Z kandydatami na prezydenta spotkaliśmy się w niezwykłej scenerii. W "Domu Chemika” trwają właśnie przygotowania do kolejnych prezentacji Cyrulika sewilskiego. Politycy mogli więc przez chwilę poczuć się jak w słonecznej Andaluzji. Tak słodko jednak nie było...
Co zrobić, żeby mieszkańcy Puław nie emigrowali z miasta?
Janusz Grobel: Na koniec 2002 r. było 4169 bezrobotnych, na koniec września 2006 r. - 2792. Czyli ubyło 1377 bezrobotnych. Aktualnie bezrobocie w mieście szacuję na 7-8 proc. Sądzę, że jest ono jednym z niższych w Polsce. W ciągu ostatnich czterech lat przybyło w mieście 340 nowych podmiotów gospodarczych. Głównymi czynnikami mającymi wpływ na zatrzymanie młodzieży w mieście są: nowe miejsca pracy, możliwość rozwoju kariery zawodowej oraz budownictwo mieszkaniowe. Gdzie są nowe miejsca pracy? PIWet ok. 50, Galeria Zielona 250-300, Puławski Park Przemysłowy ok. 500, edukacja ok. 150, administracja publiczna ok. 40; przedsiębiorcy budowlani mogą zatrudnić też ok. 150 osób. W sumie mamy szansę zatrudnić w Puławach 1200 osób. Mamy też miejsce na budowę ponad 2 tys. mieszkań.
Waldemar Kowalczyk: To prawda, że mieszkanie i praca, lub ich brak, decydują o pozostawaniu młodych ludzi lub emigracji. W ostatnich czterech latach dużo wydarzyło się zarówno w obszarze zatrudnienia jak i budownictwa, również przy udziale sojuszu lewicy w rządach miejskich. Przestawione przez pana prezydenta statystyki świadczą, że bezrobocie spada. Pamiętajmy jednak, że zmniejsza się liczba mieszkańców i w związku z tym automatycznie spada liczba bezrobotnych.
Andrzej Mitruczuk: Mniejsza liczba bezrobotnych zgadza się z liczbą osób, które wyjechały z naszego miasta. Ile rzeczywiście spośród tych osób, które wyjechały, można wpisać od razu do rubryki zmniejszenia bezrobocia, a ile to jest faktyczna migracja? Jeśli młody człowiek może na Zachodzie zarobić kilka tysięcy złotych miesięcznie, to naprawdę trzeba dużo samozaparcia i pomysłu, żeby próbować przynajmniej stworzyć warunki alternatywne w Puławach. Rozumiem, że miasta nie stać, aby zaoferować młodemu człowiekowi na dzień dobry 3 tysiące złotych, czy więcej. Ale przynajmniej należałoby próbować tworzyć takie oferty.
Paweł Nakonieczny: Miejsc pracy w Puławach, niestety, nie przybyło, a ubyło mieszkańców. W ostatnich 12 latach w Puławach zostały zlikwidowane wszystkie większe zakłady pracy oprócz Zakładów Azotowych. A są przykłady miast, gdzie się udaje: Biłgoraj, Chełm, Grodzisk Mazowiecki czy Niepołomice, gdzie bezrobocie spadło, kiedy liczba mieszkańców nie ubywała. Naprawdę bardzo dużo jest do zrobienia, ażeby tych miejsc pracy przybywało, a nie ubywało mieszkańców.
G.: Ja chciałbym przypomnieć, że 8 lat rządzenia w mieście to także udział zaplecza politycznego pana Pawła Nakoniecznego. Jeżeli chodzi o odpowiedzialność za zarządzanie rynkiem pracy, to ciąży ona na władzach powiatowych.
A co z nowymi inwestycjami?
K.: Przez ostatnie dwa lata wpłynęło do Puław inwestycji na taką skalę, jakiej nie było nigdy po 1989 r. Weźmy pod uwagę np. rozbudowę PIWetu.
Ale to jest inwestycja państwowa...
K.: ...Ale przy tym lewica ciężko pracowała. Musimy sięgać po różne budżety, tak jak w przypadku obwodnicy i mostu. Tyle kadencji odbywały się dyskusje na ten temat, a udało się to za rządów lewicy. Patrzenie na miasto przez pryzmat tylko własnego budżetu to ewidentny błąd.
