińskie przejścia graniczne. Żeby przedostać się na drugą stronę, trzeba uzbroić się w cierpliwość, gotówkę i być gotowym na bardzo wiele

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Hrebenne

Zielony pas dla podróżnych, którzy nie mają nic do oclenia, to fikcja. Tutaj wszędzie są takie same kolejki.
- Gdzie jedziecie? - rzuca funkcjonariusz ukraińskich służb granicznych.
- My na zaproszenie konsula - blefujemy. Udało się: przekraczamy granicę w godzinę, podczas gdy normalnie trzeba stać trzy.
W drugą stronę, czyli z Ukrainy do Polski, nie działają już żadne sztuczki. Zielony pas, jak zwykle, zatłoczony.

Ochroniarze

Podchodzi do nas dwóch mężczyzn; wyglądają jak ochroniarze z dyskoteki. - Dajcie dwadzieścia hrywien - po polsku mówią całkiem nieźle.
Za co?
- Za to, że możecie tu stać - oni nie żartują. - Nie dadzie, nie przejedziecie.
Staliśmy cztery godziny, zanim znaleźliśmy się w ścisłej strefie granicznej. Kiedy byliśmy tuż przed ostatnim szlabanem, jeden ze strażników powiedział nam tylko, że mamy wracać na koniec kolejki. Natychmiast i bez dyskusji. A tam już czekali znajomi panowie. Tym razem bez szemrania wyciągamy 20 hrywien. Niestety, stawka wzrosła do 20 dolarów.
Po trzech godzinach wreszcie przejechaliśmy przez szlaban. Tyle że jeszcze nie przekroczyliśmy granicy. Stoimy w kolejnej kolejce. Tu z aut mogą wysiadać tylko Ukraińcy. - Nie wolno, do maszyny - krzyczy celnik.
Obok stoi grupka ukraińskich kierowców. Palą papierosy i nikt im nie robi kłopotów.

Nie wytrzymujemy

Po dwóch godzinach doczekaliśmy się kontroli paszportowej. 20 minut i trafiamy do polskich celników. Tu też kolejka...
Nie wytrzymujemy. - Jesteśmy dziennikarzami. Musimy zawieźć zdjęcia i teksty do redakcji - tłumaczymy. - Oczywiście, bardzo proszę - mówi polski pogranicznik. I dzwoni do swoich kolegów na następnej bramie. - Przepuście tych ludzi bez kolejki - prosi.
Staliśmy na tym przejściu od 4 w nocy. Teraz jest 11. Całe przejście graniczne ma długość kilkuset metrów, a pokonywaliśmy je siedem godzin.

Medyka

Międzynarodowa droga nr 4. Im bliżej przejścia, tym więcej ukraińskich tablic i reklam na polskich sklepach.
Przy terminalu zwyczajnie: setka tirów do odprawy. - Trzeba będzie aż do wieczora stać - narzeka Paweł Skarbek z Przemyśla, kierowca.
- Tylko bez nazwisk i zdjęć! - proszą ukraińscy kierowcy. Wtedy chętnie opowiadają: że dostają telefon, kiedy jest "dobra” zmiana i trzeba jechać. Bo "dobra” zmiana ściągnie plomby, do lasu bezpiecznie wywiezie, a tam trefny towar można wyładować.
Kto dzwoni z informacjami?
- Ten, który wie - odpowiadają kierowcy.

A czyje te wille?

Kiedy prezydent Wiktor Juszczenko odwiedził przygraniczne tereny, zapytał tylko, czyje są te piękne wille.
Oczywiście, celników.
Po wizycie prezydenta na przejściu pojawiły się kontrole przysłane z Kijowa. Kilka miesięcy później grupa ukraińskich parlamentarzystów tłumaczyła swoim polskim kolegom, że to nie pomaga. - Kontrola jest, a później jej nie ma - mówili. - I na granicy wszystko zostaje po staremu.
Bo ważni ukraińscy celnicy są ostrożni: jeśli już ryzykują, to biorą duże pieniądze za duży przemyt.
Zwykli biorą, co popadnie. - Grosze, baksy - mówi Polak, który żyje z przygranicznego handlu. - Generują kolejki, żeby od kierowcy wziąć dolara.

