Za mało jest żyznej ziemi na terenach zielonych puławskiego portu rzecznego – zauważył radny Paweł Maj, który skrytykował sposób powstania tej inwestycji. O tym, że humusu mogłoby być więcej mówi także Antoni Rękas, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Puławska Marina po przebudowie, która pochłonęła kilkadziesiąt milionów złotych stała się wizytówką miasta. Niestety podczas prac ziemnych popełniono błędy, za które teraz należy płacić. Paweł Maj, miejski radny, a także architekt krajobrazu zauważył, że pielęgnacja zieleni na terenie portu wymaga dużego zaangażowania. Jego zdaniem jest to efekt występowania na tym terenie martwicy, nieurodzajnej ziemi, która nie została wybrana.
– Przez lata będziemy płacić za intensywne podlewanie tej ziemi, która nie jest żyzna – mówił podczas ostatniej sesji rady miasta Maj.
O tym, że utrzymanie zieleni w porcie jest trudne przyznaje także Antoni Rękas, dyrektor MOSiR w Puławach.
– Ziemia jest nieurodzajna, szczególnie w okolicy bosmanatu i na placu kempingowym. W wielu miejscach położone zostały tam plastikowe kratownice, które dodatkowo nagrzewają glebę i powodują jej wysuszanie. Na te kratki podczas przebudowy wysypano żyzną ziemię, ale nie było jej zbyt wiele – mówi.
Zdaniem dyrektora, największy problem stanowi zakorzenianie się trawy, a to wymaga odpowiedniego nawożenia i podlewania. Bardziej intensywnego, niż na innych terenach ośrodka.
– Podlewanie i nawożenie jest konieczne, ale korzystamy także z wody pompowanej bezpośrednio z rzeki, co zmniejsza koszty – mówi.
O problemach z ziemią nic nie wie natomiast Krzysztof Szczepański, dyrektor Zarządu Inwestycji Miejskich, który uspokaja, że prace przy przebudowie portu zostały wykonane prawidłowo. – Ziemia została, ale na wierzch został wysypany humus. Wszystko odbyło się zgodnie z dokumentacją – zapewnia.