Nie przodujemy w hodowli świń ani krów. W województwie lubelskim nie ma też największych gospodarstw. To jednak u nas jest najwięcej rolników i... roślin strączkowych. Sporo mamy też koni i ciągników – to wyniki wstępnego raportu z ubiegłorocznego Powszechnego Spisu Rolnego.
Małe gospodarstwa
W 2010 r. najwięcej gospodarstw rolnych odnotowano w województwach: małopolskim – 12,4 proc. ogółu gospodarstw w kraju, mazowieckim – 12,2 proc., podkarpackim – 11,5 proc. i i lubelskim – 11,3 proc.
W porównaniu ze spisem rolnym przeprowadzonym w 2002 roku, o jedną czwartą zmniejszyła się w Polsce liczba gospodarstw małych, do 5 ha. – Z kolei nastąpił wysoki wzrost liczby gospodarstw o powierzchni powyżej 50 ha – mówi Artur Łączyński, dyrektor Departamentu Rolnictwa w Głównym Urzędzie Statystycznym. – Liczba ta w ciągu 8 lat wzrosła o 40 proc.
W naszym regionie najwięcej, bo 67 000, to gospodarstwa małe o powierzchni do 1 ha. Na drugim miejscu znajdują się gospodarstwa liczące 3–5 ha – jest ich 41 000. Tych największych w porównaniu z pozostałą częścią Polski mamy niewiele: gospodarstw o powierzchni 100 ha i większych jest 400, zaś gospodarstw 50–100 ha: tysiąc.
Koncentracja świń
Nasi rolnicy specjalizują się w produkcji roślinno-zwierzęcej (124 000 gospodarstw) i roślinnej (108 000 gospodarstw). Tylko 2 tys. gospodarstw zajmuje się wyłącznie produkcją zwierzęcą. W ciągu ośmiu lat na terenie naszego województwa spadła liczba zwierząt hodowlanych.
– Krów mlecznych jest mniej o prawie 30 proc. – wylicza Wanda Bosek z Wydziału Badań Ankietowych Urzędu Statystycznego w Lublinie. – Wielu rolników nie jest bowiem w stanie sprostać stawianym im wymaganiom. Przestawiają się na bydło rzeźne.
W lubelskich gospodarstwach hoduje się przeciętnie 36 sztuk drobiu, ok. 4 sztuk trzody chlewnej i ok. 1,5 sztuki bydła.
Mamy w sumie 1 000 000 świń, 389 000 bydła, 17 000 owiec, 30 000 koni, 47 000 królików (samice reprodukcyjne), 12 600 kóz i ponad 9 100 000 drobiu. Pod względem liczby koni w gospodarstwie znajdujemy się na drugim miejscu w kraju. Wyprzedza nas jedynie województwo mazowieckie z liczbą 48 tys. koni.
Zwierząt gospodarskich jest mniej, bo spada opłacalność.
– Małe gospodarstwa są dziś mało wydajne. Tu zwierzęta trzyma się na własne potrzeby. Rolnicy nie mają środków finansowych na ich utrzymanie – tłumaczy prof. dr hab. Eugeniusz R. Grela, dziekan Wydziału Biologii i Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Następuje koncentracja i specjalizacja gospodarstw. Ci, co mają większe hodowle, są dobrze wykształceni i radzą sobie dużo lepiej niż rolnicy, którzy mają np. kilka sztuk macior.
Rolnik po sześćdziesiątce
Z kolei najwięcej kobiet pracuje w gospodarstwach od 1 do 5 ha. Niemal co trzecia kobieta pracująca na roli ma powyżej 44 lat, a 15 proc. ma skończone 65 lat.
Niepokojącym zjawiskiem jest to, że w gospodarstwach brakuje młodych. Osoby do 25 roku życia stanowią zaledwie 1 procent. Dlaczego młodzi uciekają ze wsi?
– Myślę, że głównym powodem jest niska przychodowość gospodarstw rolnych, które u nas na ogół nie są duże – podejrzewa Andrzej Kozak, p.o. zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie. – Może nie widzą swojej przyszłości w rolnictwie, są bardziej mobilni i szukają pracy poza swoim miejscem zatrudnienia albo wyjeżdżają za granicę.
Pod koniec sierpnia w lubelskim PUP było zarejestrowanych ponad 5 700 bezrobotnych, w tym ponad 5 tys. pochodzi ze wsi. Blisko 1550 osób nie ma skończonych 25 lat.
Więcej buraków, mniej ziemniaków
Mamy najwięcej w kraju gospodarstw rolnych prowadzących działalność rolniczą (ok. 91 proc.). Najczęściej nasi rolnicy sieją zboża – powierzchnia tych zasiewów wynosi 800 000 ha. Pod tym względem wyprzedzają nas województwa wielkopolskie (1084 tys. ha) i mazowieckie (923 tys. ha).
Jesteśmy natomiast na pierwszym miejscu w Polsce pod względem uprawy roślin strączkowych. Powierzchnia zasiewów wynosi w tym przypadku 16 tys. ha. To dużo więcej niż w pozostałych częściach kraju, gdzie zwykle uprawa tych roślin zajmuje od 1 tys. ha do 4 tys. ha.
Jesteśmy też regionem typowo sadowniczym. W porównaniu z 2002 rokiem mamy dwa razy więcej sadów. Spada z kolei liczba pastwisk. Dominującą uprawą są wciąż zboża. O ok. 65 proc. zmniejszyła się uprawa ziemniaków. Niektórzy rolnicy wycofali się też w uprawy buraków cukrowych i warzyw. Więcej jest z kolei hodowców rzepaku.
Ciągnik konieczny
174 000 – taka liczba ciągników daje nam drugie miejsce w Polsce – na pierwszym jest mazowieckie z liczbą 214 tys. Od 2002 roku przybyło nam również kombajnów zbożowych i opryskiwaczy sadowniczych. – Mimo że spadła nam ilość buraków cukrowych, to wzrosła z kolei liczba maszyn do tego zbioru – zauważa Bosak.
Na terenie naszego województwa jest ponad 6,4 tys. kombajnów buraczanych. To o 6,7 proc. więcej niż 8 lat temu.
– Jak kiedyś rolnik miał pług i kosę, tak teraz musi mieć kombajn i opryskiwacz – komentuje statystyki Wacław Motyl, wójt Mełgwi od 1990 roku. Jego zdaniem, wzrost liczby sprzętu rolniczego związany jest z kilkoma kwestiami. – Przede wszystkim część kombajnów jest dofinansowana przez Unię Europejską, m.in. poprzez program dla młodych rolników – zauważa Motyl. – Część jest też sprowadzana z zagranicy. Poza tym, gospodarstwa się powiększają, a bez sprzętu nie da się uprawiać roli. Podkreślić trzeba, że nowoczesność nie pokrywa się z opłacalnością. Jeśli nic się nie zmieni, te maszyny będą stać bezużyteczne.