Janek Skorupski nie przyszedł? - Pewnie śpi - domyśla się Ryszard Rokita.
- Mnie się też nic nie chce - przeciąga się Darek Gutowski. - Tak się dobrze drzemie w domu, w fotelu - dodaje, ale prób kabaretu Onufry w Końskowoli nie opuszcza.
Dziesięć lat minęło
- No, on też lubił facecje - dodaje Maria Baj.
- Dlaczego jesteśmy w kabarecie? Bo w "Powiślu” już nikt nas nie chciał - żartują Maria Jędrak i Anka Owczarz. W zamyśle miała być tylko szopka noworoczna na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, ale tak już minęło 10 lat.
- Mnie wzięły z łapanki - Rysio robi obrażoną minę. - Na korytarzu mówią mi - Rysiu przyjdź, jedna rola jest nie obsadzona, bo nikt jej nie chciał
- Przyznaj się, zawsze chciałeś robić za gwiazdę - przygadują mu.
Po pracy
- Jasne, to było moje marzenie - zgadza się Rysio pociesznie. - Jestem rencista, czyli kur domowy. Teściowa mi mówi: Rysiek, stary jesteś, co się wygłupiasz. Ale żona na 10-lecie przyszła oglądać.
- Mój przeciwny jest po dziś dzień - żali się Anka, laborantka w Azotach. - Ale jak przychodzę tu, to mnie uskrzydla. Tak kocham śpiewać, w "Powiślu” tańczyłam...
Maria Baj hoduje róże, Maria Jędrak jest sprzedawczynią. Ich rodziny mają czasem większą tremę od nich.
- Kiedyś pytam: i jak było? A mamusia mówi: nie wiem, taka byłam zdenerwowana - śmieje się Maria Baj.
- A mnie się już nie chce - znów przeciąga się Darek Gutowski, który zawodowo produkuje masy kosmetyczne, a udział w kabarecie traktuje jako odskocznię od codzienności. Zresztą jeszcze niedawno występował razem z żoną.
Z siebie się śmiejemy
- Najgorzej, jak jest cisza na widowni - mówią zgodnie.
Ich instruktorka, reżyser i autorka tekstów - Małgorzata Stalęga uważa, że najlepszym krytykiem są odbiorcy. Ale i ludzie często nie mają odwagi się bawić. Każdy ma inne poczucie humoru, a już szczególnie widać różnicę pokoleniową - młodzi i starzy śmieją się zupełnie z czego innego. A pomysły na teksty przynosi życie. I choć teksty te same, to każdy występ jest inny.
- No, trudno zagrać, żeby było śmiesznie. Nie zawżdy, ale czasem się uda - przekomarza się Rysio.
- Najważniejsze, żeby ktoś się odważył roześmiać, zaklaskać, to później już leci - twierdzi Darek. - Czasem słyszymy z widowni: "dobrze gada”. To lubimy.
- Czy potrafimy się śmiać z siebie? - zastanawiają się. - Chyba tak. Żartując na swój temat też dajemy komuś radość, ale jak ktoś jest zrzędliwy, to nic go nie rozbawi.
- To znaczy, że ma czarny humor i można go wynajmować na pogrzeby - rzuca Darek
Bez suflera
Zaczynają wspominać sceniczne wpadki zanosząc się przy tym śmiechem.
- Pamiętacie, jak szedł Romeo z Julią i balkon się pod Julią zawalił?
- E, najlepiej było na otwarciu szkoły pod Bełżycami, kiedy Darek grał księdza. Jedna katechetka była tak wzburzona, że zrobiła awanturę i zagroziła nam procesem o obrazę uczuć. To my szybko w busa i w nogi
- A pamiętacie, jak się w Kocku schody zapadły?
- Kolega kiedyś grał księdza. Leciał inny skecz, to on w koloratce i sutannie skoczył do sklepu obok. - Co księdzu podać? - pyta poza kolejką sprzedawca. - Dwa piwa - mówi kolega. Ludzie mało nie zemdleli.
- Najśmieszniej jest, jak Rysio śpiewa, bo robi to nierytmicznie i po swojemu. On sobie, muzyka sobie
- Ja interpretuję - broni się Rysio.
- Zapomnieć tekst - ech, to już każdemu się zdarza. I oczywiście reszta zamiast podpowiedzieć, ryczy ze śmiechu
Najtrudniej żartować
- Z czego ludzie się śmieją? - zastanawia się Małgorzata Stalęga. - Na pewno z wydarzeń lokalnych, z przebieranek, z pijanych i z proboszcza. Kabaret jest trudną sztuką. Trzeba przypiąć łatkę, rozbawić, ale nie obrazić. Nasz proboszcz? On ma poczucie humoru. Pyta - będzie coś o mnie, to przyjdę.
- Bardzo podobał się program cygański - mówi Ania.
- Byłem przebrany za Cygana, nareszcie mogłem spokojnie papieroska sobie zapalić - wzdycha Darek.
- Były świetne piosenki, ognisko... To chwyta.
- Teraz mamy nowy program. Wystawimy go w niedzielę o 10.30 w Gminnym Ośrodku Kultury w Końskowoli. Zapraszamy - mówią na pożegnanie.Maria Kolesiewicz