M.: Myślę, że na szczeblu samorządowym próby przerzucania się, czy strona prawa czy lewa zrobiły więcej, nie jest dobrym pomysłem. Na gruncie lokalnym trzeba przede wszystkim szukać porozumienia dla rozsądnych pomysłów. Jeśli chodzi o pozytywne przykłady miast, to we Wrocławiu zabrakło już rąk do pracy. Tam firmy muszą podnosić pensje, żeby zachęcić ludzi do pracy.
K.: U nas też brakuje rąk do pracy. Fachowców już nie ma w tym mieście. Teraz jest czas na podnoszenie pensji pracowników w celu ich pozyskania, lub ewentualnie sięganie po pracowników spoza Puław.
G.: Chcę również wspomnieć o zewnętrznej ocenie naszej pracy. W rankingu Rzeczpospolitej na najlepsze samorządy znaleźliśmy się na trzecim miejscu wśród miast - to o czymś świadczy.
N.: Nie powinniśmy popadać w samozadowolenie. Najważniejszym kryterium oceny naszej pracy jest to, czy liczba mieszkańców - w tym przede wszystkim młodych - zwiększa się, czy się zmniejsza. Ubyło prawie 1,5 tys. mieszkańców. Chciałem się jeszcze odnieść do informacji jakoby jakieś moje zaplecze polityczne przez 8 lat uczestniczyło w sprawowaniu władzy w Puławach. Przypominam, że moje zaplecze polityczne to Wspólnota Samorządowa, która powstała w 2002 r. Tak się składa, że z racji decyzji włodarzy miasta w sprawowaniu władzy w mieście Puławy nie uczestniczyła. SLD, PSPP to jest ta grupa, która odpowiada za te cztery lata w mieście Puławy. Drugą częścią ludzi, którzy mnie wspierają jest Platforma Obywatelska, która powstała w 2001 r.
Jak stworzyć w Puławach centrum, które przyciągnie turystów i spodoba się mieszkańcom miasta?
M.: Tego centrum trzeba szukać między ulicami Centralną i Piłsudskiego i w okolicach Urzędu Miasta. Na początku minionej kadencji - przez wydanie zgody na budowę supermarketu Kaufland - miasto zaprzepaściło szansę, aby rzeczywiście stworzyć tutaj centrum miasta. Powiem szczerze, że zbudowanie sklepu na miarę Kauflandu, czyli po prostu zwykłego blaszaka, nie jest czymś, co powinno zdobić centrum Puław.
Ale pan był w Radzie Miasta przez cztery lata i miał pan możliwość wypowiedzenia się w temacie...
M.: Od początku mówiłem, że prezydent pośpieszył się z wydaniem decyzji administracyjnej z pozwoleniem na budowę.
G.: Szkoda, że pan Andrzej Mitruczuk zapomniał, że kadencję wcześniej, kiedy będąc radnym Rady Miasta uchwalał plan zagospodarowania przestrzennego byłej jednostki wojskowej, dopuścił do realizacji takich inwestycji. Jeżeli ktoś nabył teren, to nie można mu było przecież uniemożliwić realizacji.
A co zrobić, żeby tzw. targowisko Manhattan, bardziej przypominało rzeczywiste, atrakcyjne centrum Puław?
K.: To jest własność w większości prywatna i ci właściciele muszą sami zdecydować. Miasto może tutaj w jakiś sposób próbować zachęcać, aby powstało tu np. jakieś centrum handlowe.
N.: W Puławach istnieje pewne centrum - jest to osada pałacowa i park. To jest problem zaniedbany przez władze miasta. To jest również miejsce, gdzie moglibyśmy zatrzymać turystów.
G.: Musimy mówić o realiach i przepisach prawa, które pozwalają wydawać pieniądze na utrzymanie nie własnego majątku, jakim jest właśnie park. Ale dokumentacja na skwer Niepodległości będzie gotowa z końcem listopada i nakład rzędu pięciu milionów będzie wydatkowany w przyszłym roku na przebudowę i jego modernizację, tak, żeby zrobić właśnie ten przedsionek osady pałacowej.
N.: Jestem prawnikiem z wykształcenia, może niedokształconym, ale nie znam żadnego przepisu prawa, który zabraniałby władzom miasta pokryć wydatki związane z koszeniem chwastów na terenie parku, pokryć wydatki na to, żeby Domek Aleksandryjski nie wyglądał tak fatalnie, jak wygląda. Panie prezydencie, takiego przepisu pewnie nie znajdziemy. To jest kwestia dobrej woli.