Kobieta i człowiek

Od strony polskiej można wjechać na przejście pasem dla turystów z unii. Po stronie ukraińskiej nie ma znaczenia, kto skąd jest. Szybciej odprawi się ten, kto sprytniej zmieni pas albo zajedzie drogę. I czy prawidłowo wypełni dokumenty, których wciąż przybywa.
Tym razem celniczka nie chce "Karty imigracyjnej - CK”. To nikomu niepotrzebny formularz: kto jedzie, skąd i dokąd. Nikt tego nie czyta. No, może poza Polakami, którzy się dowiadują, że w rubryce "mężczyzna” należy wpisać "człowiek”. A w rubryce "kobieta” należy wpisać... "kobieta”. Taka ciekawostka.
Przy wyjeździe z przejścia granicznego ostatnia bramka. Tu z kolei proszą o kawałek papieru, który ukraińscy urzędnicy dali przy wjeździe. Trzeba się wrócić i uzupełnić pieczątki.

Krościenko

Z Polski na Ukrainę: 2 godziny.
W odwrotną stronę: koszmar. W Medyce stalibyśmy ok. 7 godzin i wydali sporo pieniędzy na łapówki.
Dlatego wracamy przez przejście w Krościenku. Tu jest normalnie. Tak, jak być powinno. Może dlatego, że na tu nie ma "ziemi niczyjej” między strefą polską i ukraińską? Może dlatego, że służby polskie i ukraińskie urzędują w tej samej budce? A może dlatego, że tu nie traktuje się każdego jak przemytnika.
- Mamy wspólne odprawy. I dlatego idzie nam tak sprawnie - chwali się porucznik Andrzej Siwiec, kierownik zmiany.
Kiedy otwierano przejście, zakładano, że codziennie skorzysta z niego ok. 500 aut i półtora tysiąca osób. Tymczasem przejeżdża 3 tysiące samochodów i 7 tysięcy ludzi.
I nie ma kolejek.

Zosin

Z kolejki samochodów oczekujących na wjazd do Polski nagle wysiada kierowca. Przeskakuje barierkę dzielącą kolejki i wsiada do samochodu stojącego przed nami. - Ukraińcy tak robią - tłumaczy nam właściciel wysłużonego dostawczaka. - Współpracują ze sobą. Mają kilka samochodów w kolejce. Jeden kierowca podjeżdża, kiedy trzeba. A drugi jedzie na Ukrainę, by ustawić w kolejce kolejne auto. A potem handlują miejscami w kolejce. Za kilkadziesiąt hrywien, czy kilka dolarów można skrócić sobie oczekiwanie na wjazd do Polski.

Ciężarówką niet

Tymczasem podchodzi do nas ukraiński pogranicznik. - Karty majecie? - pyta.
Nie mamy. Dostajemy malutkie karteczki, które skrupulatnie wypełniamy. Imię, nazwisko, dokąd jedziemy... Bez tego nie wrócimy potem z Ukrainy.
W końcu podjeżdżamy do miejsca, gdzie odbywa się kontrola paszportowa. W małym pomieszczeniu ktoś siedzi i wyciąga rękę po nasze paszporty. Ktoś, bo przez lustro weneckie zupełnie nie widać, czy to kobieta, czy mężczyzna. Długo trwa sprawdzanie naszych dokumentów. W końcu ręka z nimi wysuwa się z okienka. - Nie pojedziecie - słyszymy.
I nie pojechaliśmy. Okazało się, że auto, którym jedziemy, mimo że to samochód osobowy, nie może przekroczyć granicy w Zosinie. Bo w dokumentach jest zarejestrowany jako ciężarowy. Nawet mieszkańcy Zosina, którzy mają samochody z kratkami, nie mogą tu przekroczyć granicy. Muszą pojechać do Dorohuska lub Hrebennego.

