Puławskie hospicjum przestanie stać puste i od stycznia przyjmie pierwszych chorych. – Nie możemy już dłużej mówić pacjentom, żeby czekali – mówi Justyna Walecz-Majewska, prezes Puławskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych "Hospicjum”.
– Trwa proces renegocjacji obowiązujących umów wieloletnich. Po jego zakończeniu, w miarę posiadania wolnych środków finansowych, rozważymy możliwość zakontraktowania świadczeń dla hospicjum stacjonarnego w Puławach – mówi Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego oddziału NFZ.
Z czego w takim razie będzie się utrzymywało hospicjum? – Mamy około 230 tys. zł. To powinno nam wystarczyć na ponad dwa miesiące funkcjonowania – prognozuje Walecz-Majewska, która rozważa też zaciągnięcie kredytu.
Oszczędności ma przynieść przygotowywanie posiłków przez pracowników hospicjum. A lekarze i pielęgniarki zgodzili się na wolontariat.
– Umówiliśmy się wstępnie, że w takiej formie będziemy pracowali przez 4 miesiące. Liczymy, że do kwietnia będziemy mieli kontrakt – mówi Helena Furtak, kierownik medyczna.
Żeby hospicjum mogło go podpisać musi spełnić jeszcze kilka warunków, które Walecz-Majewska określa mianem "absurdalnych”.
– Mamy sześć pomp infuzyjnych. Tylko jedna z nich była używana. Ale musimy dokupić jeszcze trzy. A każda kosztuje ok. 3 tys. 800 zł. Tak samo jest w przypadku ssaków. Na trzy łóżka musi przypadać jeden. Na nasze 16 wystarczyłby jeden, bo się pacjentów tak często nie odsysa – tłumaczy.
W najbliższy weekend wolontariusze hospicjum będą pakowali zakupy w puławskim Kauflandzie i Tesco. Kwesta odbędzie się także na ulicach Puław i Janowca.