Robienie z sejmu kabaretu - tego wszystkiego Polacy mają już dość. Kłótnie i wzajemne oskarżenia - to już nas nie bawi. Spadająca frekwencja wyborcza i brak zaufania dla władzy - to już nawet polityków zaczyna przerażać.
- Panowie w Sejmie, pokażcie, co zrobiliście - woła Krzysztof Maksymow, założyciel Stowarzyszenia Husaria, Inicjatywa Młodych, które jest dopiero co powstałym zrzeszeniem młodych ludzi mających dość podziału społeczeństwa na zwolenników PO i PiS. - Nazwa odnosi się do tradycyjnej polskiej formacji wojskowej, która przynosiła sukcesy. Tak samo będzie z naszym stowarzyszeniem, które przed wyborami przekształci się w partię polityczną.
Husaria naciera na przedszkola
Większość członków Husarii to studenci lubelskich uczelni, którzy dopiero tworzą jej struktury. - Chcemy być partią zdolną do porozumienia się z każdą stroną sceny politycznej. Mamy aspiracje sięgające najwyższych stanowisk. Będziemy startować we wszystkich możliwych wyborach - zapowiada Maksymow.
Husaria ma już za sobą pierwsze akcje: zbieranie na Wydziale Politologii UMCS, gdzie studiuje Maksymow, podpisów popierających utworzenie miejsc parkingowych dla rowerzystów studiujących na tym wydziale. - Nie chcemy jednak zamykać się wyłącznie na studentów. Nasi przedstawiciele pójdą do przedszkoli i szpitali. Najmłodszym będziemy czytać książki, a tych starszych wspierać rozmową. Działamy tak, jak mówi nasza nazwa.
"Dobro Polski najważniejsze”
Maksymow od dziecka marzył o karierze politycznej. - Kiedy byłem mały postanowiłem, że zostanę politykiem. W szkole działałem w przeróżnych organizacjach samorządowych. Pierwszy sukces odniosłem w gimnazjum, kiedy wywalczyłem założenie cerat na stoliki w szkolnej stołówce - wspomina.
O tym, że jest on typem nowego polityka świadczy to, że wyraża chęć porozmawiania z przedstawicielami każdej opcji politycznej. - Nie selekcjonuję ludzi, bo najważniejsze jest dobro Polski bez względu na przynależność partyjną. Mogę nawet dyskutować z gen. Wojciechem Jaruzelskim.
Polityka bywa jednak bardzo brutalna i często zmusza do przewartościowania swoich poglądów. Przekonał się o tym Jakub Kwiatkowski, szef Rady Wojewódzkiej Federacji Młodych Socjaldemokratów, młodzieżówki Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Delegat
Mimo że Kwiatkowski ma dopiero 23 lata, to na swoim koncie ma już pierwsze, polityczne sukcesy. W kwietniu 2008 roku został wybrany na delegata na kongres SLD. Dwa miesiące później to m.in. dzięki jego głosowi Grzegorz Napieralski został wybrany przewodniczącym SLD.
- Udział w kongresie jest moim najważniejszym osiągnięciem. Wiem, że to słowo nie pasuje do polityka, ale mogę powiedzieć, że w czerwcu czułem się naprawdę fajnie - wspomina.
Głosujcie na nas!
Jak przystało na młodego działacza, Kwiatkowski szczególnie dba o kontakty z wyborcami i PR swojej partii. - Jako FMS organizowaliśmy m.in. akcję rozdawania prezerwatyw w ramach akcji STOP AIDS czy wręczania goździków w Dniu Kobiet. Lublin to miasto studenckie, więc takie inicjatywy spotkały się z dużym odzewem. Poza tym sporo ludzi przychodzi do siedziby naszej partii na ul. Beliniaków. Mają różne problemy i ja zawsze radzę im, żeby zagłosowali na nas w najbliższych wyborach.
A o sobie mówi, że jest "ideowcem”. - Na pewno nie jestem komuchem, ani lewacką k...., jak nazwano mnie we wspomnianym wyżej mailu. Nie jestem tu także dla kariery politycznej, czy dla pieniędzy. Ja chcę po prostu zrobić coś dla Polski.
Zawód prezydent
- Miałem osiem lat - wspomina. - Oglądałem kampanię prezydencką, w której walczyli Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. To mnie wciągnęło. Później we wszystkich ankietach w szkole w rubryce wymarzony zawód wpisywałem: prezydent.
W demokratach działa od roku. - Dużym sukcesem naszej partii jest złożenie petycji do prezydenta miasta w sprawie założenia monitoringu na miasteczku akademickim. Nasz postulat ma być zrealizowany w tym roku.
400 znajomych
Kierowanie Partią Demokratyczną pochłania go w całości. - Często wracam do akademika po 22 i jedyne o czym marzę to sen - zwierza się. Mimo że jest regionalnym szefem ważnej formacji politycznej, do której należy chociażby Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony narodowej, to zawsze znajduje czas dla przyjaciół. - Wiadomo, że w życiu są jakieś priorytety. Przyjaźń to jeden z nich. Na naszej-klasie mam ponad 400 znajomych.
W przeciwieństwie do dwóch poprzednich bohaterów jego światopogląd dzieli ludzi. - Nie wyobrażam sobie współpracy chociażby z Januszem Palikotem czy gen. Wojciechem Jaruzelskim. Mam nadzieję, że wygramy najbliższe wybory i nie będziemy musieli wchodzić w koalicję chociażby z PO. Jestem ideowcem.
Idee, dobro Polski, wyborcy… poczekamy i zobaczymy, czy za kilka lat kolejne pokolenie początkujących polityków nie będzie do naszych bohaterów wołać: Pokażcie, co zrobiliście!