Wycieczka

Sobota, wczesny ranek. Z dwójką gości z Pomorza jedziemy na wycieczkę do Lwowa. Przed nami tylko 10 aut. Liczymy, że za pół godziny będziemy po drugiej stronie. Przeliczyliśmy się. Chociaż tłumy ludzi w ukraińskich mundurach biegają w tę i z powrotem, krzyczą, kłócą się albo coś gorączkowo omawiają, odprawienie dwóch samochodów zajmuje pół godziny. A za nami rośnie kolejka.
Po godzinie wysiadamy, żeby zapalić papierosa. Podbiega ukraiński pogranicznik i drze się: Palić nie wolno! Mandat będzie!
Po dwóch godzinach docieramy przed okienko odpraw. Ukrainiec ogląda paszporty, kartki imigracyjne, "talonczik”, czyli świstek z wypisanymi numerami rejestracyjnymi naszego auta.
- Dokąd - pyta.
- Do Lwowa.
- Na długo?
- Na jeden dzień.
- Po co?
- Turystycznie.
- Co znaczy "turystycznie”?
- Pooglądać miasto, pójść do muzeum, na Cmentarz Łyczakowski…. - dukamy zaskoczeni.
- A vouchery turystyczne macie?
- Nie, ale mamy gotówkę: euro, hrywny i karty kredytowe….
- Bez voucherów nie ma jazdy. Na koniec kolejki!
Na końcu kolejki pytamy Ukraińców o te cholerne vouchery. - Jakie vouchery? - śmieją się. - Nie ma żadnych voucherów. Kartki się liczą.
Kartki, czyli tzw. wizy imigracyjne, karteluszki z wpisanymi danymi personalnymi, których nikt nie czyta. Wypełniamy je ponownie, dokładnie jak tamte, które zostały w rękach pana od voucherów. Czekamy dwie godziny. - Źle wypełnione - orzeka nasz prześladowca z okienka. - Na koniec kolejki.
Trzeciej próby nie będzie. Pojedziemy przez Dorohusk, 40 km na północ od Zosina.

Dorohusk

Tu w kolejce polskie mrówki uświadamiają nas "granicznie”. - To nie wiecie, że trzeba dać po 10 hrywien od głowy temu, co dopuszcza do szlabanu, temu od paszportów i celnikowi. I dobrze mieć 10 gotowych dla milicjanta, bo jak zjedziesz z przejścia, to cię zaraz drogówka sprawdzi, a po co kłopoty.
Próbujemy. "Ten od szlabanu” bierze 30 hrywien jak swoje. Jedziemy dalej. Kierowca bierze wszystkie trzy paszporty (w każdym po 10 hrywien), wizy, talonczik i idzie do biura odpraw. Jedna godzina, druga... Pecha mieliśmy. Pieniądze w paszportach zauważył Bardzo Ważny Pogranicznik. Zrobił awanturę. Tłumacz przysięgły, przesłuchanie, deportacja i zakaz wjazdu na teren Ukrainy przez rok. Na koniec przemówienie Bardzo Ważnego: od czasów pomarańczowej rewolucji funkcjonariusze ukraińskiej administracji łapówek nie biorą!

Granica polsko -białoruska

Z Białegostoku dojeżdżamy do Kuźnicy. To niewielkie miasteczko. Po lewej stronie szkoła, po prawej sklep i jeszcze dwa kantory przy głównej drodze. Mimo to handel kwitnie. Głównie alkohol i papierosy.
Na przejściu kilometrowa kolejka TIR-ów. - Bez nerwów - mówią kierowcy. - Dwie godziny i po sprawie. Dalej będzie gorzej - ostrzegają.
W kolejce osobowej kilkanaście aut. Dojeżdżamy do białoruskiego przejścia. Pogranicznik wypisuje nam kwit i zaznacza, ile osób jest w samochodzie. Puszcza nas dalej. - Już? Po wszystkim? - nie możemy ukryć zdziwienia. I dokładnie za minutę dowiadujemy się, że było to przedwczesne. Jakieś 200 metrów przed nami zaczyna się następna kolejka. Czekamy. Przez 20 minut kolejka nie poruszyła się nawet o krok. Następne 20 minut i... przejechał jeden samochód. Okazuje się, że musimy wypisać jeszcze świadectwo naszego wjazdu. Dostajemy kwit. Napisany po białorusku. Na szczęście mamy ze sobą wypełniony wzór.
Ale nie opłaciliśmy jeszcze "zielonej karty” - specjalnego ubezpieczenia samochodu. Dla spóźnialskich na przejściu jest bank, gdzie można wykupić polisę. Tu kosztuje 20 dolarów. W Polsce 10 zł.
Na przejściu czeka nas jeszcze odprawa paszportowa, celna i odprawa samochodu.
Paszportową przechodzimy bez trudu, choć i tu trzeba się naczekać. Wszyscy stoją, marzną i czekają, a celnik gdzieś sobie poszedł. Kiedy wróci? A kto to wie?
Z odprawą celną jeszcze gorzej. Celnik się obraża, bo kiedy przeglądał nasze bagaże odebraliśmy telefon. Obraził się tak bardzo, że po prostu nas zostawił. Czekamy, czekamy, a reszta kolejki razem z nami. Celnicy też czekają. Chodzą tu i tam, coś robią, ale przez godzinę nie odprawiają. W końcu im przechodzi. Celnik znowu wszystko przegląda i wreszcie puszcza dalej. To znaczy do kolejnego okienka. Tu sprawdzają deklarację samochodową. Wszystko w porządku, więc ruszamy w drogę. Czyli do następnego szlabanu. Kwadrans czekania, sprawdzanie paszportów i kwitów.
Wreszcie, po czterech i półgodzinie jesteśmy na Białorusi. I jeszcze się dowiadujemy, że mieliśmy szczęście. - Dzisiaj to i tak było bardzo szybko - tłumaczy nam Leszek, kierowca z Białegostoku. - Tydzień temu stałem tu 17 godzin.
Agnieszka Kalinowska

