Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Radosnych Świąt Bożego Narodzenia naszym drogim Czytelnikom życzy Redakcja Dziennika Wschodniego
Reklama

Czyn społeczny wiecznie żywy. Popegeerowska wioska pięknieje

Ja lubię jak jest ładnie. Dbam o swoje podwórko i tak samo dbam o wspólne. Żeby wyglądało na tip top i ludzie już na takie popegeerowskie wioski jak nasza nie patrzyli stereotypami – mówi Edyta Działa, sołtys Nowego Przeorska. Z jej inicjatywy we wsi wiele się zmieniło. Ostatnio jej mieszkańcy przypomnieli, czym jest czyn społeczny.
Czyn społeczny wiecznie żywy. Popegeerowska wioska pięknieje

Nowy Przeorsk to niewielka wieś w gminie Jarczów w powiecie tomaszowskim, właściwie popegeerowska osada.

– Jest jeden taki trochę większy blok mieszkalny i dwa mniejsze. Mieszkańców nie ma wielu, może około 50 osób – mówi Tomasz Tyrka, wójt Jarczowa.

Rządzi w gminie drugą kadencję, ale z samorządem jest związany od lat. Był przewodniczącym Rady Gminy, kiedy tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej trzeba było uporządkować pewne kwestie formalne. No i wtedy okazało się, że z Nowym Przeorskiem, choć terytorialnie znajdującym się w granicach gminy Jarczów, jest o tyle dziewna sytuacja, że wszyscy mieszkańcy mają meldunek... w sąsiedniej gminie Tomaszów Lubelski.

– Ówczesny wójt w Tomaszowie wszystkich ich po prostu wymeldował, a nasz zameldował u siebie i wtedy też utworzone zostało sołectwo, jedno z kilkunastu. Tak pozostało do dzisiaj – wspomina Tyrka.

Altana zamiast świetlicy

Tyrka przyznaje, że Nowy Przeorsk to też jedna z dwóch miejscowości w gminie, które nie mają własnej świetlicy. Dlatego jakiś czas temu, na wniosek mieszkańców z funduszu sołeckiego została zbudowana altana.

– Taka większa, solidniejsza, żeby wszyscy się pomieścili i mieli gdzie spotykać na zebrania czy jakieś imprezy towarzyskie, no po prostu dla integracji – tłumaczy wójt.

– Zwłaszcza dla najmłodszych chcieliśmy to zrobić, bo u nas, na tych około 50 mieszkańców aż 20 jest dzieciaków i nastolatków. To też nietypowa sytuacja jak na na takie wioski – wskazuje Edyta Działa, która cztery lata temu została sołtysem Nowego Przeorska i niemal w tym samym czasie również przewodniczącą nowoutworzonego koła gospodyń wiejskich.

Altana stanęła, ale gotowa do użytkowania nie była. Miejscowi z panią sołtys na czele zaczęli ją wyposażać, zdobywając pieniądze z różnych źródeł. Teraz są solidne ławy, stoły, grill, nawet stół do ping-ponga. Odbyło się tutaj już wiele zebrań, spotkań, towarzyskich imprez.

Tyle że budowa zakończyła się trzy lata temu, drewniany obiekt ustawiony w dość zacienionym miejscu już lekko zniszczał. A miejscowym zależało, żeby było ładnie. – No wypadało odświeżyć to wszystko, solidnie pomalować – mówi Edyta Działa.

Więc skrzyknęła grupę mieszkańców i w zeszłym tygodniu wzięli się do roboty. Ponieważ niektórzy z nich pracują zawodowo, altaną zajmują się po godzinach. – Musimy skończyć na przyszły tydzień, bo organizujemy warsztaty robienia gipsowych aniołów. No a altana to jedyne miejsce, w którym możemy się spotkać. To musi wyglądać jak należy. Na tip top – zapowiada pani Edyta.

Obalić stereotypy

Wójt Tyrka z przyjemnością przygląda się aktywność mieszkańców Nowego Przeorska. Uważa, że ogromna w tym zasługa pani sołtys.

– Młoda, wyjątkowo przedsiębiorcza kobieta. Umie mobilizować ludzi, zarażać swoim optymizmem. Zresztą nie pierwszy raz to robi, bo plac zabaw też odnawiali sobie sami. Podejmują też wiele innych ciekawych inicjatyw. A my pomagamy, na ile możemy. Na odnawianie altany dostali od nas jakieś naprawdę symboliczne pieniędze, żeby kupić materiały malarskie, farby i pędzle – zdradza Tomasz Tyrka.

Podkreśla, że tego rodzaju inicjatywy dla niego jako gospodarza gminy są bardzo cenne. I wcale nie chodzi o to, żeby ludzie wyręczali samorząd. Najcenniejszy jest fakt, że mieszkańcy umieją się dogadać i wspólnie robić coś dla wspólnego dobra.

Jest w tej aktywności także głębszy sens.

– Wiem, jak ludzie patrzyli i niektórzy nadal na mieszkańców PGR-ów. Jak na takich trochę gorszych. My chcemy to myślenie zmieniać. Pokazać, na ile nas stać, że w niczym nie odstajemy – podkreśla Edyta Działa.

Dlatego wraz z innymi o wspólne przestrzenie dba cały rok. Mają w Nowym Przeorsku dwa boiska. Są wyjątkowo zadbane. Ale trzeba się przy tym narobić: zimą odśnieżać, jesienią grabić z liści, a wiosną i latem kosić.

– Za to już odpowiada nasza młodzież. Trzeba przyznać, że chłopaki się nie migają, są chętni do pracy, nawet mają z tego frajdę – chwali nastolatków pani sołtys.

Z tego, jak Nowy Przeorsk wygląda, jest dumna. Bo czasem jeździ przez inne wsie i patrzy na nieogrodzone, zniszczone place zabaw, pozarastane boiska czy pobocza. U niej we wsi takich obrazków nie ma.

Gmina wspiera wieś

Ale też dodaje, że jednak świetlica by się im przydała. Jest szansa na powstanie?

– Rozważaliśmy stworzenie takiego miejsca w podpiwniczeniu bloku. Zorganizowaliśmy nawet grupę zaprzyjaźnionych budowlańców. Pojechali, obejrzeli, uznali, że nie bardzo się taka lokalizacja z różnych względów nadaje – rozkłada ręce wójt Tomasz Tyrka.

Przyznaje, że jest jeszcze jeden pomysł: zakup dużego kontenera, w którym spotkania mogłyby się odbywać również zimą. – Tyle że na to potrzeba pieniędzy, musielibyśmy je uwzględnić w budżecie na przyszły rok. Pomyślimy o tym – obiecuje wójt.

– Byłoby świetnie – marzy sołtys Działa. Podkreśla jednocześnie, że za dotychczasowe wsparcie i tak jest władzom gminy bardzo wdzięczna. – I tu nawet nie chodzi o pieniądze. Ale sam fakt, że stoją za nami, że jak coś trzeba, możemy zawsze się o pomoc zwrócić, że nas wspierają w realizacji naszych pomysłów na tyle na ile mogą, często też inspirują – opowiada pani Edyta.

Duże inicjatywy małych społeczności

Takie inicjatywy jak ta z Nowego Przeorska nie są codziennością, ale zdarzają się, zwłaszcza w niewielkich miejscowościach.

Na początku tego roku pisaliśmy na łamach Dziennika Wschodniego o mieszkańcach Grabowicy w gminie Susiec (pow. tomaszowski). Ta wioska świetlicy również nie miała, ale na potrzeby spotkań zaadaptowano salę gimnastyczną dawnej, już niedziałającej szkoły.

Inicjatorką oświeżenia pomieszczeń w czynie społecznym była radna Małgorzata Burda, członkini KGW Grabowiczanki.

Skrzyknęła koleżanki, wybrały się razem do wójta i dostały pieniądze na farby. Do prac zaangażowały się same, ale pomagali strażacy z miejscowej jednostki OSP.

Prace trwały około 3 tygodni. Z pieniędzy od wójta wystarczyło jeszcze na firanki. Od tamtej pory sala wygląda elegancko.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama