Parafianie nie kryją oburzenia, a policja szuka sprawcy włamania do kościoła. Jego łupem padł pozłacany kielich mszalny warty 2 tys. złotych wraz z pateną.
- Przyjechałem odprawić nabożeństwo, a tu taka niespodzianka... - martwi się ks. Józef Czaus, który od 8 lat kieruje parafią, a w niedziele i święta przyjeżdża odprawiać nabożeństwa w mycowskim kościele filialnym, który kiedyś był cerkwią greckokatolicką. - To profanacja! Czegoś takiego jeszcze u nas nie było!
Sprawą zajęli się stróże prawa. - Sprawca po usunięciu kitu wyjął szybę w oknie zakrystii - informuje Justyna Popek z hrubieszowskiej policji.
W oknie jest krata, dlatego najprawdopodobniej przy użyciu druta wyciągnął stojące na drewnianej komodzie kielich i patenę.
Parafianie są zbulwersowani. - Bezbożniku, nie rób wstydu, tylko oddaj to, coś zabrał! - zwraca się do złodzieja jedna z mieszkanek Mycowa.
Wiadomo, że do włamania musiało dojść po Bożym Ciele, bo podczas odprawianego wówczas nabożeństwa proboszcz korzystał z naczyń liturgicznych.
Sprawca Boga się nie bał, powinien bać się za to odpowiedzialności karnej. Za kradzież z włamaniem grozi do 10 lat pozbawienia wolności.