Pozostałe informacje

W meczu o brązowy medal mistrzostw świata reprezentacji Polski siatkarzy pokonała Czechy 3:1

Mistrzostwa świata siatkarzy: Polska z brązowym medalem

W spotkaniu o brązowy medal mistrzostw świata reprezentacja Polski siatkarzy pokonała Czechy 3:1

Największy remont w historii KUL. Kiedy studenci powrócą do Gmachu Głównego?

Największy remont w historii KUL. Kiedy studenci powrócą do Gmachu Głównego?

Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim trwa największy w historii remont Gmachu Głównego. Kultowy budynek przy al. Racławickich, wraz ze swoim charakterystycznym dziedzińcem, jest obecnie w przebudowie.

Żużlowcy jadą w finale. A autobusy i kierowcy na objazdy
SONDA

Żużlowcy jadą w finale. A autobusy i kierowcy na objazdy

Czy żużlowcy zdobędą tytuł mistrza Polski? Tego nie jesteśmy pewni, natomiast wiemy, że na czas finału planowane są utrudnienia w ruchu drogowym oraz dla komunikacji miejskiej.

Zdjęcie ilustracyjne
Pomysł na niedzielę

Ostatnie dni na zwiedzanie wystawy o polskich artystkach. Dziś muzeum czynne do godz. 22

Ostatni dni zostały na zwiedzenie wystawy o polskich artystkach pt. „Co babie do pędzla?!” w Muzeum Narodowym w Lublinie. Do 5 października przewidziano m. in. oprowadzania kuratorskie, spotkania. W weekendy wydłużono także godziny otwarcia ekspozycji. Dotychczas wystawę zobaczyło ponad 36 tys. osób. Jeżeli macie czas, to jest dobry pomysł na dzisiejszą niedzielę.

Polak na szkoleniu Wojsk Obrony Terytorialnej

Dlaczego nie chcemy umierać za Polskę?

Niemal połowa Polaków deklaruje, że nie zgłosiłaby się do obrony kraju – wynika z sondażu IBRiS. Dlaczego tak wielu z nas nie chce umierać za ojczyznę, choć w powietrzu wisi widmo wojny?

Polski F-16
AKTUALIZACJA

Myśliwce poderwane, bo Rosjanie atakują w Ukrainie

O godzinie 4 rano nad naszym regionem latały wojskowe samoloty. Polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że operowanie naszego lotnictwa zostało zakończone. Port Lotniczy Lublin działa normalnie.

Bartłomiej Kseniak zawodnik KS SNAJPER (z tarczą) - zwycięzca w dwóch kategoriach pistoletowych.
galeria

Celowali patriotycznie. Memoriał Strzelecki Żołnierzy i Powstańców

W Klubie Strzeleckim Snajper Lublin uczcili dzisiaj pamięć poległych i pomordowanych żołnierzy i powstańców.

Rozpoznasz polityków z Lubelszczyzny? Sprawdź się w naszym quizie!
QUIZ

Rozpoznasz polityków z Lubelszczyzny? Sprawdź się w naszym quizie!

Lubelszczyzna od lat jest ważnym miejscem na politycznej mapie Polski. To właśnie stąd wywodzi się wielu znanych parlamentarzystów, samorządowców i działaczy, którzy kształtują nie tylko lokalną, ale też krajową scenę polityczną. Część z nich działa od dekad, inni dopiero zdobywają popularność, ale jedno jest pewne – każdy, kto interesuje się życiem publicznym w regionie, powinien kojarzyć ich twarze. Dlatego przygotowaliśmy specjalny quiz o politykach z Lublina i województwa lubelskiego, który sprawdzi twoją wiedzę w nietypowy sposób.

Zamojski Szpital Niepubliczny w Zamościu mieści się przy ul. Peowiaków

Przymiarki do nowego oddziału w „starym” szpitalu. Prezes: Będziemy stawać na głowie

Baza lokalowa jest. Z personelem pomocniczym też nie będzie problemu. By pomysł na uruchomienie w zamojskim tzw. starym szpitalu oddziału psychiatrii dziecięcej się powiódł, potrzebni są jeszcze lekarze specjaliści.

Klaudia Klimczyk czyli Mama Na Obrotach

Gwiazda TikToka jedzie z nowym programem. Odwiedzi dwie miejscowości

Popularność zdobyła dzięki TikTokowi, ale znana jest również ze stund-upu. Klaudia Klimczyk występująca pod pseudonimem Mama Na Obrotach odwiedzi na początku października dwie miejscowości w powiecie tomaszowskim. Jej występy w Łaszczowie i Jarczowie będą biletowane.

Zniszczony dom w Wyrykach

Do czasu odbudowy domu poszkodowana rodzina z Wyryk ma zapewnione mieszkanie zastępcze

Do czasu odbudowy domu poszkodowana rodzina z Wyryk ma zapewnione mieszkanie zastępcze – powiedział PAP wójt gminy Bernard Błaszczuk. Dom został uszkodzony w nocy z 9 na 10 września, gdy nad Polskę wtargnęły rosyjskie drony. Budynek zostanie odbudowany od podstaw na koszt państwa.

Na ulicy Łukasińskiego pracownicy Strabagu całe wakacje układali kostkę na nowo. Od 1 października będzie już można tamtędy jeździć

Gwarancyjne remonty na finiszu. Ale poprawek ten wykonawca może mieć więcej

Z początkiem października zostanie otwarty ruch na Łukasińskiego, a najpewniej do końca miesiąca na Altanowej. Obie te ulice były w ramach remontów pogwarancyjnych naprawiane przez firmę Strabag. Miasto chciałoby, aby ten wykonawca poprawił też inne swoje inwestycje w mieście.

Świdniczanka wygrała drugi mecz z rzędu

Świdniczanka lepsza od Wisły II Kraków

W siedmiu pierwszych występach tylko trzy punkty. W dwóch ostatnich aż sześć „oczek”. Świdniczanka po derbowej wygranej z Avią poszła za ciosem i w meczu na dnie tabeli pokonała u siebie Wisłę II Kraków 4:1.

Bogdan Nowak i jedna z jego rozmówczyń - Jadwiga Kropornicka
galeria

Powrót do wyjątkowo trudnej przeszłości. Książka i reportaż pełne traumatycznych wspomnień

Godziny rozmów, setki zdjęć i nagrań. Gmina Skierbieszów wydaje kolejną wyjątkową książkę. Uzupełnieniem publikacji będzie też filmowy reportaż. Zawarte w nich są wspomnienia trudne, dotyczące czasów wojny i tego, co mieszkańcy Zamojszczyzny przeżyli podczas wysiedleń.

Bryan Griffin rozegrał niezłe zawody

PGE Start Lublin pokonał Górnika Zamek Książ Wałbrzych i zagra w finale Superpucharu Polski

PGE Start zagra w finale Pekao S.A. Superpucharu Polski. W sobotnim półfinale ekipa z Lublina pokonała Górnika Zamek Książ Wałbrzych 80:66.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium