Przez kilka minut zakrwawiony starszy mężczyzna leżał na chodniku w centrum Puław. Świadkowie jego upadku nawet nie zadzwonili po pogotowie. – To co się tam działo, to zwyczajna znieczulica – opowiada pani Angelika, która wezwała pomoc.
– Szłam chodnikiem koło dawnego targowiska Manhattan. Na ziemi leżał starszy mężczyzna, był zakrwawiony i tak sobie po prostu leżał. Podeszłam do niego, był przytomny. Spytałam ludzi wokół, czy ktoś dzwonił na pogotowie. A tu wielka cisza – relacjonuje pani Angelika, która skontaktowała się z naszą redakcją.
Jak mówi kobieta wokół było mnóstwo ludzi, bo to miejsce gdzie stoją handlarze ze swoimi stoiskami. Okazało się, że ktoś w końcu zadzwonił, ale zamiast na pogotowie to na policję.
– Spytałam rannego, czy potrzebuje pomocy. Skinął głową, że tak, dlatego sama wyjęłam telefon i wezwałam karetkę – mówi kobieta.
W oczekiwaniu na pogotowie pani Angelika wyszła w pobliże ulicy, tak żeby lekarze mogli szybko dotrzeć do mężczyzny.
– To trwało kilka minut, a w tym czasie ten mężczyzna leżał sobie sam na chodniku. Cała ta sytuacja pokazuje jaką mamy znieczulicę w naszym mieście. Jak już przyjechało pogotowie, to lekarze powiedzieli że mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Ale to przecież nie uzasadnia tego, że nikt nawet nie próbował mu pomóc – dziwi się nasza Czytelniczka.
Pogotowie zabrało rannego do szpitala. Jak się okazało na szczęście 70-letniemu mężczyźnie nic bardzo poważnego się nie stało i szybko stamtąd wyszedł. – Ale równie dobrze ten człowiek mógł na chodniku umrzeć. A wszyscy wokół by się tylko przyglądali – rozkłada ręce pani Angelika.
Kilka godzin po zdarzeniu rozmawialiśmy z innymi świadkami zdarzenia. – Ten mężczyzna szedł chodnikiem bardzo się zataczając. W pewnym momencie tuż przed moim stoiskiem potknął się i rozpędzony upadł na ziemię. Wyglądało to strasznie, cały był zakrwawiony. Ja nie mam komórki, więc poszłam do innych ludzi, żeby zadzwonili po pogotowie – opowiada jedna z handlarek.
• I zadzwonili?
– Nie. I nie wiem dlaczego – mówi kobieta. – Niektórzy mówili, żeby lepiej nie dzwonić, bo jeszcze przyjedzie policja i będzie miał większe problemy.
Cała opisana sytuacja w ogóle nie dziwi z kolei kierownika puławskiego pogotowia. – Ludzie często albo wcale nie reagują, albo reagują zbyt przesadnie. A czasami wystarczy podejść do osoby i chociażby zapytać, czy potrzebuje pomocy – komentuje Tadeusz Taracha, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.
Więcej informacji z Puław na www.mmpuławy.pl