Na intensywną terapię do szpitala klinicznego nr 1 w Lublinie trafił kolejny pacjent z Covid-19, który wymagał podłączenia do tzw. płucoserca. – Efektem ostatniego poluzowania restrykcji mogą być kolejni pacjenci w ciężkim stanie – ostrzega szef lubelskiej kliniki.
W ubiegły wtorek z II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie została wypisana ostatnia pacjentka z Covid-19. Spokojnie było jednak tylko przez dwa dni.
– W czwartek trafił do nas niestety kolejny pacjent, mężczyzna po 50. roku życia. Jego stan jest bardzo ciężki, wymaga leczenia pozaustrojowego przy pomocy metody ECMO, czyli tzw. płucoserca – mówi dr hab. n.med. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie. – Mieliśmy nadzieję, że sytuacja zaczęła się już normować. Niestety, efektem ostatniego poluzowania niektórych restrykcji oraz ignorowania pozostałych mogą być kolejni pacjenci z Covid-19 w ciężkim stanie – zaznacza lekarz. I dodaje: – Obawiam się, że negatywne konsekwencje może mieć też dopuszczenie spotkań w większym gronie, które były do tej pory zabronione.
W ramach kliniki działa Ośrodek Pozaustrojowego Leczenia Niewydolności Wielonarządowej. Trafiają tam pacjenci w najcięższym stanie, którzy potrzebują tzw. płucoserca. To urządzenie, które stosuje się u pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową lub krążeniową oporną na leczenie konwencjonalnymi metodami.
– Przez ostatnie dwa miesiące epidemii pracowaliśmy non-stop, byliśmy nastawieni głównie na pacjentów z Covid-19, ale przyjmowaliśmy również też tych niezakażonych, np. po wypadkach. Ponad połowa zakażonych pacjentów wymagała leczenia pozaustrojowego, to bardzo dużo – mówi prof. Czuczwar. – Jesteśmy tak naprawdę ostatnią linią obrony w walce z koronawirusem. Przywoziliśmy pacjentów nie tylko z Lubelskiego, ale też sąsiednich województw.
Do lubelskiej kliniki trafiło dziesięciu pacjentów, z których pięcioro wymagało podłączenia do ECMO i aż czterech z nich udało się uratować. Był tu leczony m.in. pierwszy zakażony pacjent w województwie lubelskim z Bełżyc, a także matka 27-latki z koronawirusem z Łańcuta, która zmarła po porodzie. Trafiła tu także sekretarka medyczna ze szpitala w Radomiu, w którym zarażona była większość personelu medycznego. To właśnie ona jako ostatnia pacjentka opuściła we wtorek klinikę.
Swoją wiedzą w zakresie technik pozaustrojowych prof. Czuczwar mógł podzielić się z amerykańskimi medykami, podczas niedawnej misji wojskowej w Chicago. – Misję organizował Wojskowy Instytut Medyczny w Warszawie. Uczestniczyli w niej m.in. polscy lekarze, który wcześniej pomagali w Lombardii. Ja byłem odpowiedzialny za wsparcie w zakresie technik pozaustrojowych, które nie są w USA tak rozwinięte – tłumaczy prof. Czuczwar. – Z kolei my możemy się nauczyć od Amerykanów, jak włączyć wojsko do pomocy przy zwalczaniu epidemii. Tam żołnierze pracują na pierwszej linii frontu w szpitalach. U nas na razie nie było takiej konieczności, ale gdyby była, mamy przykład, że jest to możliwe do zorganizowania.
Siedem nowych przypadków
W piątek na terenie województwa lubelskiego zanotowano 485 przypadków zakażenia koronawirusem (134 aktywnych chorych) oraz 329 ozdrowieńców i 15 zgonów. W sobotę nie było żadnych nowych przypadków, natomiast w niedzielę zanotowano ich aż siedem –z Lublina oraz powiatów: łukowskiego, włodawskiego, bialskiego i opolskiego.