5 tys. zł grzywny i 15 tys. zł zadośćuczynienia dla matki dziecka – taką karę wymierzył w piątek Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej Andrzejowi P. współwłaścicielowi nieruchomości przy kąpielisku Kubiki w Chotyłowie. Chodzi o sprawę z sierpnia zeszłego roku kiedy dwuletnia dziewczynka wpadła do niezabezpieczonego szamba.
Sąd uznał, że oskarżony nieumyślnie naraził dwulatkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na płatnym parkingu przy kąpielisku dziewczynka wpadła do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej o szerokości 25 centymetrów i 2-metrowej głębokości. Udało się ją uratować tylko dzięki błyskawicznej reakcji matki.
– Otwór był wąski ale głęboki. Wsadziłam tam głowę i ręce i jej szukałam. Ona się tam topiła. Wypływała i z powrotem się zanurzała. Ja miałam chwile zwątpienia, że dziecka nie wyjmę. Próbowałam złapać za nogę, ale poszła pod wodę. Nie wiem jakim cudem, ale w końcu, za trzecim razem złapałam ją za włosy i wyciągnęłam na powierzchnię. Córka była przytomna, dławiła się szambem – zeznawała na pierwszej rozprawie w grudniu Katarzyna Kasaniuk, matka dziecka.
Dwulatka trafiła do szpitala z zachłystowym zapaleniem płuc. Do tej pory ma wstręt do wody i nie daje się czesać. W obawie o przyszły stan zdrowia córki Kasaniuk domagała się od Andrzeja P. 80 tys. zł zadośćuczynienia. W piątek sąd postanowił jednak inaczej.
– W toku postępowania oskarżony wyraził skruchę, kilkakrotnie przeprosił poszkodowaną. Podawał, że studzienka była zabezpieczana betonem, na którym był pachołek, a także opony. To wskazuje że oskarżony nie chciał dopuścić do tego typu zdarzenia – uzasadniała wyrok sędzia Katarzyna Pacek. – Fakt kontrolowania studzienki, potwierdzili też inni świadkowie – dodała sędzia.
Jednak w ocenie sądu, Andrzej P. nie dochował należytej staranności biorąc pod uwagę, że był to szczyt sezonu wakacyjnego, studzienka powinna być na stałe zabezpieczona i zamykana. Poza tym, sąd potwierdził, że zbiornik na szambo został wybudowany niezgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego i wbrew przepisom o warunkach technicznych.
– Do tragedii większej nie doszło, tylko dzięki szybkiej reakcji pani Kasaniuk która uratowała swoje dziecko przed utonięciem – zauważyła sędzia Pacek.
Oskarżony zdążył już zdemontować studzienkę i obecnie nie wyklucza zamknięcia kąpieliska w tym sezonie. Na ogłoszeniu wyroku go jednak nie było. A jego adwokat Michał Maksymiuk nie chciał na razie komentować finału sprawy.
Jeżeli chodzi o zadośćuczynienie to sąd uznał, że kwota 80 tys. zł, której domagała się Katarzyna Kasaniuk była zbyt wygórowana. – To kwota odbiegająca od tego, czego oczekiwała moja klientka. Ale dzisiaj jest zbyt zdenerwowana, musi ochłonąć, wtedy postanowimy co dalej, czy zaskarżyć tą decyzję. Rozważamy taką możliwość – przyznał adwokat Przemysław Bałut, pełnomocnik poszkodowanej matki. – Sąd przyjął inną kwalifikację czynu, czyli nieumyślność i zastosował niską grzywnę, potraktował to delikatnie – stwierdził adwokat.