Kacper Tyburek i Bartłomiej Chołody zdobyli dwanaście medali w mistrzostwach Europy modeli kosmicznych we Lwowie.
W Świdniku stworzono małe NASA: kilkunastu pasjonatów poświęca wiele godzin dziennie na tworzenie modeli rakiet kosmicznych.
- Od zarania dziejów człowiek marzył, aby wznieść się w przestworza. Wymyślał balony, szybowce, samoloty, aż wreszcie doszedł do rakiet. To one pozwoliły mu podbić kosmos - mówi Władysław Starobrat, instruktor modelarstwa w Świdniku.
Samodyscyplina i rakietoplany
Starobrat jest prawdziwym nestorem tego sportu: w zawodzie pracuje od pięćdziesięciu lat.
- Kocham to, co robię. Uwielbiam przekazywać młodzieży wiedzę. W modelarstwie najważniejsza jest cierpliwość i umiejętność czytania zagadnienia. Istotna jest również samodyscyplina - mówi Władysław Starobrat.
Te cechy udało się zaszczepić Kacprowi Tyburkowi i Bartłomiejowi Chołodemu, którzy w sierpniowych mistrzostwach Europy modeli kosmicznych wywalczyli aż dwanaście medali.
- Każdy marzy, żeby chociaż raz stanąć na podium najważniejszej imprezy na Starym Kontynencie. Nam się to udało. To wspaniałe uczucie - mówi Kacper Tyburek.
A wszystko zaczęło się blisko dziesięć lat temu. - Do modelarni przyprowadził mnie brat cioteczny, kiedy miałem siedem lat. Spodobało mi się i dość szybko złapałem bakcyla - wspomina Tyburek, dziś 16-latek.
- Mnie również zachęcił brat i jego kolega. Oni w końcu porzucili modelarstwo, a ja się w tym zakochałem. Najbardziej uwielbiam rakietoplany - dodaje o rok młodszy Chołody.
Punkty meteorologiczne
Obaj specjalizują się przede wszystkim w rakietach wysokościowych.
- To pracochłonny sport. Wszystkie modele wykonujemy sami. Przygotowanie jednego modelu zajmuje około dwóch tygodni - mówi Kacper Tyburek.
- Jest to również kosztowny sport, bo sama rakieta kosztuje 50 zł. Trzeba ją jednak jeszcze odpowiednio usprzętowić. Myślę, że po złożeniu jej cena waha się w przedziale od 100 do 200 zł - dodaje Bartłomiej Chołody.
- Materiały powinny być jak najlepszej jakości. Od tego miedzy innymi zależy powodzenie na zawodach. Model wykonuje się z materiałów, które są wytrzymałe i bardzo lekkie, dzięki czemu można osiągnąć lepszy wynik - wyjaśnia Starobrat.
Trzeba pamiętać, że w jednych zawodach można zarejestrować maksymalnie dwa modele. - Przed startem na zawodach trzeba dokładnie zbadać warunki atmosferyczne, aby model wystartował w jak najlepszym momencie. Do dyspozycji zawodników są specjalne punkty meteorologiczne, gdzie można sprawdzić temperaturę czy kierunek i siłę wiatru - dodaje szkoleniowiec.
Rakiety na polu
Rakiety świdniczan latają na wysokość 200-300 m.
- Chłopcy, z racji swojego wieku, w rakietach zamieszczają mniejsze silniki. Seniorzy puszczają swoje modele znacznie wyżej. Rekord świata wynosi 790 m i należy do pewnego Włocha. Kiedyś najlepsze wyniki na świecie należały do Rosjan, ale szybko dobrano się do ich reprezentacji i część wyników odpowiednio zweryfikowano - śmieje się Starobrat.
Każdy zawodnik powinien wykonać za pomocą dwóch modeli trzy loty, więc przynajmniej jeden model trzeba odnaleźć i przygotować do ponownego startu. - A to nie jest łatwe, bo one potrafią odlecieć nawet na 1500 metrów. Najgorzej jest, gdy wieje mocny wiatr - dodaje Tyburek.
Zawody najczęściej są rozgrywane na terenach lotnisk. We Lwowie rywalizowano jednak na wielkim polu.
- Jeszcze nigdy nie byłem na tak dobrze zorganizowanej imprezie. Nasza reprezentacja liczyła ponad dwadzieścia osób i byliśmy, po Ukraińcach, najliczniej reprezentowaną nacją - mówi Kacper Tyburek.
Światowe plany
Marzeniem obu zawodników są starty w kolejnych imprezach, w tym mistrzostwach świata czy Pucharach Świata. - Na to jednak trzeba pieniędzy. Modelarstwo kosmiczne jest sportem wyczynowym, ale nie jest sportem olimpijskich. Za wszystko musimy płacić samemu, co bardzo ogranicza możliwość naszych startów - mówi Chołody.
Jeżeli udałoby im się znaleźć kilku sponsorów, to za kilka lat Chołody i Tyburek mogą walczyć już nie w mistrzostwach Europy, ale w mistrzostwach świata.
I co najważniejsze, mają szanse zdobywać dla Polski kolejne medale. A w przyszłości, tak jak ich mentor Władysław Starobrat, zostać instruktorami i szkolić kolejne pokolenia konstruktorów.