Zamojska prokuratora wystąpiła wczoraj z wnioskiem o aresztowanie trzech funkcjonariuszy. Są podejrzani o umożliwienie ucieczki przestępcy w zamian za łapówkę. To nie koniec kłopotów policjantów. Prokuratur z Lublina oskarżyła wczoraj policjanta z Puław o wymuszanie biciem zeznań.
Do zdarzenia doszło 16 sierpnia 2000 r. Trzech zamojskich policjantów udało się służbowym, nieoznakowanym fiatem bravo, do miejscowego więzienia po osadzonego tam złodzieja samochodów. Funkcjonariusze mieli dostarczyć tymczasowo aresztowanego Roberta S. do Komendy Miejskiej Policji. Konwój nigdy nie dotarł do komendy przy ul. Wyszyńskiego. Wyruszył w okolice Józefowa, gdzie Robert S. miał wskazać funkcjonariuszom tzw. dziuplę. Tam podobno miały być ukrywane kradzione auta. To rodzinne strony przestępcy. W Oseredku (gm. Susiec) doszło do kolizji. Policyjnemu fiatowi zajechało drogę inne auto. Z zamieszania korzystał konwojowany, który uciekł policjantom. Zadanie miał ułatwione, bo wcześniej policjanci zdjęli mu z rąk kajdanki! Zbiega nie udało się odnaleźć. W ręce policji wpadł dopiero dwa lata później w Rzeszowie.
– Od jesieni 2002 r., czyli od chwili złapania Roberta S. w Rzeszowie, prokuratura zintensyfikowała czynności operacyjne i procesowe. Długotrwałe i pracochłonne działania doprowadziły do wydania jeszcze 23 września postanowień o przedstawieniu zarzutów funkcjonariuszom policji – poinformował wczoraj Romuald Sitarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Sprawa ucieczki z konwoju od samego początku wydała się podejrzana ówczesnemu zastępcy naczelnika wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. Jeszcze podczas trwania czynności sprawdzających nadkom. Ryszard Puchacz wysłał pisma do ministrów sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych i administracji, a także do komendanta głównego policji, w których zarzucał komendantowi zamojskiej policji niedopełnienie obowiązków. Nic nie wskórał. Już nie pracuje w policji.
Natomiast skierowana wczoraj do sądu sprawa oficera policji z Puław dotyczy nadużycia przez niego siły. W marcu 2002 r. funkcjonariusz zajmował się ustaleniem sprawców włamań do samochodów. Według aktu oskarżenia jednego z przesłuchiwanych mężczyzn bił po twarzy, uderzał policyjną pałką w stopy, kolanem w klatkę piersiową. Chciał w ten sposób wymóc na nim przyznanie się do włamań.
Policjant nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że padł ofiarą pomówień.