Z tym paskudztwem, bo tak o ziarnicy złośliwej mówi Krzysztof Kusz, zmaga się od trzech lat. Kilka chemioterapii za nim, ale rak wciąż wraca. Jedyną szansą dla niego jest nierefundowana immunoterapia.
37-letni pan Krzysztof z Białej Podlaskiej wspomina, że jeszcze trzy lata temu był szczęśliwym mężem, pracownikiem, ojcem czwórki dzieci. Ale w marcu 2014 roku usłyszał diagnozę – ziarnica złośliwa (chłoniak Hodgkina).
– To paskudztwo, którego nie mogłem długo namierzyć, choć czułem się coraz gorzej, swędziało mnie całe ciało i kaszlałem – opowiada. – Teraz już wiem, że choroba ma charakter chemiooporny i nawracający – dodaje.
Zaraz po diagnozie pan Krzysztof poddał się pierwszej chemioterapii. – Nastąpiła całkowita remisja. Lekarze postanowili jeszcze poddać mnie radioterapii radykalnej 3D. Niestety w marcu 2015 roku badanie potwierdziło nawrót – opisuje 37-latek.
Później schemat się powtarzał, pan Krzysztof przechodził kolejne „chemie”, ale choroba nawracała. – Nawet autoprzeszczep autologicznych komórek macierzystych okazał się nieskuteczny – przyznaje.
– Obecnie jestem po pierwszej serii chemii CNOP ale bardzo toksycznie na mnie zadziałała i przerwano jej podawanie. Jedyną szansą na doprowadzenie do remisji jest lek Nivolumab, który jest nierefundowany. A koszt półrocznej terapii dla takiej osoby jak ja to ok. 300 tys. złotych – precyzuje mężczyzna.
Zdaniem onkologów, którzy zajmują się panem Krzysztofom, taka immunoterapia daje 80 proc. szans na całkowitą i trwałą remisję. – Lekarze mówią, że tradycyjna chemia mnie nie wyleczy, a jedynie pozwoli zyskać trochę czasu – zaznacza 37-latek.
Choremu trudno będzie uzbierać kwotę potrzebną na lek Nivolumab, bo przez raka nie pracuje. Ale pomóc może każdy, bo fundacja SiePomaga uruchomiła zbiórkę: www.siepomaga.pl/kuszkrzysztof.
„Za każdą pomoc dziękuję, bo każda wyciągnięta do mnie ręka, to szansa na to, aby patrzeć dłużej na swoje dzieci. Każdy ojciec wie, ile to znaczy...” – pisze na stronie fundacji pan Krzysztof z Białej Podlaskiej.