PZL-Świdnik wciąż liczy na wygraną, w przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla polskiej armii. Firma oferuje wojskowym nie tylko model AW149, ale i lepiej wyposażonego „Głuszca”. To nie jedyna z nowych propozycji polskiej zbrojeniówki
Wszystkie prezentowane są w Kielcach, w ramach kończącego się dziś Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego. To jedna z największych tego typu imprez w Europie, a w tym roku pobiła kolejny rekord. Zgromadziła 609 firm z 30 krajów świata. Na ponad 27 tys. mkw powierzchni wystawienniczej prezentują się firmy ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Turcji, Francji, a nawet Chin.
Większość przestrzeni zajmują jednak przedstawiciele krajowego przemysły obronnego.
To w sumie 320 wystawców.
Kto walczy o „Kruka”
Największe stoisko należy do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która prezentuje m.in. systemy obronne, pojazdy dla wojska oraz sprzęt dla tworzonych właśnie Brygad Obrony Terytorialnej. Nie zabrakło również lubelskich akcentów.
W Kielcach prezentuje się między innymi producent specjalistycznego obuwia - firma Protektor, oraz Ursus, oferujący lekkie pojazdy terenowe dla wojska.
Podczas tegorocznej edycji MSPO można zobaczyć również 7 śmigłowców. Turcy pokazują model T129 Atak, Amerykanie model Apache, a Francuzi z Airbusa śmigłowiec Tiger. To maszyny szturmowe. Mają walczyć o zamówienie dla polskiej armii w ramach programu „Kruk”. Wartość kontraktu to ok. 9 mld.
W Kielcach pokazano również śmigłowce wielozadaniowe. To AW149, prezentowany przez firmę Leonardo Helicopters, właściciela PZL-Świdnik. Tuż obok prezentowany jest Black Hawk z Mielca oraz Caracal, francuskiego Airbusa. Właśnie ten model wygrał kontrakt dla polskiej armii.
Jeden to za mało
Przetarg na dostawę 50 maszyn nie doczekał się jeszcze finału. Producent Caracala i polski resort obrony nadal negocjują szczegóły offsetu, jaki ma towarzyszyć wartej 13 mld zł umowie.
- Jesteśmy w przededniu rozstrzygnięcia przetargu na śmigłowce. Z sygnałów, jakie do nas docierają wynika, że wszystko zacznie się na nowo - oświadczył Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters.
Podczas konferencji zorganizowanej w ramach MSPO, sceptycznie odniósł się również do strategii przyjętej przez resort obrony.
- Założenie polegające na zakupie jednego modelu śmigłowca do wszystkiego jest błędne - ocenił Krystowski.
W ocenie byłego prezesa PZL-Świdnik, wybór jednej platformy dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych daje znacznie mniej korzyści niż postawienie na rodzinę śmigłowców jednego producenta.
- Tymczasem wybraliśmy śmigłowce wielozadaniowe, w cenie dwukrotnie wyższej niż ktokolwiek na świecie - dodał Krystowski. - Nie chcę, żeby to było odebrane jako krytyka MON. To bowiem wina koncepcji, która sobie przyjęła za punkt wyjścia, że 1 śmigłowiec ma zaspokoić potrzeby wielu zróżnicowanych użytkowników.
Rodzina ze Świdnika
Firma proponuje więc jedną, oczywiście własną rodzinę śmigłowców.
- Z serwisem w Świdniku, który jest odpowiedzialny za 70 proc. śmigłowców użytkowanych przez polską armię - przypomniał Krzysztof Krystowski. - Dzisiaj pokazujemy dwa śmigłowce, ale chcielibyśmy więcej. Choćby AW101, który ma parametry najlepszego śmigłowca morskiego świata Jak będzie takie zapotrzebowanie, dostarczymy te maszyny.
Wiceprezes Leonardo Helicopters odniósł się również do aktualnych propozycji dla MON.
- Głuszec to całkowicie polska konstrukcja. Z kolei AW149 powstał z udziałem polskich inżynierów i pracowników PZL-Świdnik. To wielka szansa dla naszego zakładu. Gdyby się okazało że polska armia kupi ten śmigłowiec, to jak wcześniej deklarowaliśmy, byłby on produkowany w PZL zarówno na potrzeby krajowe, jak i na eksport - zapewnił Krystowski.
Nowe „szpony” Głuszca
Podczas MSPO prezentowana jest również wojskowa odmiana popularnego Sokoła z PZL-Świdnik, czyli śmigłowiec W-3PL Głuszec. To wersja w zupełnie nowej konfiguracji.
Powstała we współpracy z Mesko, ITWL oraz izraelską firmą Rafael. Ma być doskonałą bronią przeciwko pojazdom pancernym. Nowy Głuszec może zostać wyposażony w pociski Spike-ER o zasięgu 8 km. Jest również możliwość zamontowania rakiet, rażących cele odległe nawet o 25 km. Obecnie polscy piloci śmigłowców nie dysponują tak nowoczesną bronią.
Przedstawiciele PZL-Świdnik zwracają uwagę, że ewentualne wyposażenie Głuszców w nowe pociski będzie relatywnie tanie i łatwe do przeprowadzenia. W programie można wykorzystać 8 maszyn, którymi już latają polscy wojskowi. Pociski Spike mogą być wykorzystywane do zwalczania czołgów, piechoty oraz innych celów naziemnych. Polskie zakłady Mesko produkują już odmianę też broni o zasiągu do 4 km.
Głuszec mógłby zabrać od 8 do 12 pocisków kierowanych Spike o zasięgu do 8 km. Aktualnie maszyny te dysponują rakietami niekierowanymi o kilkukrotnie mniejszym zasięgu.
Leopard w wersji PL
Jedną z największych nowości na kieleckich targach jest prezentowany po raz pierwszy model czołgu Leopard 2PL. To owoc polskiej modernizacji czołgu Leopard 2A4. Nowy standard ma być docelowo wdrożony na ponad 120 maszynach, służących w polskiej armii.
Leopard po modernizacji będzie nieco cięższy. Jego waga sięgnie 59 ton. Będzie miał również nowe przyrządy celownicze, stabilizację armaty, czy napęd wieży.
Nie zabraknie również skuteczniejszych osłon wieży. Dzięki temu ma być ona bardziej odporna niż ta w Leopardzie 2A5. Program modernizacji Leoparda do wersji 2PL zakłada, że cały proces zakończy się w 2020 roku. Rok później planowane jest unowocześnienie kolejnych 14 maszyn.