Brak stałego dostępu do wody. Zwierzęta stojące w gnoju, w prowizorycznej wiacie lub starej przyczepie do przewozu koni. Tak wygląda hodowla kilku krów prowadzona przez mieszkańca Puław. Na miejscu był już lekarz weterynarii. Właścicielowi grozi grzywna.
Działka znajduje się przy ul. Polskiej Organizacji Wojskowej w Puławach. Ogrodzony teren z tabliczką "nieupoważnionym wstęp wzbroniony", na którym stoją zbite z desek, dykty, obłożone płachtami, dywanami i folią wiaty.
Konstrukcja ugina się pod swoim ciężarem, a przed zawaleniem chroni ją kilka podpórek. Tak wygląda "obora" dla krów. Dwie z nich stoją na starej słomie, w gnoju, bez dostępu do wody. Trzecia ma jeszcze gorzej, jest uwiązana w starej przyczepie do przewozu koni.
O tym, że nie są to właściwe warunki do hodowli krów wiadomo było nie od dzisiaj. Sprawa była zgłaszana już w ubiegłym roku. Niestety, zalecenia po jesiennej kontroli inspekcji weterynaryjnej nie przyniosły rezultatu. Kolejna, w asyście policji, miała miejsce w ostatni poniedziałek.
- Stwierdziliśmy brak stałego dostępu do wody i nakazaliśmy jej zapewnienie w trybie natychmiastowym - mówi Tomasz Szymanek, lekarz weterynarii z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Puławach. - Właściciel otrzyma także miesiąc na zapewnie krowom warunków nie zagrażających ich zdrowiu życiu - dodaje.
Te, jak zaznacza, w ciągu ostatnich miesięcy uległy znacznemu pogorszeniu. Decyzja nakazująca wykonanie zaleceń ma zostać wkrótce podpisana. Jeśli i tym razem, właściciel krów nie polepszy warunków swoim krowom, PIW może nałożyć na niego grzywnę.
Sprawę starszego mężczyzny pilotują panie z puławskiej fundacji "Uszy do Góry". - To się nie mieści w głowie, jak można tak bardzo nie dbać o zwierzęta. Puste baniaki po wodzie, brak wentylacji, światła - wylicza Anna Filipowska, prezes organizacji pro-zwierzęcej, która najchętniej umieściłaby krowy w zaprzyjaźnionych gospodarstwach. - Mamy takie dwa w gminie Janowiec, chętnie i za darmo mogą się nimi zaopiekować - podkreśla.
Z wnioskiem o odebranie krów fundacja na razie jednak nie wystąpi. - Dajemy mu ostatnią szansę, ale jeśli z niej nie skorzysta, zrobimy wszystko, żeby te zwierzęta zostały odebrane - zapowiada.