40 osób przebywa obecnie w puławskim schronisku dla bezdomnych im. św. Brata Alberta. Zgodnie z nowymi przepisami, wyjście poza jego teren zostały wstrzymane. Podobnie jak przyjmowanie nowych osób potrzebujących pomocy. Pracownicy pilnują dezynfekcji, a kontakty z obcymi ograniczyli do minimum.
W związku z epidemią, nowe obostrzenia wprowadzono m.in. w puławskim schronisku dla bezdomnych mężczyzn. Obecnie przebywa w nich 40 osób, najczęściej w starszym wieku. Wszyscy mają świadomość tego, że znajdują się w grupie ryzyka. Dlatego wprowadzane restrykcje i nowe zasady, zarówno bezdomni, jak i pracownicy ośrodka, przyjmują ze zrozumieniem.
– Nie przyjmujemy już nowych osób, zabraniają nam tego przepisy. Staramy się także nie wychodzić na zewnątrz. Nasi panowie mogą wyjść przed budynek, ale opuszczanie terenu schroniska jest zabronione. Sami robimy im zakupy, a właściwie robi to jeden z naszych pracowników. Ograniczamy także kontakt z osobami obcymi i regularnie dezynfekujemy klamki i poręcze – wymienia Halina Kowalewska, kierownik schroniska prowadzonego przez Towarzystwo im. św. Brata Alberta.
Wyższe standardy higieny obowiązują także samych podopiecznych obiektu przy ul. Rybackiej. Bezdomni po każdym wyjściu myją ręce z płynem do dezynfekcji. Zakupiono go dzięki pomocy jednego z darczyńców. O własne środki ochrony pracownicy schroniska musieli zatroszczyć się sami.
– Mamy swoje rękawiczki i maseczki. Czekamy też na zamówiony termometr elektroniczny do zdalnego mierzenia temperatury. Mam nadzieję, że dostaniemy go jeszcze w tym tygodniu. Ten poprzedni, jaki zamówiliśmy, niestety nie działał – przyznaje kierownik.
Mimo pełnej świadomości ryzyka związanego z epidemią, osoby zajmujące się opieką nad bezdomnymi nie tracą pogody ducha. – Staramy się myśleć pozytywnie, żeby nie zwariować. Robić swoje i nie popadać w panikę – mówi Halina Kowalewska. – Wierzymy, że nikt do nas tej zarazy nie przywlecze – podkreśla.