Gdy puścił mróz, szutrowe drogi zamieniły się w błotniste aleje. Ta prowadząca do kilku domów w miejscowości Kowala w gminie Puławy jest jedną z najgorszych. – Wiosną przejazd nią to prawdziwy koszmar – mówią mieszkańcy, którzy liczą na pomoc ze strony lokalnych władz.
Mieszkają w malowniczej dolinie, otoczeni polami i lasami. Niestety, ten sielski obraz zaburza pokryta błotem i pełna nierówności droga. Jedyna, którą można tu dojechać. Wiosną, w czasie roztopów, łatwo się w niej zakopać, a nawet uszkodzić samochód.
Przekonała się o tym Halina Doktór, której auto utknęło w jednej z grząskich dziur. Gdyby nie pomoc sąsiada z ciągnikiem, jej samochód stałby tam do dzisiaj. W trakcie wyciągania, urwała fragment osłony silnika. Ale bardziej, niż uszkodzonym podwoziem, kobieta martwi się zdrowiem swojego męża. – Mój małżonek jest po udarze. Jeśli znów go to spotka, nie wiem, czy karetka dojedzie do nas na czas. Nie chcę sobie nawet tego wyobrażać – mówi mieszkanka Kowali.
Jej córka, Aneta Wargocka, zapowiada, że poruszy niebo i ziemię, żeby tę drogę przebudować. Nie chce już dłużej słuchać niespełnionych obietnic. Ma dość.
– Ostatnio nawet śmieciarka do nas nie dojechała. Powiedzieli, że nie przejadą, bo by się zakopali. Parę lat temu na tej samej drodze zakopali się strażacy jadący do pożaru. Czasem przywiozą nam gruz, ale już po kilku miesiącach w ogóle go nie widać. Ten problem mamy od ponad 20 lat, a odpowiedź ze strony gminy ciągle ta sama: „nie ma pieniędzy” – mówi kobieta, trzymając w dłoni stos pism, wniosków i próśb o interwencję w tej sprawie.
Na błoto i koleiny narzekają także ich nowi sąsiedzi, Amerykanie, którzy niedawno sprowadzili się do gminy Puławy. – Mieszkają tu rodziny z dziećmi i widzimy, że trudno im jeździć po tej drodze. Sam omal nie utknąłem tutaj ostatniej nocy – mówi Matt Weaver. – Najgorzej jest w zimie. Jeśli nic z tym nie zrobią, będzie to wyglądać coraz gorzej. Ostatnio, gdy jechałem tędy, uszkodziłem wydech – dodaje jego przyjaciel, Glen Fuller.
O woli wsparcia mieszkańców zapewnia radny z Kowali, Ryszard Piaseczny. – Tłuczeń, którego używaliśmy w ostatnich latach nie zdał egzaminu i podjęliśmy decyzję, że w tym roku użyjemy innego. Będę się starał, żeby został przywieziony tutaj jak najszybciej – mówi samorządowiec, który we wtorek odwiedził „uwięzionych” mieszkańców z doliny. Tego samego dnia, tuż po naszej wizycie, na miejsce przyjechał także zastępca wójta Norbert Staszak oraz pracownik zajmujący się utrzymaniem dróg.
Z kolei wójt Krzysztof Brzeziński problem z przejezdnością na drogach gminnych tłumaczy nietypowymi warunkami atmosferycznymi. – Niedawno mieliśmy prawie 20 stopni mrozu, a dzisiaj jest już niemal drugie tyle na plusie. W całej swojej karierze wójta nie pamiętam tak szybkiej zmiany pogody. To jest jakiś wybryk natury, który odbił się na stanie naszych dróg. Zapewniam jednak mieszkańców, że podejmiemy wszelkie możliwe działania, żeby im pomóc. Do Kowali, gdy tylko będzie to możliwe, skierujemy ciężki sprzęt – zapewnia.
W pierwszej kolejności zawieziony zostanie tłuczeń, który powinien utwardzić drogę i tymczasowo rozwiązać problem. Jeśli chodzi o perspektywę wylania tutaj asfaltu, w tym roku, nie ma już na to szans. – Rada gminy przyjęła budżet, w którym ta droga nie została uwzględniona, ale jeśli w przyszłości pojawią się dodatkowe środki, nie wykluczamy takiej inwestycji – tłumaczy wójt Brzeziński.