Motor po siedemnastu spotkaniach jest jedyną drużyną zaplecza ekstraklasy, która nie wygrała u siebie. W sobotę będzie ku temu ostatnia okazja w 2009 roku.
– Moim zdaniem dalsza przyszłość tego klubu wisi na włosku. Jeżeli w najbliższym czasie nie znajdzie się ktoś, kto zainwestuje w Motor to naprawdę może być niewesoło. Jeżeli chodzi o mecz z Flotą, to z powodu kłopotów kadrowych nie mam wielkiego pola manewru, ale wierzę, że przezwyciężymy wszystkie problemy i w sobotę dopiszemy do naszego konta trzy punkty – mówi szkoleniowiec ekipy z Lublina.
Trener Kosowski nie będzie mógł skorzystać z bramkarza Łukasza Gieresza, który zmaga się z kontuzją, a także pauzujących za kartki: Przemysława Żmudy i Wojciecha Białka. W tej sytuacji między słupkami bramki gospodarzy stanie Mateusz Oszust. Kilka miesięcy temu lublinianie przegrali w Świnoujściu 0:2. Z kolei przed rokiem Flota wyjeżdżała z Lublina z jednym punktem, po remisie 1:1.
Najbliżsi rywale Motoru na początku sezonu byli rewelacją rozgrywek. W kolejnych seriach gier piłkarze Petra Nemeca przeżywali kryzys, ale ostatnio znowu radzą sobie nieźle, czego dowodem jest piąta lokata w tabeli.
– Flota to bardzo dobra drużyna. Dodatkowo są bardzo wysokim zespołem, który jest szczególnie groźny przy stałych fragmentach gry. Grając górą raczej za wiele nie zwojujemy, dlatego będziemy częściej podawać dołem.
Musimy też pilnować się w defensywie, bo tracimy za dużo goli. W Stalowej Woli trzy razy trafiliśmy do siatki rywali, w Łodzi dwa razy, a był z tego tylko jeden punkt – mówi Marcin Popławski.
Obu ekipom w sobotę życie mocno będzie utrudniać murawa stadionu przy Al. Zygmuntowskich, która jest w fatalnym stanie. – Boisko to po prostu tragedia, nawet w trzeciej lidze mają lepsze. Jakoś jednak będziemy musieli sobie radzić – mówią gracze Motoru.