Nawet 5 lat więzienia grozi nastolatkowi, który zabrał samochód stojący na prywatnej posesji. Wcześniej chłopak pokłócił się z rodzicami i postanowił spędzić noc u babci. Miał przed sobą kilkadziesiąt kilometrów marszu, więc poszukał lepszego środka lokomocji.
- Po kilkunastu minutach właściciel auta zorientował się, że pojazd został skradziony - mówi Joanna Kopeć, oficer prasowy zamojskiej policji. - Następnego dnia do dyżurnego dotarła informacja, że auto odnalazło się. Samochód stał zaparkowany na posesji właściciela.
Okazało się, że za wszystkim stoi 19-latek z Zamościa. W dniu zakończenia roku szkolnego pokłócił się z rodzicami. Po sprzeczce, postanowił spędzić noc u mieszkającej w powiecie tomaszowskim babci. Wybrał się tam pieszo. Dotarł do Łabuniek Pierwszych. Tam zauważył, że kierowca zostawił samochód z kluczykami w stacyjce i wykorzystał sytuację. Wsiadł do auta i odjechał.
- Rankiem następnego dnia zaniepokojona widokiem wnuczka i obcego samochodu na posesji, babcia skontaktowała się z ojcem 19-latka - dodaje Kopeć. - Mężczyzna przyjechał na miejsce i na podstawie odnalezionych w samochodzie dokumentów próbował skontaktować się z właścicielem.
Nie mógł się do niego dodzwonić, więc odstawił auto na posesję właściciela. 19-latek już usłyszał zarzut tzw. krótkotrwałego użycia pojazdu. Odpowie za to przed sądem. Grozić mu może do 5 lat więzienia.