Lubelscy urzędnicy jeżdżą po Polsce i sprawdzają, jak w innych miastach działają wypożyczalnie rowerów. Podążyliśmy ich śladem.
Tak jest w Opolu. – Mieszkańcy są zachwyceni – mówi Zdzisław Hołysz, wiceprezes Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Lublinie, który opracowuje koncepcję lubelskiego systemu. – Rozmawiałem z jednym z nich, który akurat przyjechał rowerem do wypożyczalni. Mówił, że 20 minut idealnie wystarcza na dojechanie z domu do pracy i odwrotnie. W Lublinie, z racji wielkości miasta, będzie podobnie.
Wypożyczalnie w Opolu ruszyły miesiąc temu. – Tylko w pierwszy weekend mieliśmy kilka tysięcy wypożyczeń – mówi Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik prezydenta Opola. – Będziemy myśleć o powiększeniu systemu.
– Klient nie musi martwić się o zabezpieczenie roweru przed kradzieżą czy o serwis – wyjaśnia Łukasz Wasiuta z firmy NextBike Polska, która prowadzi wypożyczalnie w Opolu, Poznaniu, Wrocławiu i na warszawskim Bemowie. – Teraz wygraliśmy przetarg na uruchomienie systemu w całej Warszawie. Połączymy go z działającym na Bemowie – zapowiada. Ten lubelscy urzędnicy oglądali w ub. tygodniu.
– Chcemy przywieźć do Lublina dobre wzorce. I zminimalizować błędy, które inni popełnili – mówi Hołysz. – Wszędzie, gdzie sprawdzamy, wypożyczalnie cieszą się ogromnym powodzeniem.
Rekordzistą jest Wrocław, gdzie system działa drugi rok. – W ub. sezonie mieliśmy tam 22 tys. zarejestrowanych użytkowników i i średnio 650 wypożyczeń dziennie – wylicza Wasiuta. – A w tym roku do 15 wypożyczalni we Wrocławiu dołączymy 17 kolejnych. Tym razem we współpracy z prywatnymi sponsorami.
To wyjaśnia, dlaczego samorządom opłaca się udostępniać rowery aż na 20 minut za darmo. Są oklejone reklamami. – Klient płaci za reklamę w ruchu. Dlatego zależy nam, żeby rowery jeździły – tłumaczy Wasiuta. – Wtedy wszystkim się opłaca.