Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Rozrywka

27 marca 2010 r.
13:35
Edytuj ten wpis

Jestem muzykantem i kocham to

Rozmowa z Michałem Urbaniakiem, sławnym muzykiem jazzowym

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Dlaczego wybrał pan jazz?
– Bo jazz to wolność. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z muzyką, żyłem w zniewolonym kraju. Jazz był taką enklawą wolności. Granie go pozwalało poczuć się naprawdę wolnym.

Czym jeszcze jest jazz?
– Muzyką rytmu i ruchu.

Czy jazzu można się nauczyć w szkole?
– Nauka może pomóc poszerzyć horyzonty. Ale generalnie jazzu nie da się nauczyć w szkole. To tak, jak ktoś chciałby pójść do szkoły, żeby nauczyć się seksu. On musi być w człowieku. Do jazzu potrzebny jest talent. Potem praca. A szkoła to tylko dodatek. Wracając do seksu. Żeby dowiedzieć się pewnych rzeczy, wystarczy umieć czytać, nie trzeba zaraz chodzić na lekcje wychowania seksualnego.

Ostatnio coraz częściej mam do czynienia ze słabymi płytami jazzowymi. Słuchając ich, z nudów zaczynam czytać biografie artystów i okazuje się, że prawie każdy kończył szkołę jazzową. Im więcej absolwentów, tym mniej dobrej muzyki.
– W Stanach jest jeszcze gorzej. Tam szkoły w rodzaju Berklee College of Music czy The Jazzschool naprodukowały tysiące sprawnych średniaków, którzy nie są artystami i w związku z tym nikt nie chce ich słuchać. Nie ma nic gorszego od jazzmana bez talentu.
Jazz to jest życie i pasja, spontaniczność i nieprzewidywalność. Człowiek, który całą młodość przesiedział w szkolnej ławce, jest usztywniony. Graniem jazzu opowiada się swoje życie. Żeby ta muzyka była interesująca, najpierw życie artysty musi być ciekawe.

Wielu słuchaczy, mówiących o sobie fani prawdziwego jazzu, nie może panu wybaczyć komitywy muzycznej z hiphopowcami.
– Pracuję z takimi muzykami od mniej więcej 1986 roku. Uwielbiam dobry hip-hop i uważam, że jest on najważniejszym nurtem współczesnego jazzu. To jazz w dżinsach. A to, co myśmy kiedyś grali, to był jazz w garniturach i smokingach.

Hard bop też?
– Z dzisiejszej perspektywy tak. Kiedyś dawał mi ogromną frajdę, możliwość wyżycia się. Ale w pewnym momencie zauważyłem, że mnie ogranicza, krępuje. Postanowiłem się otworzyć na inne rzeczy, szukać nowych sposobów wypowiedzi muzycznej, nowej wolności.

W Nowym Jorku grał pan ostre fusion.
– Ja jestem uwrażliwiony czy też nieobojętny na środowisko, otoczenie, na to, co jest dookoła. Jak siedzę w lesie, to przychodzi mi do głowy taka a nie inna muzyka. Kiedy jestem wśród aluminium, tytanu i betonu, to czuję inne dźwięki. Oczywiście pewien wpływ ma także to, co się słyszy w radiu, w sklepach i tak dalej.

W pewnym momencie doszedł pan do "Papai”, piosenki, która dla wielu ma mało wspólnego z jazzem, i która stała się pana największym przebojem. Jak powstała?
– To był czas, kiedy prowadziłem zdrowy tryb życia, odstawiłem używki, popijałem świeże soki owocowe w lokalu Papaya King. Akurat byłem na przyjęciu u znajomego. Wszyscy świetnie się bawili przy alkoholu, a jak byłem psychicznie obok tego wszystkiego. Więc poszedłem do drugiego pokoju, usiadłem do pianina i dla zabicia czasu coś sobie cicho plumkałem. Aż wyszła mi z tego plumkania zgrabna melodia. Nagrałem ją na dyktafon. Potem, jak jechałem z Ulą samochodem, puściłem jej tę muzyczkę, a ona zaczęła do niej improwizować. I tak mniej więcej powstała "Papaya”, którą następnie nagraliśmy w studiu i którą podchwyciły radia.

Wiedział pan od razu, że to będzie hit?
– A skąd! Wiedziałem, że to fajna piosenka, ale tylko tyle. Nie pisałem jej z myślą o przeboju. Zresztą nigdy tak nie piszę. Chyba w ogóle nie można założyć sobie napisanie hitu, usiąść i to zrobić. Bo o tym, czy utwór zdobędzie popularność decyduje wiele czynników.

Co pan czuł komponując ten kawałek?
– Jakąś przyjemną energię przechodzącą przez wnętrze.

Łatwo się panu komponuje?
– To zależy. Muszę mieć natchnienie. Nie bardzo potrafię pisać na zamówienie. Nie czuję się zawodowcem. Pomimo ukończenia studiów, postrzegam siebie jako amatora. I cieszę się z tego, a nawet bywam z tego dumny. Jestem muzykantem i kocham to. Najwięcej nauczyłem się od murzynów, z których wielu nie czytało nut. Oni mieli muzykę w głowie i w duszy. Porozumiewali się dźwiękami. Wystarczyło im coś zagrać, a oni od razu chwytali to i można było z nimi wszystko zagrać.

Pana granie jest wyjątkowo śpiewne.
– Może dlatego, że ja zawsze zasłuchiwałem się w śpiewaczkach jazzowych. Oczywiście w dobrych śpiewaczkach.
Dobrą wokalistkę można poznać po tym, że słuchacz nie musi znać języka, żeby w odpowiednim momencie się wzruszył. Słuchając jako bardzo młody chłopak Billie Holiday czy Dinah Washington, nie rozumiałem słów, ale wzruszałem się w odpowiednich miejscach. To okazało się, kiedy po latach mieszkania w Nowym Jorku i poznaniu języka angielskiego na nowo posłuchałem swych ulubionych piosenek z tamtych lat.

Potrafi pan skomponować przebój, świetnie gra pan na skrzypcach i saksofonie. Tak się pana zwykle komplementuje. A co pan sam uważa za swoją największą umiejętność?
– To, że – podobnie jak wielki Miles – potrafię wyszukiwać młode talenty i dobierać sobie odpowiednich muzyków. Ja się raczej nie postrzegam jako skrzypek czy saksofonista, ale bardziej dyrygent, lider zespołu. Gram na muzykach tak jak Duke Ellington grał na orkiestrze czy Miles Davis grał na zespole. I kluczową sprawą jest dla mnie, z kim gram. Proszę sobie wyobrazić, że John Scofield trzy razy nie zdał do mojego zespołu, choć obiektywnie jest dobrym gitarzystą. Ale nie słyszałem go u siebie, nie pasował mi.

Swój ostatni album zadedykował pan Davisowi, a tytuł ułożył pan w nawiązaniu do słynnego longplaya "Kind of Blue”. To pana ulubiony artysta i ulubiony album?
– Nie znajdzie pan wielu jazzmanów i w ogóle muzyków, którzy nie szanują Davisa. I ja nie jestem wyjątkiem. Davis był moim mistrzem na długo zanim z nim zagrałem. Usłyszałem go po raz pierwszy jako 14-letni chłopak i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Do odtwarzanej z gramofonu płyty "Kind of Blue” grałem sobie na saksofonie. To moja szkoła jazzu. Proszę więc sobie wyobrazić, jakie było moje szczęście, kiedy po latach zostałem przez niego dostrzeżony i miałem możliwość zagrać u niego.

Wielu muzyków, którzy grają na pana albumie "Miles of Blue” też grało z Davisem, a wcześniej grało z panem.
– Tak, Marcus Miller, Lenny White, Victor Bailey czy Kenny Kirkland grali u mnie, jak mieli naście lat. Fakt, że wielki Miles podzielał moje uznanie dla tych artystów, sprawia mi wciąż dużą satysfakcję.

Słuchając wielu nagrań Davisa ma się wrażenie, jakby grał od niechcenia. Wydmuchiwał często zdawkowe, proste frazy. Dlaczego to się tak podoba ludziom?
– Bo brzmi naturalnie i nienachalnie. Słychać, że artysta nie chciał Bóg wie czego udowadniać i nie chciał za bardzo się narzucać słuchaczom. To dość proste granie, a jazz powinien być prosty. Wkurza mnie, kiedy ludzie mówią: Nie lubię jazzu, bo jest zbyt trudny i skomplikowany.
Może to brzmi jak jazz, ale jeśli musisz przy słuchaniu główkować, to znaczy, że nie masz do czynienia jazzem, Kiedyś babcia na Chmielnej w Warszawie rzuciła mi się w ramiona i powiedziała: Panie Michale, nie lubię jazzu, ale lubię to, co pan robi.

Dużo czasu spędza pan ostatnio w Polsce. Dlaczego?
– Z kilku powodów, choćby zdrowotnych. Miałem tu operację. A poza tym w Polsce jest trochę wolniej i spokojniej niż w USA. Teraz to mi bardziej służy. Znowu dużo komponuję. Właśnie pracuję nad albumem z orkiestrą symfoniczną.

Rozmawiał Jacek Szymczyk
Urbaniak w Świdniku

W sobotę o godz. 19 Michał Urbaniak wystąpi w Świdniku. Zagra z Wojciechem Karolakiem i Arkadiuszem Skolikiem. Koncert w kinie Lot (al. Lotników Polskich 24) zwieńczy II Ogólnopolski Konkurs Młodej Muzyki Jazzowej "Jazzda 2010”.
Bilety ulgowe po 35 zł, normalne po 45 zł

Pozostałe informacje

Półfinałowa rywalizacja w Sopocie była bardzo ciekawa

PGE Start Lublin wyraźnie przegrał w Sopocie i po dwóch spotkaniach w tej parze jest remis

To był zupełnie inny mecz niż ten rozegrany w środę. Przede wszystkim widać, że Trefl Sopot odrobił pracę domową związaną z porażką w pierwszym spotkaniu. Tym razem to gospodarze byli górą - 95:79.

Avia znowu lepsza od Świdniczanki. O utrzymanie jeszcze będą musieli się postarać
ZDJĘCIA
galeria

Avia znowu lepsza od Świdniczanki. O utrzymanie jeszcze będą musieli się postarać

Świdniczanka prowadziła w derbach z Avią, ale drugi raz w tym sezonie musiała uznać wyższość sąsiada zza miedzy. Tym razem żółto-niebiescy wygrali 2:1. A to oznacza, że drużyna Łukasza Gieresza w ostatniej serii gier jeszcze będzie musiała powalczyć o utrzymanie

Myślał że chroni swoje oszczędności. Przekazał oszustom 180 tys. zł

Myślał że chroni swoje oszczędności. Przekazał oszustom 180 tys. zł

Policjanci z Lublina poszukują oszustów, którzy wyłudzili od jednego z mieszkańców ponad 180 tys. zł. Do mężczyzny zadzwonili oszuści z informacją, że jego oszczędności są zagrożone.

Panie aktywnie włączyły się w kampanię Rafała Trzaskowskiego
Wybory prezydenckie 2025

Lubelski sztab Trzaskowskiego podsumowuje kampanię: wybór między krawatem a bejsbolem

Wyraźne zmęczona europosłanka Marta Wcisło, jeszcze przed rozpoczęciem konferencji prasowej podsumowującej kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego w naszym, regionie, po cichu powiedziała, że w końcu będzie miała czas posprzątać mieszkanie. A tak bardziej politycznie, to poseł Michał Krawczyk, szef lubelskiego komitetu, i jego ekipa przypomnieli, że 1 czerwca oddamy głos w niezwykle ważnych wyborach.

Ekran koło orlika zostaje. Skarga sąsiadów oddalona

Ekran koło orlika zostaje. Skarga sąsiadów oddalona

Zbudowany w marcu 2022 roku ekran akustyczny przy boisku szkolnym na os. Włostowice w Puławach decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego - nie zostanie rozebrany. O likwidację bariery starało się jedno z małżeństw. To samo, które doprowadziło do zamknięcia boiska.

Nawrocki mobilizuje "obóz patriotyczny" w Białej Podlaskiej. Niespodziewany gość na scenie
Zdjęcia
galeria

Nawrocki mobilizuje "obóz patriotyczny" w Białej Podlaskiej. Niespodziewany gość na scenie

Społecznego buntu przeciwko władzy Donalda Tuska już nie zatrzymamy, my wygramy- grzmiał w Białej Podlaskiej Karol Nawrocki. Kandydat na prezydenta zachęcał wyborców do pełnej mobilizacji w niedzielnych wyborach. Poparcia udzielił mu niedawny kontrkandydat, Marek Jakubiak.

Hanna Krall Honorową Obywatelką Lublina. „Może literatura ma jakiś sens”
ZDJĘCIA
galeria

Hanna Krall Honorową Obywatelką Lublina. „Może literatura ma jakiś sens”

- Franciszko Arnszteinowo... Rufciu Winograd... Pani Apolonio… Dzięki wam tutaj jestem. Bo pisałam. Ale i wy ze mną teraz jesteście, dzięki książce. Może literatura ma jakiś sens - mówiła Hanna Krall podczas uroczystości nadania Honorowego Obywatelstwa Lublina.

Bąkiewicz i awantura na sesji. Policja bada, czy złamano prawo

Bąkiewicz i awantura na sesji. Policja bada, czy złamano prawo

Nie prokuratura, ale policja ma zająć się wyjaśnieniem czy w ostatni poniedziałek, gdy podczas sesji Rady Miasta Zamość w Sali Consulatus pojawił się Robert Bąkiewicz z ekipą telewizji Republika, doszło do złamania prawa.

Oni stoją za Trzaskowskim. Kampania wyborcza podsumowana w Zamościu
galeria

Oni stoją za Trzaskowskim. Kampania wyborcza podsumowana w Zamościu

Panie w czerwonych koralach. Panowie z transparentami i flagami: polską i unijną. Nie zabrakło tabliczek i transparentów z podobizną i hasłami poparcia ich kandydata na prezydenta. Tak członkowie sztabu Rafała Trzaskowskiego w Zamościu podsumowali na kilka godzin przed ciszą wyborczą kończącą się kampanię.

„C” jak ciekawość, czary i czytanie – Festiwal Alfabet znów w Lublinie!

„C” jak ciekawość, czary i czytanie – Festiwal Alfabet znów w Lublinie!

Już po raz trzeci litery opanują Ogród Saski – a wszystko za sprawą Festiwalu Alfabet, który w dniach 31 maja – 2 czerwca zaprosi młodych (i nieco starszych) miłośników książek do wspólnego odkrywania magii czytania. W tym roku całą imprezą rządzi litera „C” – jak ciekawość, Carroll, Collodi, czary… i całe mnóstwo świetnych wydarzeń!

Marketing w erze cyfrowej: znaczenie kursów Google Ads, SEO i marketingu internetowego

Marketing w erze cyfrowej: znaczenie kursów Google Ads, SEO i marketingu internetowego

W dobie gwałtownego rozwoju technologii i przenoszenia się coraz większej części działalności gospodarczej do Internetu, umiejętności z zakresu marketingu cyfrowego stają się kluczowe dla każdego, kto chce skutecznie funkcjonować w świecie biznesu.

Gry karciane z pytaniami – idealny sposób na integrację i zabawę

Gry karciane z pytaniami – idealny sposób na integrację i zabawę

Gry karciane to jedna z najstarszych i najbardziej uniwersalnych form rozrywki. Współcześnie na rynku dostępnych jest wiele wersji gier karcianych, które nie polegają jedynie na klasycznych zasadach pokera, brydża czy pasjansa.

Księgowość e-commerce bez tajemnic: praktyczny przewodnik dla sprzedających online

Księgowość e-commerce bez tajemnic: praktyczny przewodnik dla sprzedających online

Rozwój handlu internetowego otworzył drzwi do biznesu tysiącom przedsiębiorców. Niezależnie od tego, czy prowadzisz własny sklep internetowy, sprzedajesz na platformach typu Allegro, Amazon czy działasz w modelu dropshipping – księgowość e-commerce to temat, którego nie da się pominąć. W tym artykule przedstawiamy praktyczny przewodnik, który pomoże Ci odnaleźć się w gąszczu obowiązków podatkowych i formalności związanych z prowadzeniem biznesu online.

Dzik zaprasza do odwiedzin w lubelskim skansenie

Dzik zaprasza do odwiedzin w lubelskim skansenie

Swego czasu Jan Brzechwa pisał "Dzik jest dziki, dzik jest zły...". Jednak ten z lubelskiego skansenu nie zrobi nam krzywdy i zaprasza do odwiedzin.

76-latka za kierownicą potrąciła 70-letnią rowerzystkę

76-latka za kierownicą potrąciła 70-letnią rowerzystkę

76-letnia kierująca renaultem potrąciła przejeżdżającą przez przejście 70-letnią rowerzystkę, po czym uciekła z miejsca zdarzenia. Seniorka z ciężkimi obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium