To straszna tragedia. Ból rozdziera mi serce i... nie chcę o moich przeżyciach mówić – żali się pani Ewa, mieszkanka Zamościa, która w katastrofie budowlanej w Katowicach straciła narzeczonego. Mariusz Pałka jest 62 ofiarą katastrofy na Międzynarodowych Targach Katowickich.
Był miłośnikiem i zagorzałym hodowcą gołębi. Miał ich ponad setkę. Hodował je w rodzinnym gospodarstwie w Lubaniu. Podobno wyjazd na katowickie targi planował od dawna. Takiej okazji nie mógł sobie odpuścić. Podczas
sobotniej katastrofy przygniotła go ogromna, stalowa belka oraz zwały metalowej konstrukcji. Był przytomny. Dwa razy dzwonił z telefonu komórkowego do Zamościa. Najpierw spod rumowiska, a potem ok. godz. 18, gdy dotarli do niego ratownicy. Mówił narzeczonej, że jest ranny i nie wie czy przeżyje. – Wierzyłam,
że wyjdzie z tego. Zawiodłam się – mówi rozżalona pani Ewa.
Mariusza Pałkę przewieziono do Szpitala Wojewódzkiego w Tychach. Przeszedł dwie bardzo skomplikowane operacje. Jego stan był jednak cały czas krytyczny. – Pacjent miał zmiażdżoną miednicę i uraz narządów jamy brzusznej – mówi Ewa Wielgo, zastępca ordynatora oddziału intensywnej terapii szpitala w Tychach. – Stracił bardzo dużo krwi. Robiliśmy co się da, aby go uratować. Niestety, nie udało się... Zmarł w poniedziałek o świcie.
Ewa na pogrzeb do Lubania nie może pojechać. Karmi piersią synka i nie ma go z kim zostawić. O nieszczęściu nie chce rozmawiać z dziennikarzami. – Zostawcie mnie wreszcie w spokoju – usłyszeliśmy wczoraj. Mariusz Pałka dziś skończyłby 30 lat.