

Bartłomiej B., który siekierą zabił swojego ojca i brata, został za to skazany na wieloletnie więzienie. Ale mógłby wyjść na wolność jako 55-latek. Zdaniem oskarżycieli, konieczne jest trwałe odizolowanie go od społeczeństwa.

Przed Sądem Apelacyjnym w Lublinie ruszył dzisiaj (23 września) w drugiej instancji proces Bartłomieja B., 35-latka, który brutalnie zabił ojca i brata, a w trakcie postępowania uciekł ze szpitala psychiatrycznego w Radecznicy.
Za te czyny oraz kradzież dwóch samochodów w czasie policyjnej obławy mężczyzna usłyszał wyrok 30 lat pozbawienia wolności z możliwością przedterminowego zwolnienia nie wcześniej niż po 20 latach. Do tej kary zaliczono okres, gdy Bartłomiej B. był tymczasowo aresztowany: od 3 lipca 2024 do 7 października 2024 (tego dnia uciekł ze szpitala psychiatrycznego), a także od 16 października 2024 do 14 maja 2025.
W ocenie prokuratury kara 30 lat pozbawienia wolności jest rażąco niewspółmierna do stopnia społecznej szkodliwości czynów zarzuconych oskarżonemu. Stąd proces apelacyjny w Lublinie.
– Te dwa przestępstwa oskarżony popełnił z zamiarem bezpośrednim, a więc chciał zabić swojego brata i ojca. Jego działanie spowodowało nieodwracalne skutki. Warto zwrócić uwagę na sposób działania oskarżonego – zadawanie ciosów w najbardziej newralgiczne miejsca ciała człowieka, a więc w głowę. Nie były to ciosy pojedyncze. To była egzekucja. Brak przy tym jakichkolwiek powodów, motywów czy przyczyn, które usprawiedliwiałyby to zachowanie i pozwoliłyby nam w jakikolwiek minimalny sposób zracjonalizować postępowanie sprawcy. Oskarżony był poczytalny w chwili popełniania czynów, a więc świadomy swojego zachowania – mówiła prokurator Beata Syk-Jankowska w swojej mowie.
Czy ta skrucha była szczera? Biegli psychiatrzy wskazują na skłonność oskarżonego do manipulacji. – Czy człowiek, który odczuwa prawdziwą skruchę, podejmuje próbę ucieczki? – zastanawiała się prokurator przed sądem.
– W ocenie prokuratury ta skrucha i te przeprosiny nie były prawdziwe. Konieczne jest trwałe odizolowanie oskarżonego od społeczeństwa, albowiem nie rokuje on nadziei na poprawę. Społeczeństwo oczekuje, że sprawcy przestępstw, szczególnie tych najcięższych, będą ujęci, sprawiedliwie osądzeni i sprawiedliwie ukarani – podkreśliła prokurator Syk-Jankowska, zaznaczając, że przy utrzymaniu wyroku I instancji Bartłomiej B. hipotetycznie mógłby wyjść na wolność w wieku 55 lat.
Innego zdania była jednak obrona, która twierdziła, że oskarżony zrozumiał, iż jego czyny były złe, przyznał się do nich, a wyroku, który jest adekwatny, nie należy ferować pod wpływem opinii publicznej.

Szukała go cała Polska
Przypomnijmy, do tragedii doszło w lipcu 2024 r. w miejscowości Zagumnie (gm. Biłgoraj). Policja znalazła tam zwłoki 45-letniego mężczyzny oraz ciężko rannego 65-latka, który zmarł później w szpitalu. Według ustaleń prokuratury Bartłomiej B. zadał bratu co najmniej trzy ciosy siekierą w głowę, a ojcu – dwa razy obuchem, również w głowę.
Po zatrzymaniu mężczyzna trafił na obserwację psychiatryczną do szpitala w Radecznicy, skąd w październiku ub.r. uciekł przez łazienkowe okno. Zdjął z siebie kajdanki, wykorzystał nieuwagę funkcjonariuszy i opuścił placówkę. W trakcie 10-dniowej ucieczki ukradł dwa samochody. Został zatrzymany w pustostanie w miejscowości Żarnowa na Podkarpaciu. Jak ustalono, planował przedostać się przez Słowację i uciec dalej na południe Europy.
Proces mężczyzny ruszył w kwietniu tego roku przed Sądem Okręgowym w Zamościu i zakończył się 14 maja ogłoszeniem nieprawomocnego wyroku. Dalsze postępowanie toczy się przed lubelskim wymiarem sprawiedliwości. Na decyzję nie trzeba będzie jednak długo czekać. Jak przekazała sędzia Sądu Apelacyjnego Dorota Janicka, wyrok zostanie ogłoszony jutro (24 września).