G.: Ja sądzę, że pan powinien znać ustawę o finansach publicznych, a to jest naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
A co z obwodnicą? Czy będą z niej tylko korzyści dla Puław?
N.: Obwodnica odciąży znacznie centrum miasta od ruchu tranzytowego. Dzięki temu można by zamknąć dla ruchu ul. Piłsudskiego. To oczywiście warte byłoby przedyskutowania. Wtedy mamy taki fajny pasaż, deptak Piłudskiego i skwer Niepodległości.
K.: Niedawno - jadąc do domu - stałem 45 minut w korku. Obwodnica jest konieczna, ale trzeba jej dopilnować. Mamy jeszcze drugi etap i nie nastąpi odciążenie ruchu, jeżeli ten etap nie będzie zrealizowany. Kiedy powstanie drugi etap obwodnicy, to myślę, że zrobimy deptak wzdłuż Piłsudskiego.
G.: Piłsudskiego musi być zamkniętym odcinkiem dla ruchu z możliwością handlu i gastronomii. 25 kilometrów obwodnicy daje szansę na ożywienie terenów w granicach administracyjnych miasta i sąsiednich gmin. Przewidujemy również u zbiegu linii kolejowej i obwodnicy lokalizację terenów pod terminal drogowo-kolejowy. Jest to duże przedsięwzięcie i będzie to prawdopodobnie drugi pracodawca po Zakładach Azotowych.
Służba zdrowia
Co ze szpitalem?
N.: Przede wszystkim trzeba zażegnać spór miasta i powiatu w tej kwestii. Jego wyrazem były bardzo częste negatywne opinie Rady Miasta wtedy, kiedy powiat chciał naprawiać służbę zdrowia. My, panie prezydencie, chyba zawsze spotykaliśmy się z negatywnym nastawieniem władz miasta. To było bardzo przykre i niepotrzebne.
M.: W wielu państwach funkcjonuje zarówno prywatna, jak i publiczna służba zdrowia. Nie odbywa się to z krzywdą dla pacjentów. Rozumiem jednak, że po 17 latach od transformacji w naszym kraju na słowo prywatyzacja miękną kolana blisko 100 proc. populacji mieszkańców naszego miasta.
K.: Według wszystkich prawideł ekonomii wszystko co jest prywatne, jest zawsze efektywniej zarządzane niż publiczne. Ale w obecnym czasie, w obecnym uwarunkowaniu zewnętrznym służby zdrowia, nie ma miejsca na prywatyzację na poziomie specjalistycznym, a więc to, co się mieści w szpitalu, przychodniach specjalistycznych.
Przychodnie POZ wymagają remontu. W jaki sposób tak zadłużony szpital miałby tego dokonać?
K.: Miasto w minionej kadencji występowało z inicjatywą ich przejęcia.
A skąd by wzięło na to pieniądze?
K.: No, z budżetu. Nie sądzę, żeby to był zbyt duży wysiłek dla miasta.
N.: Propozycja władz miasta przejęcia przychodni od SPZOZ potraktowaliśmy bardzo poważnie, ale mieliśmy lepszą. Nie ma powodów, żeby w tym zakresie angażować publiczne pieniądze. Po co fundować lekarzom - z całym szacunkiem dla ich pracy - wyremontowany zakład opieki zdrowotnej? Jeżeli chcą prowadzić takie przedsięwzięcie, to niech zaangażują swoje prywatne pieniądze. I to jest najlepsze rozwiązanie.
G.: Ja podam przykład jednej przychodni. Stawka NFZ na jednego pacjenta w przychodni to 167 zł. Jeżeli taka przychodnia miałaby być oddana w drodze przetargu i wyceny, wyremontowana ze stosownymi nakładami z ilością pacjentów, którzy są przypisani do tej przychodni, to na odzyskanie włożonych pieniędzy trzeba by było ok. 30 lat. Który lekarz, czy która firma chciałaby tyle czekać?
M.: Musimy mieć świadomość, że tutaj naprawdę mówimy o usługach podstawowych. Tak jak widać to w naszym mieście, choćby na przykładzie przychodni Niwa Med to może funkcjonować równolegle. Mamy podmiot publiczny i niepubliczny. Trochę czasu musi minąć, ludzie muszą nabrać wiary w to, że słowo prywatyzacja będzie oznaczało efektywne zarządzanie.
K.: Myślę, że prywatny właściciel i tak się nie znajdzie, bo umie liczyć pieniądze i ich w taki sposób nie wyda. Tym bardziej w takiej formie jaką zaproponowało starostwo, czyli sprzedaży tych budynków, które trzeba wyremontować.
M.: Ja oczywiście mówiłem o podstawowej opiece zdrowotnej. Kwestia specjalistyki to jest oczywiście co innego.
K.: Z tym, że POZ są w tej chwili dochodową częścią służby zdrowia. Nie wiem jak starostwo ukształtuje przyszłą strategię. Jeżeli chce wyłączyć POZ ze struktury SPZOZ, to w jakiś sposób się to finansowo odbije na SPZOZ. Tu trzeba podjąć męską decyzję, zdecydować, w którym miejscu do czego zmierzamy i w ten sposób ukształtować służbę zdrowia w Puławach.
N.: Koledze kandydatowi z SLD nie dziwię się, że nie grzeszy troszkę małą wiarą, ale wydaje mi się, że pozostali kandydaci niepotrzebnie tego grzechu się dopuszczają. Dajmy szansę naszym lekarzom. Oni są gotowi zaangażować się finansowo w to, ażeby z tych zakładów uczynić dobrze prosperujące niepubliczne zakłady podstawowej opieki zdrowotnej.
Dlaczego mieszkańcy Puław powinni zagłosować akurat na pana?
G.: Mam jasno określone cele, wiem że są one realne. Jestem na prostej drodze i wiem dokąd zmierzam. Człowiek, który dużo mówi, a mało robi, rozpoczyna drogę donikąd i, niestety, zwykle tam dociera. Znam nasze miasto, jego realia i możliwości. Znam jego mocne i słabe strony. Wiem, jak i z kim można pracować dla dobra Puław. To, jak wygląda nasze miasto jest efektem codziennej, ciężkiej pracy. Tego nie uzyskuje się siedząc w fotelu. Trzeba mieć dobre i realne pomysły i umieć je wcielać w życie. To, co robię ja i moi współpracownicy widać w mieście. To nie są tylko przedwyborcze obietnice, to są fakty. Jestem człowiekiem doświadczonym i poważnym. Nie buduję swojego programu na wyobrażeniach.
K.: Uważam, że potrzeba nam po tym dobrym okresie dla Puław w gruncie rzeczy pewnego odświeżenia, pewnego nowego spojrzenia i zmiany. Nie widzę możliwości i potrzeby przeprowadzania jakichś rewolucyjnych zmian, natomiast zmiany kosmetyczne spojrzenia na to troszeczkę innym okiem.
M.: Pewne zmiany na pewno temu miastu by nie zaszkodziły. Cieszę się, że przez ostatnie 8 lat pracy w Radzie Miasta udało mi się zachować wolność i niezależność od wszelkiego rodzaju układów i powiązań, które, niestety, często paraliżują racjonalne podejmowanie decyzji. Dzięki temu zawsze bez obciążeń odnosiłem się i myślę, że będę mógł się odnosić do wszelkich problemów patrząc przez pryzmat meritum sprawy, a nie przez pryzmat tego, kto za sprawą stoi. Jestem do państwa dyspozycji.
N.: Dyskusję zaczęliśmy od problemu migracji młodych ludzi. Skoncentrowaliśmy się nad przyczynami ich wyjazdu z tego miasta. Jestem przekonany że, nie są to tylko przyczyny materialne. Oni widzą tę trochę ciasną atmosferę. Widzą to, że jeżeli nawet w tej administracji tworzy się miejsce pracy, to okazuje się, że nie są one oferowane tym najlepszym, najbardziej kompetentnym, tylko one trafiają w ramach jakichś kluczy, w ramach jakichś podziałów i układów. To jest powód, dla którego kandyduję w wyborach. Trzeba Puławy przewietrzyć, trzeba zmienić układ, który tutaj funkcjonuje, który nad tymi Puławami ciąży, trzeba świeżego powietrza, świeżej atmosfery i pewnej wiary w to, że Puławy można zmieniać i rozwijać