W środę doszło do pożaru drewnianego domu w centrum Wąwolnicy. To budynek, który cztery lata temu został wyremontowany przez ekipę programu "Nasz nowy dom". Straty oszacowano na 60 tys. zł. Trzyosobowa rodzina liczy na pomoc.
Pani Bogusława Czarnecka (58 l.) była w pracy, gdy dostała wiadomość o pożarze. – Gdy usłyszałam, że nasz dom się pali, zemdlałam. To był szok. Od tamtej pory chodzę i płaczę. Nie mogę w to uwierzyć – mówi kobieta.
Jej mąż Zenon, w tym czasie był na podwórku. Mężczyzna nie pracuje z powodu problemów zdrowotnych. Gdy zauważył dym wydobywający się ze środka, wezwał straż. Na miejsce jako pierwsi przyjechali ochotnicy z Wąwolnicy. Ci sami, którzy cztery lata wcześniej pomagali sprzątać po remoncie przeprowadzonym w ramach popularnego programu realizowanego przez telewizję Polsat. Za nimi nadjechały kolejne jednostki OSP oraz zawodowcy z Puław.
Ognisko pożaru początkowo trudno było dostrzec. – Tam było czarno od dymu. Okazało się, że tliła się nagrzewana od rury z kominka drewniana ściana oraz izolacja ze styropianu – opowiada pani Bogusława. Żeby dostać się do źródła ognia, straży wycięli fragment ściany i dachowego poszycia.
– Pożar został ugaszony po akcji gaśniczej, która trwała 2,5 godziny. Straty oszacowaliśmy na 60 tys. zł – informuje bryg. Grzegorz Buzała, rzecznik PSP w Puławach.
Trzyosobowa rodzina przeżyła koszmar. Dzisiaj martwią się o pieniądze na remont, w którym tym razem nikt ich nie wyręczy. Zawodowo pracuje tylko pani Bogusława. Zenon z powodu problemów zdrowotnych, zajmował się domem. Oboje wychowują 9-letnią wnuczkę Patrycję, dla której są rodziną zastępczą. Dziewczynka w czasie pożaru była w szkole. Obecnie przebywa u cioci w Warszawie. Warunki do zamieszkania w uszkodzonym domu nie są najlepsze.
– Zostaliśmy bez ogrzewania, z wyciętą dziurą w dachu, zniszczoną ścianą. Mieszkamy na piętrze, które mniej ucierpiało. W całym budynku nadal czuć swąd spalenizny. Zalana podłoga na dole nadaje się do wymiany. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzimy - mówi poszkodowana. Dodatkowym zmartwieniem jest brak polisy ubezpieczeniowej. – Żałuję, że jej nie wykupiliśmy. Drugi raz na pewno nie popełniłabym tego błędu – zapewnia pani Bogusława.
Jej córka Barbara liczy na pomoc internautów. Założyła zbiórkę na stronie https://zrzutka.pl/7nmars
– Na już trzeba odbudować dach i ścianę, wymienić panele i podłogę w łazience. Sprawdzić trzeba też całą instalację elektryczną, a to są ogromne koszty dla rodziny. Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc – pisze kobieta.
Dotychczas na jej apel odpowiedziało 15 osób, które wpłaciły niecałe 1,2 tys. zł. Celem jest suma 40 tysięcy.