Sweterek na dużą szklaną wydmuszkę robi 40 minut, na mniejszą 15. Takich ubranek z koronki Krystyna Sadowska, twórczyni ludowa z Poniatowej, musiała zrobić ponad 200. Schodzą przed Wielkanocą jak świeże bułeczki.
Narzutę zobaczyły koleżanki i też takie chciały. - Pomyślałam, że może warto robić to na sprzedaż. I tak dzięki szydełkowaniu mogłam sobie pozwolić na wyjazdy zimowe w góry, letnie wczasy za granicą.
Serweta jedzie do Australii
Kiedy pracowała, szydełkowanie było zajęciem dodatkowym. - Ale w 1998 roku poszłam na zasiłek przedemerytalny i stało się to moim głównym zajęciem. Kobitki ze wsi siedziały w malinach, a ja brałam szydełko.
Do dziś dorobiła się wiernego grona klientek, jedna z nich mieszka nawet w Australii. - Jak ma przyjechać na święta, to dzwoni wcześniej i zamawia towar na kilogramy.
17 godzin z szydełkiem
- Tam mnie ciągnie, bo się urodziłam na Żuławach - wyjaśnia. - A tu w 1962 roku przyjechali rodzice i wybudowali dom. Poniatowa to piękna okolica, pełna grzybów, a ja jestem maniakiem chodzenia po lesie. Nie wiem, co to nuda, nie znam okolicznych plotek, nie mam na to czasu. Ciągle jestem w ruchu, bo szydełkowanie to nie tylko godzina dziennie pracy, ale czasem i 17 godzin, jak pilna robota jest.
Debiut jajek
Później pojechała z koleżanką do producenta i zobaczyła, że mają też w ofercie szklane jajka. - Rok temu wzięłam 10 na próbę i wystawiłam. Zrobiły furorę, dlatego w tym roku przywiozłam dużo szklanych wydmuszek w różnych kolorach i rozmiarach.
Okres jajkowy
Ubranko na duże jajko robi 40 minut, a na mniejsze 15 minut. Zaczęła je dziergać już w styczniu, bo przywiozła ponad 200 jajek.