Nasze lasy toną w śmieciach. Bo gminnych kontenerów już nie ma, a gospodarze niechętnie podpisują umowy na wywóz nieczystości. Tylko wójt gminy Zamość wysłał ostatnio do 275 takich krnąbrnych osób zawiadomienie o wszczęciu postępowań administracyjnych.
Kłopot jest ogromny. Aby to sprawdzić, wystarczy wejść do lasu. Wszędzie można się natknąć na sterty plastikowych butelek, gruz, zardzewiałą blachę czy części starych samochodów. Zdarzają się też nielegalne składowiska eternitu.
– Ludzie wyrzucają śmiecie gdzie popadnie – martwi się Elżbieta Jankowska ze Szczebrzeszyna. – My mamy blokowy kontener i musimy go zamykać. Z całego miasta śmieci nam podrzucali! I co? Teraz kładą worki obok kontenera. Ręce opadają.
Panią Elżbietę martwi zaśmiecanie okolicznych łąk i lasów. – Najgorzej jest w okolicach cmentarza – mówi. – Nasi urzędnicy robią, co mogą, aby było czyściej. Upominają, proszą… Ale jak śmieciarzy złapać?
Fatalnie jest w okolicach dróg wylotowych z miast. – Widziałam, jak to się odbywa – zapewnia 40-letnia mieszkanka podtomaszowskiego Rogóźna. – Przyjeżdżają do lasu faceci w błyszczących, wypasionych autach i wyciągają worki ze śmieciami, jakieś rupiecie i wrzucają je gdzie popadnie! A jak kogoś zobaczą, uciekają... A miejscowi? Naprawdę nie śmiecą.
Wyłapywaniem śmieciarzy zajmuje się Straż Miejska. Jednak wspomaga ich czasem policja. Z sukcesami. Funkcjonariusze złapali ostatnio jednego z takich krnąbrnych właścicieli posesji. Na gorącym uczynku. Był to zastępca szefa lubelskiej „Gazety Wyborczej” (traf chciał, że dziennikarz zajmuje się tematyką policyjną i słynie z ostrego pióra). Dostał mandat w wysokości 300 zł. O tej „aferze” napisał tygodnik „Wprost”. Nie wygląda jednak, że teraz nastąpił przełom w czystości lasów.
– Nie prowadzimy żadnej tego typu akcji – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskich policjantów. – To był przypadek. Po prostu jechał nasz patrol i zobaczył człowieka, który wyrzuca śmieci do lasu. Okazał się nim ten dziennikarz.
Ile w ostatnim roku takich osób namierzono? – Nie mamy statystyk, bo są to tylko wykroczenia – mówi Wójtowicz. – Policja zwykle się takimi sprawami nie zajmuje.