• Z jednej strony ludzie zamyśleni, modlący się, z drugiej strony uśmiechnięci, jedzący lody, kupujący pamiątki na straganach. Taka jest Radecznica na pańskich zdjęciach.
- Byłem tam pierwszy raz w życiu. Kolega ma tam dziadków i powiedział, że to miejsce bardzo ciekawe fotograficznie. On też fotografuje, ale nigdy tam nie zrobił zdjęć. Tym razem też handlował tam kiełbaskami. Ja skorzystałem z jego propozycji i wybrałem się na reportaż. I okazało się, że to rzeczywiście bardzo ciekawe miejsce. Co mnie pozytywnie zaskoczyło, to podejście ludzi. Byli przemili. Często zajmuję się fotografią uliczną i różnie z tym bywa. Kiedy np. chodzę z aparatem po Lublinie to jedna osoba się uśmiechnie, ale druga odburknie. Tam ludzie znakomicie reagowali. Niektórzy nawet pytali czy będą w gazecie.
• Czy ma pan jakiś sposób na zrobienie dobrego portretu fotograficznego? Zazwyczaj przecież ludzie reagują nieufnie widząc obiektyw.
- Stosuję uśmiech. Staram się też, żeby człowiek nie zauważył, że robię zdjęcie. Kiedy zauważy, od razu zaczyna pozować i zdjęcie jest nienaturalne. Dopiero potem pytam o zgodę. Kiedyś, na początku, najpierw pytałem i źle to wychodziło. Ale nie robię też zdjęć z ukrycia. Na ulicę wychodzę z obiektywem 50 mm, który wymaga podejścia bardzo blisko, żeby zrobić dobre zdjęcie. Myślę, że z czasem kupię jeszcze szerszy obiektyw, np. 35 mm i będę podchodził jeszcze bliżej.
• A czy jest jakaś granica, której autor zajmujący się fotografią uliczną i reporterską nie może przekraczać? Czy wszystko to co widzi, można fotografować?
- Często tak jest. Przykładowo w Radecznicy starałem się nie wchodzić do bazyliki z aparatem, mimo że mam zgodę na fotografowanie w kościołach. Moja obecność w tym miejscu, w chwili kiedy ludzie się modlili, mogłaby im przeszkadzać. Nie chciałem tego robić.
• Wśród pańskich zdjęć jest też dużo robionych w plenerze z modelką. Co jest fajniejsze dla fotografa: taka praca czy też tematy reporterskie, jak np. w Radecznicy, czy podczas pikniku lotniczego w Depułtyczach Królewskich?
- Zdecydowanie wolę tematy reporterskie, po prostu lubię pracę z aparatem na ulicy. Praca z modelką też jest ciekawa, ale planujesz, ustawiasz, robisz zdjęcie i tyle. A na ulicy jest większy kontakt z ludźmi. Szukanie tego jednego momentu jest tam zdecydowanie ciekawsze.
• Najciekawszy dotychczas temat, który udało się panu zrealizować to…
- Z ostatnich zdjęć to chyba właśnie odpust w Radecznicy. Obecnie mieszkam w Łęcznej. Tam także odbywają się podobne uroczystości, ale nigdy nie ma aż tylu ludzi. W Radecznicy były prawdziwe tłumy. Dla mnie samego obecność w tym miejscu była naprawdę niesamowitym przeżyciem. Opowiem o jednej rozmowie. Ze św. Antonim są związane kwiaty lilii. Zrobiłem zdjęcie pani, która opowiedziała, że była w Radecznicy kilka lat temu, kiedy była ciężko chora. Zjadła kawałek tej lilii, po czym, jak mówi, wyzdrowiała. Od tamtego czasu przyjeżdża do Radecznicy co roku.
• A czy jest temat, którym szczególnie chciałby się pan zająć?
- Chciałbym po prostu podróżować po świecie i robić zdjęcia.