- Teraz żyje tu dokładnie 99 osób. Kiedyś było nas więcej.
• Jak powstała osada?
- Zaczęło się od przyjazdu Mariana Durskiego z Chicago. Był on agentem sprzedaży nieruchomości. Kiedy wykarczowane zostały lasy olbrzymich sosen, zostały wolne tereny, które nie miały większej. Wystawiono je na sprzedaż. Kupców miał szukać właśnie Durski. W gazetach w Pensylwanii i Chicago zamieścił ogłoszenia, że są wolne pola do kupienia. Klienci, którzy tu przyjeżdżali kupowali od 40 do 80 akrów. Ale wcale nie spodziewali się tego, że jest tu tyle pniaków do usunięcia. Zakładanie gospodarstw musieli zaczynać od wyrywania pni. Jakoś to pomału powyciągali. A ileż kamieni było w tych polach! Jeszcze do dzisiaj je zbieram. Mimo to, ludzi stale przybywało.
• Czym się zajmowali?
- Głównie rolnictwem. W lecie pracowali na własnych polach. A zimą przy wycince drzewa. Z tego żyli. Mężczyźni i chłopcy, którzy skończyli 15 lat szli pracować do lasu, gdzie mieszkali w namiotach. Wiosną wracali do wioski.
• A teraz czym się trudnią lublinianie?
- Też rolnictwem. Największym zakładem przemysłowym w Lublinie jest młyn produkujący pasze dla bydła. Mamy też dwa sklepy spożywcze, sklep narzędziowy. Kiedyś mieliśmy siedem restauracji, dzisiaj została nam tylko jedna.
• Jak stara jest wasza osada?
- Powstała gdzieś między rokiem 1902 a 1904. Oficjalnie do hrabstwa zostaliśmy włączeni w 1915 roku.
• Skąd wzięła się nazwa Lublin?
- Durski pochodził z okolic Lublina. Mówił, że to miasto ma piękną historię, tradycję i darzone jest szacunkiem. Dlatego założył tutaj właśnie Lublin. W okolicy jest wiele miejscowości o typowo polskich nazwach: Warszawa, Kraków, Częstochowa.
• A jak daleko jest do Warszawy?
- Półtorej godziny jazdy samochodem.
• Skąd tyle polskich nazw?
- W stanie Wisconsin mieszka sporo ludzi, którzy mają polskie pochodzenie. W sumie jest ich prawie pół miliona.
• A pan, kiedy tu się sprowadził?
- Przyjechałem w 1959 roku, ostatnim pociągiem pasażerskim, jaki tu przyjechał.
• I skoro nie przyjeżdża tu żaden pociąg, to trudno się dziwić, że mieszkańców stale ubywa. Kiedy ostatnio wprowadzili się do Lublina nowi ludzie?
- Nie tak dawno wprowadziła się para z Illinois.
• Jakie wygody macie w Lublinie?
- Jest bank, poczta, restauracja, mamy trzy kościoły...
• Zaraz, zaraz... 99 mieszkańców i aż trzy kościoły? To na każdą świątynię wypada po trzydziestu wiernych?
- Nie do końca. Tu jest inaczej niż w Polsce. U was mieszkańcy wsi żyją w większym skupisku. U nas są rozproszeni po całym terenie, a w pobliżu Lublina mieszka wielu rolników. I na nabożeństwa przyjeżdżają właśnie do nas. Mamy jeden kościół rzymskokatolicki, jeden polskokatolicki i jeden prawosławny.
• A otoczenie?
- Mamy mnóstwo jezior i lasów. Mamy też rzekę Black River, która niesie czarną wodę.
• Brudna?
- Nie, to przez minerały, które płyną w jej wodach.
• Ilu mieszkańców Lublina ma polskie korzenie?
- Dwie, albo trzy osoby ich nie mają.
• To pewnie w miejscowej restauracji można zjeść pierogi?
- Są gołąbki, pierogi wiejskie z kaszą, pierogi z serem, z grzybami i kapustą, z kartoflami...
• Ile kosztuje porcja?
- Pięć i pół dolara.